Życie łatwe to kicz

Jego nieobecność jest odczuwana zwłaszcza przez tych, którzy rozumieją, że drogą Kościoła w Polsce jest otwartość. Abp Józef Życiński przerzucał mosty tam, gdzie inni budowali mury i kopali fosy.

20.02.2012

Czyta się kilka minut

Podobnie jak ks. Józef Tischner, abp Józef Życiński był prorokiem współczesnego Kościoła, doskonale wyczuwającym znaki czasu. Ukazuje to wywiad rzeka „Świat musi mieć sens. Przerwana rozmowa arcybiskupa Józefa Życińskiego i Aleksandry Klich”.

Aleksandra Klich prowadziła rozmowy z metropolitą lubelskim przez dwa lata, do samego końca: ostatnia – niestety – nie odbyła się, dziennikarka przełożyła spotkanie na 17 lutego, tydzień przed wyznaczonym terminem dotarła z Rzymu wieść, że arcybiskup nagle zmarł. Rok po jego śmierci mamy możliwość znów wsłuchać się w jego głos, a trudno jest przejść obok niego obojętnie.

Na przecięciu światów

Wizja Kościoła według Życińskiego jest konsekwencją jego podejścia do człowieka. Chrześcijaństwo musi bronić intymności człowieka w imię jego godności. Brutalne wkraczanie w intymność, postulowane przez dzisiejszą kulturę, w istocie realizuje średniowieczną wizję antropologii, która np., aby przeciwdziałać pokusie ciała, radziła wyobrazić sobie system trawienny pięknej kobiety. Najważniejszy jest człowiek i jego godność, nie można dopuścić, aby ziściły się najgorsze Orwellowskie wizje. Życiński mówi: „Boję się świata, w którym bez poczucia odpowiedzialności moralnej, bez głosu sumienia, można w imię sukcesu usprawiedliwić wszystko. Także zniewolenie dla naszego bezpieczeństwa”.

Oto kilka wypisów przybliżających jego wizję Kościoła i podejście do wiary: „Konieczne jest mocne rozdzielenie systemu państwowego od organizacji kościelnej. Jeśli tego nie zrobimy, będziemy mieli państwo teokratyczne, które jest nieszczęściem. (...) Nie tylko można wątpić, wątpienie jest błogosławione. Czasem trzeba dotknąć ran, żeby być bliżej sensu życia. (...) Proszę wierzyć, że nie wszystko musimy rozumieć. (...) Zmilitaryzowane chrześcijaństwo. Zgadzam się z Tischnerem, że takie chrześcijaństwo to nie chrześcijaństwo, i nie mogę zrozumieć tych, którzy tego nie rozumieją. (...) Początkiem dramatu jest przekonanie, że jesteśmy lepsi, więcej wiemy. Chrystus powiedział: »Wy jesteście światłem świata«, ale nie sugerował, że reszta to mrok. (...) Nie wolno radosnej prawdy o Zmartwychwstaniu przekładać na język buńczucznego pomachiwania szabelką. Kościół płacił nieproporcjonalnie wielką cenę za postawy tych, którzy chcieli robić użytek z szabel, nie zwracając uwagi na treść Ewangelii. (...) Czasem w Kościele w Polsce widzę ducha, który inspirował bolszewików, gdy mówili: »To, co służy utrwaleniu zdobyczy rewolucji, jest dobre«. Nie, żadne zdobycze nie usprawiedliwiają pogardy dla człowieka, nienawiści, braku tej solidarności, w której wyraża się humanizm. (...) Staram się każdego traktować indywidualnie, bo dramat każdego człowieka jest inny. Największy grzesznik, pogubiony, sfrustrowany, zasługuje na tolerancję. Wiem, że tego podejścia nie rozumie wielu ideologów trzymania się zasad za wszelką cenę. Jednak dla mnie odczłowieczone zasady są do przyjęcia w matematyce, ale nie wobec człowieka. (...) Uważam, że człowiek stanowi najważniejszą wartość. To ludzkiej godności ma służyć tolerancja, dlatego zawsze bronię ludzi, którzy znajdują się w skrajnych sytuacjach”.

Kościół wedle Życińskiego powinien stać na przecięciu światów, i nieustannie zapraszać do siebie celnika Zacheusza, choćby po to, żeby mu potowarzyszyć – „jeśli uda się go zaprowadzić do Chrystusa, to będzie wspaniale” – dodawał hierarcha. Chrystus wzywa nas do zadań najtrudniejszych, w których tkwi prawdziwe piękno życia. Życie łatwe to kicz.

Katolicyzm bez chrześcijaństwa

Życiński odwoływał się do Ewangelii, i może dlatego irytował piewców fundamentalizmu. W książce twierdzi wprost, że dostrzega utożsamianie się polskiego Kościoła z „prawicą antychrześcijańską”, dla której podejrzliwość i nieufność stają się wyrazem autoafirmacji. Dramat powstaje wtedy, gdy którykolwiek z przedstawicieli hierarchicznego Kościoła zaakceptuje tego rodzaju wypowiedzi, publicystykę, wizje. Przestrzega zatem arcybiskup przed tymi obrońcami i reformatorami Kościoła, którzy pod pozorem walki o prawdę albo zatroskania o przyszłość Kościoła pomijają chrześcijaństwo błogosławieństw, uświęcania, pojednania. Najważniejsza jest dla nich polityka wymagająca ustawicznej walki. Wiarę traktują instrumentalnie – potrzebna jest w konserwatywnej wizji świata jako ideologia. Wykorzystywana na sztandarach, wcale nie musi się ona przekładać na życie codzienne.

Arcybiskup Życiński przypomina, że już Pius XI w 1926 r. odrzucił tzw. katolicyzm bez chrześcijaństwa. Kiedy we Francji Charles Maurras propagował idee narodowego katolicyzmu, niektóre środowiska przyjmowały go entuzjastycznie, bo w prawicowych sloganach Akcji Francuskiej widziały możliwość przeciwdziałania laickim, antyklerykalnym hasłom. Ostatecznie uznano, że Akcja Francuska traktuje Kościół instrumentalnie, stawiając wyrachowanie nad wiarę w łaskę Chrystusa. Sam Maurras zadeklarował się jako agnostyk i monarchista, a dziś na jego autorytet powołują się niektórzy przedstawiciele polskiej prawicy.

Dla Życińskiego chrześcijaństwo jest religią uniwersalistyczną, dlatego nie można godzić się na sytuację, w której bardziej niż związek z Bogiem interesujące jest tropienie wrogów. Polityka i ideologia nie mogą zawłaszczać Kościoła, nie mogą wygrać z Ewangelią. Jeśli chcemy uniknąć bałwochwalstwa, trzeba przeciwstawiać się postawom antychrześcijańskim „wewnątrz” Kościoła, bez względu na to, czy „kusiciel” posługuje się retoryką lewicy czy też prawicy. Cały świat jest Chrystusowy, a „my, księża, idziemy nieść światło i łaskę w każdą rzeczywistość” – przypomina. W odwiecznym sporze o granice między tym, co cesarskie, a tym, co boskie, arcybiskup opowiadał się zawsze po stronie Ewangelii.

Samotność długodystansowca

Tego typu myślenie jest dla ideologów nie do przyjęcia. Dlatego w niektórych środowiskach z nieskrywaną satysfakcją przyjmowano doniesienia o rzekomej współpracy arcybiskupa ze służbami specjalnymi PRL-u, mogło to przecież zniszczyć autorytet metropolity lubelskiego. Nie udało się jednak. W rozdziale „Oskarżenie” arcybiskup przejmująco opowiada o inwigilowaniu go przez SB, ale nie ma w jego słowach nienawiści do oszczerców czy też do autorów artykułów na jego temat. To uczucie było mu obce. Pozostaje jednak pytanie o sytuację człowieka oskarżanego bezpodstawnie. Można mieć wielką wiarę, ale człowiek jest tylko człowiekiem, i są granice wytrzymałości ataków.

Arcybiskup pisał często o samotności Alberta Camusa, cenił i rozumiał tego pisarza. Miałem wrażenie, że pisał wtedy o sobie. Był wiernym synem Kościoła, i lojalnym członkiem Konferencji Episkopatu Polski, co mogło być dla niego czasami stresujące. Bardzo często powołuje się w rozmowie na Jana Pawła II, widać, że jest jego uczniem i naśladowcą.

W wymiarze teologii moralnej broni nauczania papieskiego. Na pytanie, czy jest przeciw środkom antykoncepcyjnym, odpowiada krótko: „tak”. Przypomina także swoją pełną pasji dyskusję z Gustawem Herlingiem- -Grudzińskim, który miał pretensje do Jana Pawła II, że apelował, by zgwałcone Bośniaczki rodziły dzieci poczęte w wyniku gwałtów. Dla arcybiskupa nie do przyjęcia była zasada: „Skrzywdzono mnie, ja mam prawo skrzywdzić dziecko”, choć od razu dodał, że rozumie inne poglądy na ten temat. W przypadku in vitro, jego zdaniem, nauka być może doprowadzi do tego, że możliwe będzie osiągnięcie zapłodnienia w organizmie matki bez eliminowania zarodków, a wtedy Kościół taką metodę zaakceptuje. Arcybiskup odrzuca przy tym zarzut, że człowiek zamienia się w ten sposób w Boga, jako teologicznie bezpodstawny. Gdybyśmy przyjęli takie rozumowanie, to Kościół musiałby w ogóle odrzucić rozwój nauki.

W ostatniej rozmowie Życiński opowiada o swoim zmęczeniu: „Nieraz, gdy wracam do domu po końskiej dawce spotkań i wykładów, myślę, że może już to wystarczy na jedno życie. Dziękowałbym Bogu i czułbym się zrealizowany, odchodząc do wieczności w 62. roku życia”. Kilka tygodni po tych słowach umiera.

Odszedł w biegu, tak jak żył. Był wybitnym uczonym: filozofem, kosmologiem, metodologiem, znawcą teorii ewolucji. To prawda. Ale przede wszystkim był dobrym człowiekiem. Na pytanie Aleksandry Klich, czy lubi ludzi, odpowiada: „Jakże mógłbym nie lubić?”.

„Świat musi mieć sens. Przerwana rozmowa Arcybiskupa Józefa Życińskiego i Aleksandry Klich”, Agora S.A., Warszawa 2012

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 09/2012