Zrób sobie raj, czyli e-żałoba.pl

W internecie działają wirtualne cmentarze. Znicz kosztuje 50 zł, ale świecić ma się „na zawsze”. Można nawet ustawić pogodę.

23.08.2014

Czyta się kilka minut

 / Fot. wirtualnycmentarz.pl
/ Fot. wirtualnycmentarz.pl

Z internetu wiemy tyle: urodziła się w styczniu, 34 lata temu, w jednym z większych miast w centrum Polski. Lubiła film „Slumdog. Milioner z ulicy” oraz książkę pod tym samym tytułem. Padają w niej ważne dla jej historii słowa: „Czasem pragnę zatrzymać wszystkie zegary świata, strzaskać wszystkie lustra i sprawić, żeby moja twarz pozostała młoda na wieki”. Skończyła katolickie liceum, studia na katolickim uniwersytecie. Pracę znalazła na obczyźnie, którą w końcu polubiła.

Do przyjaciół z Polski pisała na naszej-klasie. W wolnych chwilach lubiła sprzątać, chodzić na spacery i spędzać czas ze swoim chłopakiem. Miała psa o hinduskim imieniu. „Szukała źródeł wiary żywej”, jak po wszystkim napisał w internecie jej ojciec. Pielgrzymowała na Jasną Górę i modliła się przed obrazem Pani Jasnogórskiej. Śpiewała w parafialnym chórze. W Indiach szukała Boga w opuszczonych świątyniach, ludziach i przyrodzie. Krytycznego dnia miała wolne, wzięła się za mycie okien. Parapet był za wąski. Źle stanęła.

Możemy uczcić jej pamięć za drobną opłatą: wysyłając esemesem lub zlecając przelew on-line.

Między jednym piwem a drugim

Grób Agnieszki znalazłem na „wirtualnym cmentarzu”, specjalnej stronie internetowej, nie ruszając się sprzed komputera.

W Polsce żałobnicy mają do wyboru kilka portali, z czego dwa największe: Virtualheaven.pl i Wirtualnycmentarz.pl. Portale służą do tworzenia grobów w sieci. Wirtualną mogiłę można wykupić za odpowiednią stawkę, opiekować się nią, wracać do niej o dowolnej porze, przystrajać w kwiaty i znicze (odpłatnie). Jest jeszcze portal Grobonet.com, ale w tym przypadku mamy do czynienia ze zbiorem wirtualnych odpowiedników grobów istniejących w rzeczywistości.

Portal Wirtualnycmentarz.pl wyróżnia się przede wszystkim wyglądem – twórcy zadbali o grafikę, która wprowadza odwiedzających w odpowiedni nastrój. Wita nas cmentarna brama, którą przekraczamy jednym kliknięciem. W tle – smutna muzyka. Można wybrać pogodę na czas odwiedzin. Każdy wirtualny nagrobek zawiera przynajmniej podstawowe dane o zmarłych: daty i miejsca narodzin i śmierci, czasami kilka słów wspomnień, niekiedy zdjęcia. Znicze i wpisy pamiątkowe można zostawiać anonimowo.

„Mieszkałem dość długo w Anglii i tamten sposób chowania zmarłych i spopielania zwłok bardzo mi się podobał” – mówił portalowi NaTemat.pl twórca strony. „Tyle że kremowanie ludzi nie pozostawia po nich śladu, który wywołałby wśród bliskich wspomnienia. Trudno przywoływać je wyłącznie z głowy. Taki impuls daje właśnie odwiedzenie cmentarza, także tego wirtualnego. Stwarza on przecież okazję do zadumy, wspomnień, do wykonania pewnych czynności, jak na przykład stawianie kwiatów i świecenie zniczy”.

Właściciel wirtualnego cmentarza twierdzi, że miesięcznie portal notuje ok. 30 tys. odwiedzin. „Historię tworzą ludzie, o których pamięć należy zachować dla przyszłych pokoleń” – napisał administrator na stronie Wirtualnycmentarz.pl. „Na tym cmentarzu w wirtualnym świecie przetrwamy do końca dziejów ludzkości dzięki internetowi, który przechowa informacje o nas i naszych bliskich”.

„Nie rozumiem takich inicjatyw” – skomentował ks. Wojciech Lemański na portalu NaTemat.pl. „Grobów nie odwiedza się siedząc przy komputerze, między jednym piwem a drugim”.

1 listopada 2013 r. na stronę weszło 700 tys. osób. Padły serwery.

W internecie ludzie są dobrzy

Pani Barbara prowadzi do pokoju, jakich wiele w tym bloku: ciasno, ale schludnie, tapczan pod koronkową narzutą, meblościanka, a na niej święte figurki, święte obrazki na ścianach. Ale w tym typowym pokoju emerytki w centralnym miejscu jest coś, co burzy stereotyp: komputer.

Włączony nawet teraz. Rozgrzany; musiał chodzić od rana. Barbara – kobieta w podeszłym wieku – otwiera przeglądarkę i loguje się w portalu dla żałobników.

– Odszedł pięć lat temu – zaczyna opowiadać, nie odrywając wzroku od ekranu. – Przepraszam, jak sobie o tym myślę, to zaraz płaczę.

Byli dobrym małżeństwem. Na złote gody on ją jeszcze przez próg przenosił. No i co? Parę lat, parę przerzutów. Po chłopie.

– Na cmentarz mam niedaleko – mówi pani Barbara. – Ale nie zawsze mam siły, chęci, motywację. Cmentarz jest miejscem przygnębiającym. Mnie nie smuci, że starą wdową jestem, że nic dobrego mnie już w życiu nie czeka. Nie. Mnie smucą ludzie, którzy tam przychodzą, ja na cudzą tragedię nie mogę patrzeć. Oj, przepraszam, że tak dzisiaj płaczę.

Komputer pani Barbarze kupił syn. Internet założył, pokazał, gdzie kliknąć. Wirtualny cmentarz znalazła sama. Odtąd raz w tygodniu odwiedza męża realnie, a codziennie wirtualnie.

– Oglądam sobie, czytam, co napisałam i co piszą ludzie – opowiada. – Przyjemnie się człowiekowi robi. W internecie ludzie są dobrzy. Jestem im wdzięczna, że chce im się tego esemesa wysłać, znicz wykupić. Nie każdy by tak potrafił. A w internecie potrafią.

– Wie pan, ja już mam wszystko zaplanowane – kończy pani Barbara. – Nawet parę groszy już odłożyłam, bo to trochę kosztuje. Syn też już wie, powiedziałam mu: „Kupisz mi za to miejsce przy ojcu. W internecie”.

Spełnienie obowiązku

Zdaniem dr. Roberta Wyszyńskiego, socjologa z Uniwersytetu Warszawskiego, wirtualne groby „stawiane” bliskim mogą być pewną formą przeżywania żałoby: – Przeżywanie żałoby, ale i proces pogodzenia się ze stratą, możliwe są nie tylko w „realu”, ale również w sposób „wirtualny”. W czasach gigantycznej migracji wewnętrznej i zewnętrznej opiekowanie się grobem w „realu” jest często dla najbliższych niemożliwe. Stąd też nie tylko popularność wirtualnych cmentarzy, ale w ogóle rozkwit firm zajmujących się opieką nad grobami ziemnymi: sprzątaniem, zapalaniem zniczy, dbaniem o kwiaty etc.

Potrzebę stworzenia wirtualnej przestrzeni dla zmarłego dr Wyszyński porównuje do potrzeby kremacji zwłok: – Na podstawie wywiadów, które przeprowadzili na ten temat moi studenci, można wnioskować, że jednym z ważnych powodów kremacji jest samotność lub emigracja, i obawy o dalsze losy doczesnych szczątków, którymi nie mogą zająć się najbliżsi, żyjący najczęściej daleko poza granicami. Wirtualne groby to również oznaka dbania o pamięć o bliskich na odległość.

– Jednak niezależnie od motywacji wyboru kremacji jako sposobu pochówku – dodaje Wyszyński – dla części osób, których najbliżsi zostali poddani kremacji i złożeniu do wspólnego grobu rodzinnego lub rozrzuceniu popiołów (u nas nielegalnemu), wirtualna usługa żałobna jest jedynym sposobem na przeżycie żałoby, pogodzenie się z odejściem bliskiego. Jest po prostu „spełnieniem obowiązku”.

Anioł dnia

Miejsce na Wirtualnycmentarz.pl kosztuje 20 zł. Od osoby. W przypadku grobu wieloosobowego kwota pomnoży się przez liczbę „pochowanych”. Cena za zapalenie wirtualnego znicza kształtuje się w zależności od czasu, w którym światełko będzie się palić – za jeden dzień nie zapłacimy nic, miesiąc kosztuje 9 zł, 180 dni – 20 zł, „na zawsze” – 50 zł. Plus VAT. Tyle samo zapłacimy za wirtualne kwiaty. Jest też opcja grobu VIP (300 zł plus VAT). „Zaprojektujemy i wykonamy grobowiec specjalny dla Twoich bliskich – wyjaśnia właściciel portalu. – „Wygląd grobowca oraz pejzaż zostanie ustalony z Tobą. Nie poniesiesz żadnych dodatkowych kosztów”.

Zwiedzam wirtualny cmentarz. Pada deszcz, gra smętna muzyka.

Erwin P. (zm. 1969) był ojcem pięciorga dzieci. „Zmarł za wcześnie” – jak pisze „Sławek” w wirtualnym wspomnieniu. Barbara W. (zm. 2011), ładna brunetka, uśmiecha się z czarno-białego zdjęcia. Wpisów pamiątkowych brak. Dwa bukiety kwiatów i znicz wykupione przez „Andrzeja”. Teresa A. (zm. 2013), znana jako „babcia Tesia”. Jedno zdjęcie, kilkanaście wpisów pamiątkowych. „Mamusiu!” – tak wszystkie zaczyna Beata, córka. „Jesteś nienamacalnie, bo w moim sercu i mojej pamięci”.

Wśród odwiedzających groby często zdarzają się przypadkowi goście, egzaltowani ciekawscy, którzy sami przyznają: „Zmarłego nie znałem, ale poczułem potrzebę uczczenia pamięci”. Ich wpisy zawierają zwykle najwięcej znaków, emotikonów, buziek i całych rysunków. Wpisy bliskich najczęściej są skromne, pozbawione ozdobników. Egzaltowany język, „płaczliwość” – to obok kiczowatego wyglądu naczelna cecha polskich wirtualnych nekropolii.

Na Virtualheaven.pl można stworzyć niebo w kilka minut. Najpierw trzeba wybrać tło: niebiańskie z chmurkami, ogrodowe z drzewkami, z domkiem w secesyjnym stylu, z motywem notesu, pokoju dziecinnego itp. Potem pakiet: podstawowy (jedno zdjęcie, krótka historia), standardowy (galeria zdjęć, galeria audio, galeria wideo), rozszerzony (sekcje „marzenia”, „rocznice”, „prywatność”), indywidualny (wszystkie funkcje plus wymyślone przez klienta). Za ostatni cena do uzgodnienia, reszta za darmo.

Bliscy Leokadii S. wybrali na przykład tło z domkiem oraz pakiet z sekcjami „marzenia” i „rocznice”, których zresztą nie wypełnili, podobnie jak „życiorysu”. Bliscy Edwarda D. (tło fioletowe, z motylkami) napisali, że „żałość jest nie do ugaszenia”, mimo że od śmierci taty minęło dokładnie 30 lat. Zapalili kilkanaście zniczy. Bliscy Józefy K. wspominają jej bogate życie: zasługi dla rodzinnego miasta, odznaczenia, chlubną działalność w Solidarności. Zapalili dziewięć świeczek.

Codziennie w wirtualnym niebie wybierany jest „anioł dnia”. Dziś jest nim Jana W. Ma 119 świeczek i wspomnienie składające się ze 160 słów, z których wyróżnia się cytat z nieznanego autora: „Nie płaczcie nad moim grobem. Mnie tam nie ma. Ja nie umarłam”.

Najtańsza opcja

Przy wirtualnym nagrobku Agnieszki, jak w przypadku większości wpisów pamiątkowych, i tu dominują powierzchowne, pisane naprędce, niedbałe. Z pogrążoną w smutku rodziną Agnieszki łączy się ktoś o nicku „Muga” („Spoczywaj w pokoju”), „Po prostu ja” („Cóż powiedzieć? Smutek”) i „Gosia”, która do kondolencji dołącza wirtualną świeczkę – [*]. Pamięć Agnieszki można uczcić na kilka sposobów, w przystępnej cenie – maksymalnie 4 zł za znicz. Spośród kilku opcji wybieram najtańszą: „Aby zapalić losowy znicz za jej duszę, wyślij smsa, koszt 2,46 zł brutto”.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Reporter, z „Tygodnikiem” związany od 2011 r. Autor książki reporterskiej „Ludzie i gady” (Wyd. Czerwone i Czarne, 2017) o życiu w polskich więzieniach i zbioru opowieści biograficznych „Himalaistki” (Wyd. Znak, 2017) o wspinających się Polkach.

Artykuł pochodzi z numeru TP 35/2014