Dusza medycyny

Choroba umieszcza człowieka na bezludnej wyspie, położonej z dala od ruchliwych, handlowych szlaków. Cierpi się w samotności.

06.02.2012

Czyta się kilka minut

Myślenie jest formą terapii. Andrzej Szczeklik przestrzega przed konsekwencjami medycyny bez-myślnej, bez-refleksyjnej. Leczenie to współ-myślenie z pacjentem, jego ciałem i duszą. Bez tego osiada się na laurach, sięga po przyniesioną przez chorego kopertę... Książka Szczeklika składa obietnicę: powiem ci o tym, co może przeszkodzić lub pomóc w szczęśliwym dopełnieniu się twego losu jako osoby pragnącej nade wszystko żyć. Ale ważniejsza jest obietnica kolejna, mniej widoczna, skryta w cieniu tej poprzedniej – oto lekarz przyrzeka nam, że medycyna ma „duszę”, a jego powołaniem jest jej dociekanie nie tylko w książkowej medytacji, ale przede wszystkim w codziennej praktyce. (...) Lekarz nie mówi o „duszy” jako o czymś znalezionym, dobrze znanym i zbadanym, lecz o jej nieustannym poszukiwaniu. (...) „Dusza” medycyny nie jest „tu” ani „tam”, bowiem przesuwa się, odnawia, regeneruje wraz z każdym pacjentem, z każdym jego słowem, grymasem, westchnieniem czy jękiem. Oscyluje, migocze między chorym a lekarzem. (...)

Najgorsze, co może przytrafić się medycynie, to groźba, że traktując samą siebie wyłącznie jako zbiór technicznych procedur, spowoduje, że tak też będzie postrzegana w społecznym oglądzie. Wtedy stanie się całkowicie bez-duszna. Nie tylko dlatego, że bardziej będzie reagowała na „głos ekonomii niż sumienia”, lecz przede wszystkim dlatego, że utraci całkowicie wymiar spotkania osoby z osobą. Trzeba bronić medycyny jako wspólnej wędrówki pacjenta i lekarza, peregrynacji dwóch osób, której marszruta nigdy nie będzie do końca opisana odgórnymi zaleceniami. Jeśli lekarz ma poszukiwać duszy medycyny, może to czynić tylko z pacjentem – „trzeba znaleźć czas na przebycie z chorym wspólnej drogi, wiodącej do odsłonięcia prawdy”. (...)

Medycyna jest także sposobem mówienia, a nade wszystko słuchania. Czytam zdanie z początku książki: „Niekiedy choremu trudno przebić się słowem do lekarza. Doktor się spieszy, ma swoje zmartwienia, po prostu nie słucha”. Pospiech jest wrogiem lekarza i pacjenta; jeśli poszukiwanie duszy medycyny kieruje nas w stronę „wielkiego uzgodnienia”, bez wątpienia zbliżenie się do niego będzie wymagało czasu. Leczenie jest dziełem namysłu; może w tym sensie dzisiejszy, niecierpliwy świat rzeczywiście przeszkadza medycznemu powołaniu. To namysł pozwoli nam uważnie przyjrzeć się światu, bowiem dzięki niemu, nawet jeśli doskwiera nam brak wyraźnych norm, potrafimy zdobyć się na rzetelność w ocenie sytuacji i powagi pytania. Ale pacjentowi trudno przebić się do lekarza także dlatego, że cierpiąc, odczuwa całą niedoskonałość słów mających owo cierpienie wyrazić. Wydaje się to proste – tutaj „kłuje”, a tam „łamie”; czasem ból jest dokuczliwy, a czasem nie do zniesienia. (...) A jakże muszą cierpieć ci, których przykuła do łóżka długa i – być może – finalna boleść? Jakże przerażająco złożony musi być labirynt ich bólu, i jakże o nim mówić takimi słowami jak „kłuje” albo „uciska”? Wielki świat bólu pozostaje poza granicami naszego języka. Czytając ważne pytanie „Dlaczego trudno »być z chorym«”, zadane przez profesora Szczeklika, dopowiadamy sobie, że równie trudno jest „być chorym”. I to nie tylko z powodu NFZ i brutalnej szpitalnej rzeczywistości.

Nie sposób nie zgodzić się z uwagami Autora, że studia medyczne nie uczą słuchania pacjenta, że nikt nie wprawia adeptów sztuki lekarskiej w niuansowaniu zagadnień prawdy. Ale powiedzmy także, że niewiele robimy, aby wprawiać siebie samych w mowie cierpienia. Może dlatego także unikamy widoku ludzi dręczonych cierpieniem: nie rozumiemy ich języka, boimy się, że swoimi nieartykułowanymi westchnieniami, jękami, może nawet krzykami zburzą piękny porządek naszej mowy. Choroba zawsze umieszcza człowieka na bezludnej wyspie, położonej z dala od ruchliwych, handlowych szlaków. Cierpi się w samotności.

Gdy Autor „Kore” zaleca, aby mniej mówić o śmierci, a więcej o umieraniu, o tym, aby nie lękać się tego tematu i nie pomijać go milczeniem, pojmuję to jako rozpoznanie głębokiej samotności, przeżywanej w cierpieniu i chorobie. „Człowiek nieuleczalnie chory, zwłaszcza gdy zbliża się ku śmierci, nie tylko cierpi fizycznie, lecz doznaje także cierpień duchowych, egzystencjalnych. Narasta poczucie osamotnienia (...), poczucie tak wielkie, iż nawet wierzącym wydaje się, iż Bóg ich w takiej chwili opuścił”. Dogłębne doznanie egzystencji w obliczu narastającego cierpienia – z tym w istocie ma do czynienia medycyna poszukująca swej duszy. Paradoks niesłychany, może nawet oburzający – kto cierpi, kto umiera, ten zdaje sobie sprawę, czym jest życie, tego życie dotyka do żywego, jego, a nie nas (jeszcze) zdrowych, (jeszcze) żywych. Z tym także medycyna musi sobie poradzić. W tej sytuacji chodzi o to, by podjąć trud, czasami może to być nawet trud heroiczny, aby nie mnożyć samotności chorego. Temu służy idea towarzyszenia. Może takie powinno być zadanie współczesnej humanistyki: podjąć wysiłek zrozumienia, czym jest towarzyszenie cierpieniu oraz równie mozolny trud pojęcia i nauczania nas, o ile to możliwe, ciemnej mowy męczarni. Nie uciekać od cierpiącego, który doznaje wielkiej Obcości świata. 

Tekst ukazał się w „TP” nr 51-52/2007

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Literaturoznawca, eseista, poeta, tłumacz. Były rektor Uniwersytetu Śląskiego. Stale współpracuje z „Tygodnikiem Powszechnym”. Członek Komitetu Nauk o Literaturze PAN, Prezydium Komitetu „Polska w Zjednoczonej Europie” PAN, Prezydium Rady Głównej Szkolnictwa… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 07/2012