Ciężar wolności

Kraje zachodnie nie mogą wprowadzić cenzury. Nie mogą w imię dobrych relacji z islamem ograniczyć swych konstytucyjnych wolności.

24.09.2012

Czyta się kilka minut

„Dzień miłości do Proroka”: pod takim hasłem w miniony piątek muzułmanie z Pakistanu demonstrowali przeciw filmowi ośmieszającemu Mahometa. Na zdjęciu: protest wokół ogrodzenia chroniącego ambasadę USA w Islamabadzie, 21 września. / Fot. Aamir Qureshi / AFP Photo / East News
„Dzień miłości do Proroka”: pod takim hasłem w miniony piątek muzułmanie z Pakistanu demonstrowali przeciw filmowi ośmieszającemu Mahometa. Na zdjęciu: protest wokół ogrodzenia chroniącego ambasadę USA w Islamabadzie, 21 września. / Fot. Aamir Qureshi / AFP Photo / East News

Niewielka niemiecka partia, właściwie partyjka o profilu narodowo-populistycznym, o nazwie „Pro-Deutschland”, postanowiła zaistnieć – i ogłosiła, że zamierza zorganizować w jednym z berlińskich kin publiczny pokaz słynnego już antyislamskiego filmu pt. „Niewinność muzułmanów”. Tego samego, którego zwiastun, udostępniony w internecie, wywołał falę protestów i przemocy w krajach muzułmańskich. Czy to dobry pomysł? Oczywiście, że nie! Czy, pomimo to, zamiar taki jest zgodny z prawem? Oczywiście, że tak!

Francuskie pismo satyryczne „Charlie Hebdo” opublikowało w minionym tygodniu – akurat w chwili, gdy protesty w krajach islamskich i ataki na zachodnie ambasady osiągnęły punkt kulminacyjny – cykl karykatur Mahometa. Karykatury nawiązują do wspomnianego filmu, mającego ośmieszyć Mahometa; pokazują go nawet gołego. Także najnowsze wydanie niemieckiego magazynu satyrycznego „Titanic” jest poświęcone islamowi. Stronę tytułową zdobi fotomontaż: Bettina Wulff, atrakcyjna blondynka i małżonka byłego prezydenta Niemiec, w objęciach islamskiego wojownika przypominającego jako żywo Mahometa. Czy to odpowiedni moment na takie żarty? Raczej nie. Ale czy, pomimo to, gazecie wolno opublikować takie karykatury właśnie teraz? Po raz kolejny powtórzmy: oczywiście, że tak!

Niemieccy politycy, a także niemieckie instytucje odpowiedzialne za bezpieczeństwo publiczne obawiają się teraz, że zapowiedź berlińskiej projekcji i publikacje satyryczne mogą doprowadzić do wybuchu przemocy także w Niemczech – w końcu mieszka tu kilka milionów muzułmanów. Dlatego w kraju trwa właśnie gwałtowna debata nad tym, czy władze mogą w jakikolwiek sposób zakazać projekcji antyislamskiego filmu i czy nie należy w ogóle zmienić prawa, np. przez zaostrzenie paragrafów dotyczących obrazy uczuć religijnych i bluźnierstwa. Rząd Francji już zareagował, szybciej i poniekąd zapobiegawczo: ze strachu przed atakami na francuskie ambasady w 20 krajach islamskich postanowiono zamknąć francuskie przedstawicielstwa dyplomatyczne, szkoły i instytucje kulturalne. Również Niemcy zamknęły profilaktycznie kilka ambasad.

WOLNOŚĆ I BEZPIECZEŃSTWO

We Francji, w Niemczech i w innych krajach Zachodu, w których także dyskutuje się o skutkach ostatnich wydarzeń, chodzi w gruncie rzeczy o jedno: o relację między dwiema wartościami – z jednej strony wolność słowa, z drugiej bezpieczeństwo publiczne.

Problem jednak w tym, że w dyskusjach tych – w Niemczech, Francji i gdzie indziej – często, zbyt często miesza się porządki. Owszem, anty¬islamski film trudno nazwać sztuką; to raczej kicz, i to dość żałosny. Ale wolność sztuki obejmuje nie tylko świetną powieść „Szatańskie wersety” indyjsko-brytyjskiego pisarza Salmana Rushdiego, nad którego głową do dziś wisi za to wyrok śmierci, lecz również najbardziej nawet głupawy kicz. Po drugie, nie jest prawdą, że eksplozja przemocy – jak się często twierdzi – była możliwa tylko dzięki temu, że istnieje internet. Zderzenie kultur, do którego doszło także w chwili, gdy ajatollah Chomeini ogłosił „fatwę” wobec Rushdiego, i gdy ogłoszono nagrodę za jego głowę (nagroda pozostaje nadal aktualna), wydarzyło się 23 lata temu, gdy globalny internet jeszcze nie istniał.

KWESTIA ZASAD (I KALKULACJI)

Dziś Zachód obawia się nowej fali przemocy ze strony radykalnego islamu. W ten sposób powstaje kuriozalna sytuacja konfliktu. Oczywiście, należy brać wzgląd na inne religie i tradycje. Ale w demokratycznym państwie prawa nakaz tolerancji wobec wierzących czy myślących inaczej implikuje nie tylko wolność religii, lecz także – a nawet jeszcze bardziej – wolność słowa. Tych podstawowych wolności obywatelskich należy bronić w każdych okolicznościach – także wtedy, gdy ceną za to mogą być dalsze, może nawet jeszcze gwałtowniejsze akty przemocy ze strony radykalnych muzułmanów. W gruncie rzeczy taki jest ciężar, taka jest cena wolności.

A poza tym historia dawno dowiodła, że ustępstwa Zachodu przed islamską przemocą po prostu się nie opłacają. Przeciwnie: już Rudyard¬ Kipling, piewca brytyjskiego imperium, ale też znawca islamu, pisał w 1889 r. w swym poemacie „Brzemię białego człowieka”: „Dlaczegóż wyzwoliliście nas z niewoli, z naszej umiłowanej egipskiej nocy”. W istocie, półtora roku temu kraje Zachodu pomogły Tunezyjczykom, Egipcjanom i Libijczykom wyzwolić się z niewoli. Zresztą zachodnia pomoc dotyczy nie tylko tych krajów. Dziś USA i Unia Europejska udzielają corocznej hojnej pomocy wielu krajom muzułmańskim, także takim jak Sudan; idą na to miliardy dolarów i euro. Wdzięczność to cnota, o której mowa jest, zdaje się, też w Koranie. Zaś w praktyce pieniądze są przyjmowane, lecz wyciągnięta ręka Zachodu odrzucana – tak jakby pomagającemu brano za złe, że pomaga. Jakby fakt, iż może on pomóc komuś, kto faktycznie potrzebuje pomocy, odbierany był jako dowód wyższości Zachodu – i dlatego czynił go wartym jedynie pogardy i nienawiści.

Zamiast debatować dziś nad autocenzurą czy poświęcaniem wolności w imię dobrych relacji z islamem, USA i Europa powinny, być może, zamrozić – na przykład na rok – swoje wielomiliardowe przelewy do krajów muzułmańskich, których władze same inspirują dziś akty agresji.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
(1935-2020) Dziennikarz, korespondent „Tygodnika Powszechnego” z Niemiec. Wieloletni publicysta mediów niemieckich, amerykańskich i polskich. W 1959 r. zbiegł do Berlina Zachodniego. W latach 60. mieszkał w Nowym Jorku i pracował w amerykańskim „Newsweeku”.… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 40/2012