Czubek nosa klasy średniej

Jeśli mamy być stabilnym społeczeństwem, to opinia publiczna nie może tak łatwo przemieniać się z doktora Jekylla w Mr. Hyde’a: w jednym momencie być wolnorynkowcem-górnikożercą, a w drugim oczekiwać, że państwo zrobi coś w sprawie frankowiczów.

18.01.2015

Czyta się kilka minut

Jeszcze w połowie ubiegłego tygodnia przeciętny konsument polskich mediów doskonale wiedział, co jest dobre, a co złe. Dobre są „twarde, ale uczciwe” prawa rynku – a one mówią, że polskie górnictwo jest trwale nierentowne. Zły jest partykularyzm związkowców, którzy nie chcą się pogodzić z realiami: są roszczeniowi i „pajacują”. Ale nagle w czwartek dramatycznie wzrósł kurs franka, co pociąga za sobą podwyżkę raty kredytu hipotecznego dla 550 tys. polskich rodzin. I jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki doszło w polskich mediach do zasadniczej zmiany klimatu. Prawa rynku przestały być takie „nieubłagane”, a partykularyzm stał się nagle cnotą. No bo przecież frankowiczów nie można zostawić samym sobie.
Co ma górnik do frankowicza? – zapyta pewnie niejeden czytelnik. Bez trudu znajdzie też pewnie wiele argumentów, żeby oskarżyć mnie o demagogię. Bo przecież powszechnie wiadomo, że polscy górnicy od lat cieszyli się „nieuzasadnionymi przywilejami”, podczas gdy frankowicz to ciężko pracujący przedstawiciel klasy średniej – fundament ekonomicznego sukcesu III RP.

Stworzenie takiego obrazu świata jest wielką porażką mediów. Owszem: w każdej zachodniej demokracji media są robione przez klasę średnią, i klasa średnia odmalowuje w nich świat w takich barwach, jak jej wygodnie. Ale u nas media same w ten wykreowany przez siebie obraz uwierzyły.

„Mam kredyt w CHF, więc zaczynam strajk: chcę od państwa pakietu osłonowego, wygaszenia kredytu i ogólnie się nie godzę na kurs” – napisał jeden ze znajomych dziennikarzy biznesowych na Twitterze. Niby żartem, ale tak naprawdę dobrze oddając nastawienie polskiej klasy średniej do wydarzeń ostatnich dni. Zapomniał tylko dodać, że frankowicze wcale nie potrzebują związku zawodowego, żeby wyrażać swoje interesy. Oni swoje lobby już mają: na ważnych stanowiskach w redakcjach opiniotwórczych mediów, a nawet w rządzie Ewy Kopacz (podobno kredyty we „franciszku” ma trzech członków gabinetu). Ilu jest w tych miejscach górników czy (szerzej) związkowców? I kto tu jest uprzywilejowany?

Proszę mnie źle nie zrozumieć. Jestem najdalszy od namawiania kogokolwiek, by zostawił zadłużonych „w szwajcarze” własnemu losowi. Problem zadłużenia prywatnego nie jest błahy i prawdopodobnie to on był praźródłem kryzysu 2008 r. Jego korzenie są głębokie. Niemiecki ekonomista Wolfgang Streeck uważa np., że rosnący na Zachodzie od lat 80. dług prywatny to wynik stopniowego wycofania się państwa z odpowiedzialności za wiele dziedzin życia, takich jak mieszkalnictwo czy ochrona miejsc pracy. W tej sytuacji najsłabsze warstwy społeczeństwa zostały wepchnięte w dług, bo przecież gdzieś trzeba mieszkać i za coś posyłać dzieci do szkół. Z kolei Amerykanie Atif Mian i Amir Sufi – autorzy głośnej, wydanej w maju książki „House of Debt” – zwracają uwagę na niesprawiedliwy podział ryzyka niespłacenia kredytu, który w całości spada na dłużników i pozwala wierzycielom (czyli bankom i pośrednio posiadaczom kapitału, którzy tych środków bankom użyczyli) na łatwe umycie rąk.
Nie, temat długu prywatnego nie jest zamknięty raz na zawsze. I na pewno nie jest sprawą czysto prywatną – tak samo jak problemy polskiego sektora górniczego. Oba tematy są szersze, niż nam się w tej chwili wydaje. Oba zawierają poważne zagrożenia ekonomiczne. Krach górnictwa to cios dla polskiego przemysłu, ryzyko nowej fali bezrobocia strukturalnego i zniknięcie kolejnego bastionu „dobrej pracy”, co pośrednio odbije się na wszystkich pracujących Polakach.

Pogorszenie warunków spłaty zadłużenia prywatnego (nie tylko we franku) to z kolei ciągłe ryzyko krachu na rynku nieruchomości, podobnego do tego z 2008 r. w USA.

Niestety, tak to właśnie działa. Bo gospodarka to ciągły bałagan. Tu zawsze coś się psuje i rozregulowuje, nic nie jest dane raz na zawsze, a przywracanie równowagi w systemie to stan permanentny. Inaczej się po prostu nie da. Nikt (a już na pewno nie rynek) za nas tego nie zrobi. Dlatego lekcja z ostatniego tygodnia powinna polegać na tym, że jeśli mamy być stabilnym społeczeństwem, to opinia publiczna nie może tak łatwo przemieniać się z doktora Jekylla w Mr. Hyde’a (i z powrotem): w jednym momencie być wolnorynkowcem-górnikożercą, a w drugim oczekiwać, że państwo w sprawie frankowiczów coś jednak zrobi. Bo powieść Roberta Louisa Stevensona to był jednak horror. A w realiach horroru żyć się na dłuższą metę nie da.
Może przyszedł najwyższy czas, by po 25 latach wolności i demokracji polska klasa średnia (i opiniotwórcza) zaczęła dostrzegać coś więcej niż tylko czubek własnego nosa. ©

RAFAŁ WOŚ jest publicystą „Dziennika Gazety Prawnej”. W październiku ukazała się jego książka „Dziecięca choroba liberalizmu”.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz ekonomiczny, laureat m.in. Nagrody im. Dariusza Fikusa, Nagrody NBP im. Władysława Grabskiego i Grand Press Economy, wielokrotnie nominowany do innych nagród dziennikarskich, np. Grand Press, Nagrody im. Barbary Łopieńskiej, MediaTorów. Wydał… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 04/2015