Żyć po niewierności

Nazywajmy rzeczy po imieniu: niewierność jest niewiernością. To nie znaczy, że byłych księży należy wykluczać ze wspólnoty Kościoła.

15.07.2013

Czyta się kilka minut

Rozmowa z bp. Andrzejem Czają na temat byłych księży („Odejście nie jest końcem”, „TP” nr 27) jest ważna, gdyż nareszcie obala mur między tymi, którzy – jak to zostało powiedziane – „są w środku Kościoła”, a tymi, którzy „zdradzili”. Z kolei Michał Rychert w komentarzu do tej rozmowy („Na bocznym torze”, „TP” nr 28) jasno pokazał, że nie chodzi o zdradę.

W tym drugim tekście zabrakło natomiast moim zdaniem jasnego odniesienia do wierności. Miłość zakłada wierność. Na tej podstawie małżeństwo jest sakramentem, który wiąże dwoje ludzi na całe życie. Aczkolwiek sakrament kapłaństwa w swej istocie nie zakłada celibatu (wymaga go dyscyplina kościelna), to ślubowanie dozgonnego celibatu składane przez księdza na ręce biskupa zobowiązuje do oddania życia Chrystusowi. Dlatego nadużyciem jest, gdy złamanie ślubu czystości przez odejście z kapłaństwa i zawarcie związku małżeńskiego Rychert porównuje do zmiany drogi życiowej (w ramach tej samej wierności) w przypadku Matki Teresy.

BYĆ Z KOŚCIOŁEM

Słynna zakonnica, zanim pozostawiła swoje zgromadzenie zakonne, czekała kilka lat na zgodę władz kościelnych. Nie było tak, że nagle zachciało jej się zmienić powołanie. Ona w posłuszeństwie i wierności swoim ślubom zakonnym złożonym w pierwszym zgromadzeniu czekała, aż Kościół zwolni ją z tych zobowiązań. I tak się stało. Poza tym Matka Teresa nie założyła rodziny, tylko w ramach tego samego powołania chciała lepiej służyć ubogim. I tak też się stało.

Czym innym jest odejście z kapłaństwa z powodu kobiety, co się ostatnio spektakularnie zdarza, i późniejsze starania o ewentualne uregulowanie swojej sytuacji w Kościele. Takich odejść nie potępiam – człowiek jest istotą słabą, różne bywają ludzkie walki, starcia, pokusy. Niemniej, jest to niewierność. Michał Rychert nazywa to zmianą powołania. Równie dobrze można powiedzieć, że człowiek zmieniający żonę czy męża też zmienia swoje powołanie. To prawda, że przywoływany w artykule Rycherta św. Piotr również nie pozostał wierny. Jego przykład pokazuje, że po akcie niewierności można powrócić do wierności.

Oczywiście, w przypadku złamania celibatu i związania się z kobietą nie będzie to już ta sama wierność, niemniej Bóg nie odrzuca nikogo, bo doskonale wie, że największy problem mamy właśnie z wiernością. Podobnie zresztą jak w przypadku małżeństw niesakramentalnych, Kościół również nie odrzuca byłych kapłanów. Choć w praktyce bywa różnie.

Chciałam zwrócić uwagę na dwie rzeczy. Po pierwsze: pojęcie wierności dzisiaj zwykle się nam rozmywa. Ludzie nie chcą podejmować trwałych zobowiązań. Stąd tak częste życie w związkach nieformalnych. Ponieważ księża nie są ulepieni z innej gliny, trudno się dziwić, że z trwałością zobowiązań mają trudności także i oni.

Po drugie: spotkać można dwie różne postawy. Są tacy, którzy w którymś momencie nie byli wierni swoim zobowiązaniom, ale nie zerwali łączności ani z Kościołem, ani z Chrystusem. I dla nich mam szacunek. Podam jeden przykład: niewierność przydarzyła się swego czasu Małemu Bratu Jezusa – Jacques’owi FranÇois. Wziął on odpowiedzialność za dziecko, które począł, i za kobietę, z którą się związał. Opuścił wspólnotę, ale przy tym jasno powiedział swoim przyjaciołom: „Przepraszam, że was zawiodłem. Dopuściłem się niewierności, muszę ponieść konsekwencje, ale pozostaję w Kościele”. Podobnie jak Michał Rychert, po kilku latach otrzymał dyspensę, zawarł sakramentalny związek małżeński i pozostał wierny Kościołowi.

RANA POZOSTAJE

Zastanawiam się natomiast nad pytaniem, czy osoby żyjące w związkach niesakramentalnych, podobnie jak byli księża, mogą katechizować. Oczywiście mogą pracować w różnych instytucjach kościelnych, ale czy powinni katechizować? Uważam, że pod jednym warunkiem. Wśród moich podopiecznych jest wielu takich, którzy stali się bezdomnymi z powodu niewierności Bożym przykazaniom. Często właśnie jakaś niewierność zobowiązaniom doprowadziła ich do takiej sytuacji. Mówimy sobie tak: „zobaczcie, jesteśmy żywym przykładem tego, do czego może doprowadzić niewierność. Teraz staramy się być wierni, ale niestety płacimy za stare niewierności często wysoką cenę”. Zatem gdyby były ksiądz potrafił powiedzieć w dyskusji z młodzieżą: „Przyznaję, zdarzyła mi się niewierność i na własnej skórze poznałem, że to rzecz niedobra – starajcie się być wierni”, to taka postawa mogłaby być cenna także w katechezie.

Rzecz znamienna, że wśród byłych księży, a także wśród osób żyjących w związkach niesakramentalnych, nie spotkałam osoby szczęśliwej – zawsze dotyka ich jakieś rozdwojenie. Po niewierności pozostaje rana, bez względu na to, jak się staramy ją zabliźniać.

Natomiast gdy mówimy: „Nic się nie stało. Dopiero teraz uświadomiłem sobie, że moje pierwsze małżeństwo/moje powołanie kapłańskie było pomyłką. Zatem słusznie, że złamałem ślub czystości/zmieniłem żonę”, wówczas mamy do czynienia z relatywizmem, który właściwie dyskwalifikuje do katechezy.

Nie chodzi o to, by potępiać kapłanów, którzy odeszli z kapłaństwa, ale zauważmy, że przygotowanie do małżeństwa zwykle trwa cztery wieczory, natomiast przygotowanie do kapłaństwa trwa sześć lat. Dysproporcja jest ogromna, i w przypadku księży czy zakonników trudno tłumaczyć się, że dana osoba nie wiedziała, co robi.

Pokusa niewierności może dotknąć każdego i codziennie zdarzają się nam większe czy mniejsze niewierności. Każdy z nas musi baczyć, żeby nie upaść. Niewierność jednak nigdy nie jest po prostu „zmianą powołania”.

Po akcie niewierności można odnaleźć swoją drogę w Chrystusie i Kościele. Nawet trzeba ją odnaleźć, gdyż taki akt nie jest przecież końcem świata i życie toczy się dalej. Ale ból i rozdarcie jako efekt niewierności pozostaje i tego nie ukrywajmy.

RÓŻNE WAGI NIEWIERNOŚCI

Jestem za akceptacją ludzi świadomych swej niewierności. Gdyby chcieć konsekwentnie wyrzucać niewiernych z Kościoła, zostałby w nim zapewne jedynie Pan Jezus. Za oszustwo uważam natomiast tłumaczenie, że ktoś porzucił kapłaństwo i wziął sobie żonę, bo mu się Kościół nie spodobał. Takie usprawiedliwianie jest ucieczką od rzeczywistości.

Przykład człowieka po niewierności trwającego w jedności z Kościołem może być budujący; może pokazywać Boże miłosierdzie, przebaczenie, nadzieję, możliwość powstania po upadku, czy wręcz sens chrześcijaństwa. Pod jednym warunkiem: nazywania rzeczy po imieniu.

To prawda, że niewierności mają różną wagę. Inną wagę ma porzucenie starej żony dla młodszej kobiety, a inną zostawienie alkoholika, który przez lata fundował piekło, i związanie się z kimś, kto oferuje prawdziwą troskę i miłość. Podobnie inne znaczenie ma porzucenie kapłaństwa i staranie się za wszelką cenę o naprawienie sytuacji poprzez trwanie w jedności z Kościołem (tak jak Michał Rychert), a inne, gdy były ksiądz tłumaczy swoje zachowanie wadami Kościoła.

Na koniec pozostaje pytanie: dlaczego Kościół po próbnym okresie reguluje sytuację byłych księży, a nie chce się zgodzić na legalizację powtórnych małżeństw? Godzi się na drugie małżeństwo tylko, gdy udowodnione zostanie, że pierwsze zawarto w sposób nieważny.

Związane jest to z faktem, że celibat nie łączy się z istotą kapłaństwa, natomiast do istoty sakramentu małżeństwa przynależy jego nierozerwalność. Można być zatem żonatym kapłanem – jak to jest np. w Kościele greckokatolickim. Natomiast, jeśli małżeństwo zawarto w sposób ważny, to na razie Kościół katolicki nie rozpoznaje, że ma władzę jego rozwiązania. Nie wykluczam jednak, że z czasem w Kościele katolickim pogłębiony zostanie temat powtórnych małżeństw, gdyż dochodzi do nich z bardzo różnych powodów.


NOTOWAŁ ASK

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 29/2013