Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Potrzeba nowego czasu jest paląca, potrzeba nadania sensu ewidentna, choćby w ofercie „last minute” – może zwłaszcza „last minute”. Czy wiele jeszcze zim przed nami, czy właśnie ostatnia pędzi Morze Tyreńskie na oporne skały? – można by sparafrazować horacjańsko. Za dzień, za rok, za chwilę razem nie będzie nas, bracia Słowianie, ogniska rozżarzą się frontowo raczej niż inkluzywnie.
2. Jak wspaniale, że mamy rocznice, tyle przy okazji napisano. A to „1913” Illiesa, a to „Lunatycy. Jak Europa poszła na wojnę w 1914”. Można sobie wziąć i podsumować. Nikt już nie może udawać, że nic się nie dzieje, bo wiadomo, że się zadzieje, na to wskazują dzieje.
3. W powietrzu coś wisi, jest czas, by się przygotować na zaskakujące, na nieoczekiwane, na nieuchronne. Później będzie Zmartwychwstanie.
4. À propos czynności strukturyzowania przemijania. Pogrzebawszy w annałach, odkryjemy, że zmianę czasu z zimowego na letni wprowadzili praktyczni Niemcy... w 1916 r. Wiadomo, zimno, braki opałowe, wojna. Pierwsza wojna. W Rosji czas zmiany czasu nastąpił, jakby traf trafił, w 1917 r. Hmmm. A ostatnio rosyjska Duma wprowadziła stosunkiem głosów 442:1 (ciekawe, kto się sprzeciwił?) permanentny czas zimowy. Brrr. ©