Bój o Mołdawię

Rosji nie udało się dotąd wpłynąć na Mołdawian: w wyborach 30 listopada większość znów zdobyć mają partie proeuropejskie. Ale Kreml nie powiedział jeszcze ostatniego słowa.

24.11.2014

Czyta się kilka minut

Pod łukiem triumfalnym w stołecznym Kiszyniowie, 2014 r. / Fot. Daniel Mihailescu / AFP / EAST NEWS
Pod łukiem triumfalnym w stołecznym Kiszyniowie, 2014 r. / Fot. Daniel Mihailescu / AFP / EAST NEWS

Nie ma wątpliwości: Rosja jest w Mołdawii silna – gospodarczo, kulturowo i militarnie, za sprawą jej wojsk w Naddniestrzu (separatystycznym parapaństwie, które ponad 20 lat temu oderwało się od Mołdawii). Do niedawna zdawało się, że Rosja jest tu silna również politycznie – choć od dłuższego czasu było jasne, iż największa z prorosyjskich sił, Partia Komunistów Republiki Mołdawii, traktuje ową prorosyjskość instrumentalnie.

Tymczasem, choć Mołdawia – od pięciu lat rządzona przez partie proeuropejskie – dość konsekwentnie idzie drogą integracji z Unią, socjologowie oceniają, że kierunek ten popiera tylko 45 proc. społeczeństwa. Podobny procent chce integracji z Rosją (10 proc. to niezdecydowani). Ogromna część elektoratu prorosyjskiego to ludność rosyjskojęzyczna: Rosjanie, Gagauzi, Ukraińcy, Bułgarzy, stanowiący łącznie 30 proc. społeczeństwa. Jednak język i etniczność nie determinują zupełnie poglądów: opcję prorosyjską wspiera też wielu etnicznych Mołdawian; nie brakuje też z drugiej strony, proeuropejskich Rosjan.

Taniec wokół Europy

Mołdawia to szczególny kraj: duże grupy społeczne przynależą tu mentalnie do innego obszaru niż mołdawski. Większość czerpie wiedzę o świecie z TV, ale nie ma ogólnokrajowej telewizji dla rosyjskojęzycznego odbiorcy. Wielu mieszkańców Kiszyniowa czy Gagauzji nie wie więc za bardzo, co dzieje się w ich kraju. A jeśli wiedzą, to ich opinie kształtuje stronniczy przekaz TV rosyjskiej. Mołdawska kultura i polityka są dla nich bardziej odległe niż rosyjskie seriale, muzyka popularna i decyzje Putina. Gdyby rysować mapę podziałów, to bardziej prorosyjskie jest południe i północ, a centrum kraju – bardziej proeuropejskie. Choć to mapa uproszczona; często mentalna granica dzieli mieszkańców tych samych miejscowości, dzielnic, bloków.

W latach 2001-09 krajem rządziła Partia Komunistów. Władzę zdobyła w dużej mierze dzięki prorosyjskiemu elektoratowi, ale prowadziła politykę balansu między Rosją i Zachodem. To lider komunistów i ówczesny prezydent Władimir Woronin ogłosił w 2004 r., że celem kraju jest integracja z Unią. Później ten cel zmieniał kilkukrotnie.

W 2009 r., na fali niezadowolenia spowodowanego stagnacją ekonomiczną i brakiem swobód gospodarczych i politycznych, komuniści stracili władzę na rzecz partii proeuropejskich. Ale Partia Komunistów nadal konsolidowała prorosyjski elektorat, długo zyskując w sondażach do 40 proc. Jeszcze rok temu, gdy poparcie dla proeuropejskiej koalicji było bliskie dna, zdawało się, że w przypadku przyspieszonych wyborów komuniści mogliby rządzić samodzielnie. Ale pobyt w opozycji odbił się na kondycji komunistów: typowa partia władzy słabła, odchodzili działacze, a na prorosyjskiej części sceny politycznej zaczęła rosnąć konkurencja.

Ukraiński Euromajdan, aneksja Krymu i wojna na wschodzie Ukrainy spowodowały przyspieszenie integracji państw Europy Wschodniej z Unią. 27 czerwca Mołdawia podpisała umowę stowarzyszeniową, zawierającą zapis o pogłębionej strefie wolnego handlu; wcześniej zniesiono wizy na krótkie wyjazdy Mołdawian do Unii. Długo oczekiwane, wymierne sukcesy w eurointegracji spowodowały, że poparcie dla rządu znów skoczyło – do poziomu pozwalającego z optymizmem patrzeć na obecne wybory parlamentarne.

Wina i konserwy

Rosja dołożyła starań, by zawrócić Kiszyniów z tej drogi. Adresowana propaganda Kremla do Mołdawian pokazuje Unię na krawędzi rozpadu, Unię promującą homoseksualizm – z drugiej strony prezentując świetlaną przyszłość rosyjskiej Unii Celnej.

Ale Kremlowi zdawało się, że jeszcze skuteczniejsze będą sankcje. Założenie to miało podstawy: Rosja to największy partner handlowy Mołdawii, 26 proc. eksportu trafia na rosyjski rynek. Także jedna trzecia win znajdowała nabywców w Rosji, a nie trzeba tłumaczyć, jak ważna dla mołdawskiej gospodarski jest branża winiarska. I właśnie na wino Rosja wprowadziła pierwsze embargo, już we wrześniu 2013 r. Wiosną embargiem objęto wieprzowinę, potem owoce i konserwy warzywne (mające duże znaczenie w eksporcie). Na inne produkty wprowadzono cła.

Sankcje najmocniej uderzyły w winiarzy. Za to producenci owoców i konserw znaleźli dojście na rynek rosyjski przez Białoruś, zaczęli też przestawiać się na inne kraje. Wbrew nadziejom Rosji sankcje nie powiększyły grona przeciwników Unii. Za to mogą mieć skutek odwrotny do zamierzonego: gdy producentom uda się już wejść na Zachód, niechętnie będą patrzeć na niepewny rynek rosyjski. Wprawdzie protestowali rolnicy, ale rząd wykazał dużą aktywność w pomocy przy szukaniu nowych rynków; znalazły się też pieniądze na subsydia, co uspokoiło sytuację.

Kreml sugerował, że może wykorzystać inne narzędzie: gastarbeiterów pracujących w Rosji. Emigranci zarobkowi przekazują rocznie do Mołdawii 1,6 mld dolarów. To równowartość jednej czwartej PKB kraju. Połowa mołdawskich gastarbeiterów pracuje w Rosji – to pół miliona ludzi, z czego 200 tys. przebywa tam nielegalnie. Ich deportacja uderzyłaby nie tylko w mołdawską gospodarkę, ale przede wszystkim w emigrantów i ich rodziny, niezadowolenie obróciłoby się zapewne przeciw proeuropejskiej koalicji.

Oczywistym jest, że Rosja nie wyrzuci wszystkich Mołdawian – są jej potrzebni. Ale swoją rolę mogłyby spełnić nagłośnione deportacje choćby kilkunastu tysięcy. Na razie jednak Moskwa postawiła na inny fortel: każdy Mołdawianin nielegalnie przebywający w Rosji może pojechać do domu i legalnie wrócić do Rosji, o ile zrobi to przed 30 listopada. W ten sposób Rosja chce zwiększyć udział prorosyjskiego elektoratu w mołdawskich wyborach.

Absolutny brak charyzmy

Tymczasem doszło do poważnych zmian na prorosyjskiej części sceny politycznej: Partię Komunistów opuściła trójka znanych działaczy, najbardziej prorosyjskich, a lider złagodził swe stanowisko w kwestii integracji z Unią.

Dziś znów (jak w 2004 r.) mówi, że nie jest jej przeciwnikiem; uważa jedynie, że umowę stowarzyszeniową powinno się nieco zrewidować. Sondażowe poparcie dla komunistów spadło do 20 proc. (tak niskie w XXI w. jeszcze nie było).

Zarazem do polityki wszedł z hukiem Renato Usaty – biznesmen powiązany z rosyjską branżą kolejową, odwołujący się do najbiedniejszych i najbardziej prorosyjskich wyborców. Wciąż nie ma pewności, czy Usaty jest „projektem politycznym” Rosji, czy może podstępnego Vlada Plahotniuca (największego z mołdawskich oligarchów i wiceszefa proeuropejskiej Partii Demokratycznej). W każdym razie sondaże dają mu 8 proc. Swoją aktywność zdynamizowali też baszkan (lider) autonomicznej Gagauzji Michał Formuzal i inne pomniejsze partie prorosyjskie.

Kreml dokładał starań, by siły prorosyjskie stworzyły wspólny blok. Gdy to się nie udało, Putin poparł Partię Socjalistów: jej lider Igor Dodon spotkał się z prezydentem Rosji – i to symbolicznie, 4 listopada, w rosyjskim Dniu Jedności! Mimo to Dodon jak dotąd nie był w stanie zapewnić sobie poparcia dającego szansę na wejście do parlamentu – komentatorzy sądzą, że przyczyną jest absolutny brak charyzmy.

Moskwie nie udało się więc stworzyć w Mołdawii jednego „swojego” bloku. Rosyjscy politechnolodzy działający na odcinku mołdawskim przyznają, że nie mają tu wiarygodnych i solidnych partnerów: jednym nie można ufać, inni nie potrafią walczyć... Koniec końców pozostało wesprzeć bezbarwnego Dodona – i wywrzeć presję na jego (prorosyjskich) rywali: z wyborów wycofał się Formuzal, przycichł Usaty. Wszystko po to, aby skonsolidować prorosyjski elektorat pod skrzydłami socjalistów. Ale efekt jest niepewny.

Czekając na cios

W rywalizacji między siłami prorosyjskimi i proeuropejskimi sondaże sugerują dziś remis ze wskazaniem na partie prounijne. Szansę opcji europejskiej podnosi też fakt, że w sondażach do sił prorosyjskich zalicza się komunistów. Tymczasem nie wydaje się, by w razie wygranej rzucili się oni w objęcia Rosji; trudno też wyobrazić sobie ich koalicję z socjalistami i Usatym.

Ale Rosja nie powiedziała ostatniego słowa – i ma więcej narzędzi nacisku. Na przykład: kapitał rosyjski kontroluje 70 proc. mołdawskiego sektora bankowego; kraj jest całkiem zależny od rosyjskiego gazu; w Naddniestrzu są rosyjskie wojska. Nie byłoby też problemem zorganizowanie działań dywersyjnych... Pozostaje pytanie: czy w razie zwycięstwa proeuropejskiej koalicji Rosja uderzy? A jeśli, to jak: destabilizując sektor bankowy czy powtarzając scenariusz z Doniecka?


PIOTR OLEKSY jest redaktorem naczelnym portalu EastWestInfo.eu i doktorantem w Instytucie Wschodnim UAM w Poznaniu.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 48/2014