Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Czy rzeczywiście prezydent Rosji może liczyć na złagodzenie zachodnich sankcji, nałożonych za atak na Ukrainę, jeśli okaże wolę współpracy w kwestii syryjskiej?
Kontury takiej właśnie ugody rysują się, jeśli wsłuchać się w to, co w ostatnich dniach mówią (i co przemilczają) sekretarz stanu USA John Kerry i minister spraw zagranicznych Niemiec Frank-Walter Steinmeier. Gdy w miniony weekend obaj stanęli przed kamerami w Berlinie – by mówić o kryzysie uchodźczym i konieczności zakończenia wojny w Syrii, która jest jedną z jego przyczyn – można było odnieść wrażenie, że za kulisami wykuwa się intensywnie jakiś nowy koncept (a deadline to 28 września, gdy Putin przybywa do Nowego Jorku na sesję ONZ i może na spotkanie z Obamą). I że w tym duecie to Niemiec jest tym, który zachęca Amerykanina, podpowiada „narrację”. Także w kwestii ukraińskiej, gdzie Steinmeier dostrzegł „postęp”.
Oczywiście byłoby świetnie, gdyby udało się zakończyć wojnę, która już piąty rok toczy się na terenach upadłego państwa syryjskiego. I gdyby te 4 mln uchodźców, wegetujących w obozach w Turcji, Libanie, Egipcie, Jordanii i Iraku, mogły odzyskać nadzieję, wrócić do ojczyzny i odbudować domy – zamiast szukać szczęścia gdzie indziej, np. w Europie. Tylko skąd bierze się przekonanie – podzielane na Zachodzie nie tylko przez Steinmeiera – że to współpraca z Putinem zakończy wojnę syryjską i powstrzyma 4 mln ludzi przed wyruszeniem w dalszą drogę?
Albo zwolennicy koncepcji włączenia Putina do „gry o Syrię” w roli sojusznika są naiwni, albo cyniczni. Ci naiwni – to ofiary propagandowej skuteczności tzw. Państwa Islamskiego (IS): oto wielu zachodnich polityków jest dziś szczerze przekonanych, że źródłem fali migracji do Europy jest właśnie rosnąca potęga IS i w ogóle islamski ekstremizm/terroryzm. Przy takim założeniu oferta Putina – sojusz Rosji z Zachodem przeciw IS – może istotnie wydać się kusząca.
Ale to nieprawda. Ogromnawiększość z tych 4 mln ludzi uciekła z Syrii, zanim w 2014 r. powstało Państwo Islamskie. Uciekli przed Asadem, dyktatorem i protegowanym Putina, który wedle rosyjskiego konceptu miałby być teraz „towarzyszem broni” Zachodu w walce z IS. To także wojska Asada uśmierciły ogromną większość z kilkuset tysięcy poległych w tej wojnie. Znawcy Syrii szacują, że w tym roku żołnierze Asada zabili 10 razy więcej cywilów niż IS. Tak, IS jest straszne. Ale jak trzeba być naiwnym, by sądzić, że wojnę syryjską można zakończyć, zostawiając tam Asada?
A może autorzy konceptu nowej ugody z Putinem uważają, że Syria to nie tylko cel, ale też narzędzie, a celem jest również dostarczenie Putinowi „drabiny”, która pozwoli mu „zejść z drzewa”? Tylko czy on w ogóle chce schodzić? I jaką cenę miałaby za to zapłacić Europa Wschodnia? ©℗