Dzień targowy

Skoro 60 proc. Polaków nie przeczyta w tym roku ani jednej książki, to znaczy, że stajemy się krajem głupków.

31.05.2014

Czyta się kilka minut

A jeśli założyć, że te 40 proc., co czyta, czyta głównie książki kucharskie i bedekery, to jesteśmy krajem głupków, tyle że co drugi potrafi coś ugotować albo cokolwiek zna się na mapie. To wszystko wynika ze statystyk.

Rząd problem dostrzega i walczy o lepsze statystyki. Ministerstwo Kultury uruchomiło wieloletni Narodowy Program Rozwoju Czytelnictwa (w skrócie NPRCz). Program ma „wzmocnić znaczenie czytelnictwa dla rozwoju potencjału kulturowego i kreatywnego Polaków”. Pójdą na to miliardy. Rząd weźmie je z 5-procentowego VAT-u, którym obłożył książki jeszcze w 2011 r. Obłożył, bo musiał – taka jest dyrektywa UE.

E-booki jeszcze bardziej przyczynią się do rozwoju czytelnictwa – tu obowiązuje bowiem VAT 23-procentowy. Dlaczego? Bo e-book to nie książka, tylko usługa, i to też wynika z dyrektywy. Czy nie widzi UE, że e-book różni się od przycinania baków u fryzjera? Nie widzi! Każe ściągać haracz z książek, a jak ktoś chce, to może przeznaczać go na czytelnictwo.

W tych okolicznościach nie zdziwiłem się, że tegoroczne Warszawskie Targi Książki zorganizowano na Stadionie Narodowym. Bo gdzie, jak nie na stadionie, walczyć o względy ludzi, którzy zgodnie z dyrektywami staczają się we wtórny analfabetyzm? Widziałem oczyma wyobraźni, jak tarza się po murawie „Fronda” spleciona w śmiertelnym uścisku z „Agorą”, a „Krytyka Polityczna” z trybun krzyczy nieszczerze: „PAX”. Wydawnictwo Jaguar pożera wydawnictwo Zielona Sowa. Zaś oficyna Szkoły Policji w Szczytnie goni po bieżni Czarną Owcę. W finale Papierowy Motyl walczy z Papierowym Księżycem. Tłum bije brawo w oczekiwaniu, z kogo wylezie papierowy tygrys.

No, ale nic z tych rzeczy nie było. Było za to ponad 700 wydawców. Zachwalali swoje towary, grzecznie stojąc przy ladach. 60 tys. ludności tłoczyło się wokół, czym dawało dowód, że informacje o głupkowatości społeczeństwa są jednak przesadzone i że opiera się ono dyrektywom.

Pisarze, którzy, jak wiadomo, na co dzień klepią biedę i żywią się w barach mlecznych – tego dnia żywili się uwielbieniem czytelników. Nie było szansy się dopchać. Z Hugo-Badera zobaczyłem tylko łysinę, a z Hena lewe ucho – takie były kolejki. Zaznajomiłem się za to z amerykańskim reporterem z „New Yorkera” Markiem Dannerem („Masakra w El Mozote” – godna polecenia), a to dlatego, że mam wejścia u jego polskiego wydawcy (Wielka Litera). Danner zadał mi jedno pytanie: „Dlaczego Janukowycz i jego ludzie uciekli tak szybko z Kijowa?” – czym dowiódł, że nie jest w ciemię bity. A ja zamiast dowiedzieć się czegoś o Salwadorze, opowiedziałem mu wszystko, co wiem o Ukrainie!

Z Andrzeja Dobosza widziałem tylko kapelusz, i to nie na żywo, ale na okładce jego książki „Z różnych półek”. Wydawca, Teologia Polityczna, reklamuje autora czerwonym dopiskiem „Dobosz. Ten z Rejsu” – przysięgam, że nie oszukuję!

I tak biegałem od świtu do zmierzchu. Udzielałem uwagi dużym i małym, znanym i nieznanym. Wiem, co nowego wydał Instytut Nawozów Sztucznych. Sprawdziłem też ofertę Wojskowego Instytutu Higieny i Epidemiologii im. gen. K. Kaczkowskiego, bo higiena zawsze leży mi na sercu. „Midrasza” zgarnąłem z półki, bo był za darmo. A kupić nic nie kupiłem. Nie chodzi nawet o VAT – ja zwyczajnie najbardziej lubię te książki, które już dawno przeczytałem.

Ostatnio nie mogę się pohamować ze szkicami Mariny Cwietajewej „Dom koło starego Pimena”. Pisze ona, że w dzieciństwie o Puszkinie wiedziała tylko, że był rosyjskim poetą, Murzynem oraz że go zabito. Te informacje były wprawdzie tylko częściowo prawdziwe – ale, jak się okazuje, w nich tkwiło sedno. Dorosła Cwietajewa konstatowała: „Boże, jak to się wszystko sprawdziło! Któryż z poetów, dawnych i obecnych, nie jest Murzynem, i którego poety nie zabito?”.

Ten proces trwa!

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz, felietonista i bloger „Tygodnika Powszechnego” do stycznia 2017 r. W latach 2003-06 był korespondentem „Rzeczpospolitej” w Moskwie. W latach 2006-09 szef działu śledczego „Dziennika”. W „Tygodniku Powszechnym” od lutego 2013 roku, wcześniej… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 23/2014