Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Jednak Lakhdar Brahimi, 80-letni Algierczyk, który zjadł zęby na pokojowych mediacjach, a ostatnio, w imieniu ONZ i Ligi Państw Arabskich, próbował doprowadzić do porozumienia między syryjskim rządem a opozycją, uznał, że po fiasku rozmów w Genewie nie ma innego wyjścia. „Jest mi bardzo, bardzo przykro. Przepraszam Syryjczyków za to, że przez dwie rundy negocjacji zbytnio im nie pomogliśmy” – powiedział.
W Szwajcarii nie udało się przybliżyć do rozwiązania konfliktu, w którym do tej pory zginęło 135 tys. ludzi, a ponad 9 milionów zostało uchodźcami (patrz fotoreportaż na str. 27). Nie ustalono nawet, czy odbędzie się kolejna runda negocjacji. Politycy w Damaszku odmówili rozmów o stopniowej zmianie ustroju kraju i umieścili wszystkich członków opozycji – także tych, z którymi przez ostatnie tygodnie siedzieli przy stole obrad – na „liście terrorystów”. Teraz porozumienie wydaje się nierealne. Reżim Asada mówi, że warunkiem zmian w kraju jest zakończenie walk. Opozycja i jej zbrojne ramię, Wolna Armia Syryjska, że nie ma o tym mowy, dopóki nie zostaną spełnione jej polityczne postulaty.
Sekretarz stanu USA John Kerry obarczył winą za porażkę rozmów stronę rządową. Wezwał też Rosję do zaprzestania zaopatrywania Syrii w broń. Z kolei syryjska opozycja pozbawiła dowództwa nad armią rebeliantów (za „nieefektywność”) gen. Salima Idrisa, którego uważano za umiarkowanego. Zastąpił go dowódca bardziej doświadczony na polu bitwy, co może być zapowiedzią, że zanim (jeśli w ogóle) w przyszłości dojdzie do kolejnych rozmów pokojowych, syryjscy rebelianci będą chcieli zwiększyć kontrolowane przez siebie terytorium. Kosztem kolejnych ofiar.