Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Jedne zbiorą miliony, inne po kilkanaście złotych. W podsumowaniu ubiegłorocznej akcji na dole listy znalazło się stowarzyszenie, którego wpływy wyniosły zaledwie czterdzieści groszy.
Bardzo ciekawe wyniki badań na temat „jednego procenta” opublikowało stowarzyszenie Klon/Jawor. Okazuje się, że z ponad czterystu milionów, którymi podatnicy zdecydowali się w ubiegłym roku samodzielnie zadysponować, połowa trafiła do zaledwie 37 organizacji pożytku publicznego. Można się na to krzywić, można zazdrościć tym, którzy okazali się najskuteczniejsi, ale tak naprawdę nie ma w tym nic dziwnego: największą szansę na uzyskanie odpisu mają te organizacje, które „widać”, które są najsprawniejsze w promowaniu swojej działalności. Badania dowodzą, że ogromna część podatników nie jest przywiązana do żadnej konkretnej organizacji, po prostu wybiera tę, którą akurat ma pod ręką. Wielu już po kilku tygodniach nie pamięta, komu przekazała jeden procent. O czym to świadczy?
Najpierw o tym, że sam mechanizm odpisów działa coraz sprawniej. Chociaż wciąż korzysta z niego tylko jedna trzecia uprawnionych, do coraz większej liczby obywateli (w ubiegłym roku było ich dziesięć milionów, w tym może będzie ich nawet dwanaście) dociera, że „trzeba coś zrobić z jednym procentem”. Z roku na rok przybywa takich, którzy zasięgają rady u przyjaciół, korzystają z ulotek lub informacji przesyłanych przez internet albo przeglądają w gazetach specjalne wkładki poświęcone odpisom. Na stronach wielu organizacji można znaleźć programy pomagające w wypełnieniu zeznania podatkowego; korzystając z takiego programu, nie jest się zobligowanym do wsparcia danej organizacji, niemniej w odpowiednim miejscu figuruje jej KRS i większość użytkowników wybierze właśnie ją.
Ale jest i druga strona medalu. To, że podatnicy nie przywiązują się do jednej organizacji, świadczyć może o tym, że w ogóle mało interesują się działalnością pomocową. Odpisują jeden procent „na chore dzieci” lub „na bezdomne psy”, „na szpital” lub „na kulturę”, „na Dymną” albo „na Owsiaka” – ale tak naprawdę jest im wszystko jedno, co stanie się z tymi pieniędzmi. „Jeden procent” jest po prostu prawem, z którego korzystają. „Jeśli mogę przy okazji zrobić coś dobrego, to dlaczego nie”. Taki gest pozostaje wprawdzie gestem szlachetnym, ale nie jest zobowiązujący, nie sprawia, że dana osoba będzie się bardziej angażować społecznie. I jeszcze jedno: smutno się robi wtedy, kiedy pożyteczne lokalne inicjatywy nie mogą liczyć na wsparcie mieszkańców nawet w takiej prostej formie jak odpis podatkowy. „Jeden procent” miał zmobilizować obywateli do większej aktywności, ale chyba na razie tak to nie działa.
Dla wielu podatników barierą wciąż jest to, że nie potrafią samodzielnie wypełnić zeznania. Dotyczy to w szczególności osób starszych, za które PIT-y wypełnia ZUS. Są też tacy, którzy rezygnują z przekazania jednego procenta, zorientowawszy się, że kwota odpisu będzie bardzo niska. Z tej perspektywy należy pochwalić tego, kto przekazał wspomniane czterdzieści groszy na organizację, której nikt inny nie wsparł. Gdyby dwadzieścia milionów uprawnionych, którzy teraz nie korzystają z prawa do odpisu, zdecydowało się to zrobić i przekazać choćby czterdzieści groszy, powstałaby całkiem przyzwoita suma.