Bóg stworzył tylko jedną płeć

Spór o gender pokazuje, że w Kościele ścierają się ze sobą dwa odmienne sposoby rozumienia Biblii. A co za tym idzie, również dwa odmienne spojrzenia na związki religii z nauką.

13.01.2014

Czyta się kilka minut

Spór o gender – wywołany został m.in. listem pasterskim Episkopatu Polski (odczytanym w kościołach 29 grudnia) oraz wypowiedziami niektórych duchownych.

Na początku miesiąca grupa naukowców, „zaskoczona jawnym nieporozumieniem, jakie legło u podstaw oficjalnych wypowiedzi polskiego Kościoła rzymskokatolickiego na temat rozwijających się w naszym kraju od wielu lat studiów gender”, skierowała do biskupów list. Znajdziemy w nim nie tylko krótką charakterystykę badań genderowych oraz krytykę pojęcia „ideologii gender” stosowanego przez Kościół, ale również apel i przestrogę.

„Kościół – piszą sygnatariusze listu – podważając dorobek nauk społecznych i ingerując w epistemologiczne i metodologiczne spory naukowe – świadomie lub nieświadomie – tworzy zagrożenie dla wolności badań naukowych, co budzi nasze zaniepokojenie i nasz sprzeciw. Dialog między porządkiem wiary a porządkiem rozumu wymaga wzajemnego poszanowania i uznania ich autonomii”.

 Wydaje mi się jednak, że u podstaw nieporozumień w sprawie gender leży nie tylko nieznajomość metodologii nauk analizujących płeć społeczno-kulturową (gender), ale spór o granice naturalizacji etyki i konstruowania porządku społecznego. To z tego powodu Kościół mówi o „ideologii gender”, uważając równocześnie, że ma w rękach obiektywne narzędzie krytyki teorii społecznych, ponieważ dysponuje dostępem do prawdy objawionej, jaką jest Biblia.

To prawda: bycie chrześcijaninem oznacza skoncentrowanie na Bogu objawionym w Piśmie Świętym – nie jest to jednak znak chrześcijańskiego ekskluzywizmu, lecz chrześcijańskiej tożsamości. Spór o gender pokazuje jednak, że w Kościele ścierają się ze sobą dwa odmienne sposoby rozumienia Biblii, a co za tym idzie – również dwa odmienne spojrzenia na związki religii z nauką.

ILE PŁCI W BIBLII?

Analiza wypowiedzi niektórych przedstawicieli Kościoła, jak i „zwykłych wiernych”, pokazuje, że „ideologią” jest dla nich wszystko, co nie zgadza się z traktowaniem Biblii jako „świętej encyklopedii”. Takie podejście do Biblii opiera się na trzech założeniach. Po pierwsze, Biblia ma boskie pochodzenie („Słowo Boże”), a więc i boski autorytet („Pismo Święte”) – jest zatem nieomylna. Po drugie, należy ją interpretować dosłownie (twierdzą tak biblijni fundamentaliści) bądź z uwzględnieniem naukowej aparatury historyczno-literackiej (to stanowisko m.in. Kościoła). Po trzecie, funkcją Biblii jest oznajmienie ludziom tego, co Bóg uważa za „dobre” i „złe”, „moralne” i „niemoralne” – a więc tego, co normatywne.

Choć w dokumentach Kościoła katolickiego poświęconych Biblii mamy do czynienia z tzw. słabszą interpretacją jej nieomylności (uwzględniającą, że zawiera ona błędy wynikające ze starożytnego spojrzenia na świat, a więc przednowożytnej „nauki” i archaicznych praw) – to, podobnie jak biblijni fundamentaliści, Kościół utrzymuje, że Biblia jest prawdziwa, ponieważ pochodzi od Boga. Pochodzenie i prawda idą „ręka w rękę”. Dla osób uznających boskie pochodzenie Biblii jest ona ostatecznym kryterium wiary i moralności.

To dlatego wielu kościelnych krytyków gender utrzymuje, że zgodnie z Rdz 1, 26-27 istnieją tylko dwie tożsamości płciowe (mężczyzna/kobieta) i jedna tożsamość seksualna (heteroseksualizm). A zatem zgodna z wolą Boską jest jedynie rodzina nuklearna. Niektórzy idą dalej, twierdząc, że taką samą rangę ma patriarchat, który taką rodzinę „chroni”. Nauka, jeśli nie będzie potwierdzała tej wizji świata, traktowana jest jako ideologia wroga człowiekowi.

 Analiza historyczna pokazuje jednak, że przez większość historii chrześcijaństwa uważano, że istnieje tylko jedna płeć: „człowiek” – a różnice między mężczyzną i kobietą wynikają z natężenia cech indywidualnych, a nie różnic kategorialnych (A. Thatcher, „God, Sex, and Gender: An Introduction”, Oksford 2011). W tym modelu płeć biologiczna istniała na pojedynczym kontinuum: od (lepszego) mężczyzny do (gorszej) kobiety, a między nimi było wiele gradacji dotyczących władzy, siły, cnoty, statusu itp. Patriarchat był systemem podtrzymywania owych nierówności, ale nie funkcjonowały one w samym spojrzeniu na jedną płeć. Skoro to człowiek jest „obrazem i podobieństwem Boga”, to różnice dotyczą ról (gender), a nie płci (sex) – bo ta jest tylko jedna.

W zależności od interpretacji Rdz 1, 27 będziemy więc mieli do czynienia albo z teorią jednej płci głoszącą, że nie tylko Bóg nie posiada płci (nie jest zatem mężczyzną), ale i człowiek – reprezentowany przez Adama i Ewę – pojawił się na świecie w jednym akcie stworzenia; albo z teorią binarności płci – ale wtedy pozostaje otwarte zarówno pytanie o tożsamość biologiczną osób międzypłciowych (intersex), jak i o tożsamość seksualną osób nieheteroseksualnych. Normatywny heteroseksualizm oparty na esencjalistycznej binarności płci wyklucza takie wariacje. Czy jednak takie stanowisko, odwołujące się tylko do jednej interpretacji Biblii, samo w sobie nie jest już ideologią?

WIARA I ROZUM

Jak już zostało powiedziane, na pytanie: „ile w Biblii mamy płci?”, nie istniała jedna odpowiedź. Nie można więc twierdzić, że między dzisiejszym stanowiskiem Kościoła a Tradycją, do której się odwołuje, istniała w tej kwestii jedna, nieprzerwana nauka.

Alternatywne spojrzenie na Biblię również postrzega ją jako „Pismo Święte”, ale nie ze względu na jej „boskie” pochodzenie, tylko status i funkcję. Biblia nie jest autobiografią Boga, ale historycznym „produktem” dwóch wspólnot: starożytnego Izraela i wczesnego chrześcijaństwa. Nie została napisana ani do nas, ani dla nas; ale dla ludzi stanowiących tamte wspólnoty. Stanowisko to nie zaprzecza istnieniu Boga, tylko podkreśla, że Biblia jest ludzką odpowiedzią na Jego poszukiwanie, i domaga się interpretacji, a nie samego cytowania. Jest księgą natchnioną, ale nie dlatego, że każde jej słowo pochodzi od Boga, tylko dlatego, że jej autorzy byli poruszani przez Ducha Świętego do wyrażenia prawd dotyczących Boga i Jego relacji do nas. Stała się więc Pismem Świętym w wyniku historycznego procesu ustalania jej kanonu. Chociaż ma ludzkie pochodzenie, jej status i funkcja ma charakter natchniony. Prawdziwość jej przekazu nie zasadza się na opisaniu faktów z historii ludzkości, tylko przekazaniu sensu Bożego samoobjawiania się. Biblia jako „metafora” Słowa Bożego jest sposobem historycznej i kontekstualnej interpretacji dialogu człowieka z Bogiem – postrzegania Boga i naszej z Nim relacji. Biblia jako „sakrament” – jest sposobem, w jaki Bóg mówi do nas i do nas przychodzi. Pozostaje więc nadal „dokumentem fundacyjnym”, na którym zbudowane jest chrześcijaństwo, i bez którego jego struktura by się rozpadła. Jest chrześcijańskim „dokumentem tożsamości”, ponieważ jej opowieści i wizja kształtują nasze poczucie tożsamości i relacji z Bogiem. Jest naszą „tradycją mądrościową”, gdyż uczy nas patrzeć na rzeczywistość i wskazuje nam, jak mamy w niej żyć. W takim ujęciu nie wchodzi jednak w konflikt z paradygmatem naukowym.

Szukając w Biblii inspiracji do rozumienia kwestii podnoszonych przez naukę – w tym również nauki o człowieku – musimy pamiętać o dwóch zasadach.

Po pierwsze, powinniśmy traktować Biblię jako świadectwo objawienia się Boga w Chrystusie, a nie jako „świętą encyklopedię” o tej samej randze co Słowo Wcielone. Po drugie, nie wolno nam utożsamiać jednej tradycji interpretacji Biblii z „ortodoksją”, gdyż w Tradycji istnieją różne rozumienia tych samych fragmentów.

***

Każdą ideologię charakteryzuje odrzucenie złożoności rzeczywistości. Chrześcijaństwo potrzebuje teologii gender przynajmniej z dwóch powodów. Po pierwsze, żeby stereotypów społecznych nie brać za prawdy objawione (np. 1 Tm 2, 8-15). Po drugie, aby z prawd objawionych robić właściwy użytek. Naszej fundamentalnej tożsamości nie wyznaczają chromosomy XX czy XY dlatego, że w Chrystusie wszyscy stanowimy jedno (Gal 3,28), a On jest prototypem „nowego stworzenia”. Wyznajemy prawdę w zmartwychwstanie ciała, które ma swoją biologiczną tożsamość, a nie reaktywację tożsamości seksualnych i ról płciowych. Droga krzyża – do przejścia której wezwany jest każdy uczeń Chrystusa – sama dekonstruuje patriarchalne schematy podziału ludzi ze względu na dostęp do władzy i konieczność podporządkowania się jej. O człowieku dowiemy się najwięcej nie na podstawie tego, co wiemy o „męskości” i „kobiecości” – tylko tego, co wiemy o trynitarnej naturze Boga. Ciało Chrystusa obejmuje ciała wszystkich osób i ich tożsamości. Nie czyńmy z kategorii „stworzenia” pojęcia ideologicznego, bo prawo naturalne nie jest „bytem samym w sobie”, a Biblia podręcznikiem nauk o człowieku.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Jezuita, teolog, psychoterapeuta, publicysta, doktor psychologii. Dyrektor Instytutu Psychologii Uniwersytetu Ignatianum w Krakowie. Członek redakcji „Tygodnika Powszechnego”. Autor wielu książek, m.in. „Wiara, która więzi i wyzwala” (2023). 

Artykuł pochodzi z numeru TP 03/2014