Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Jesteśmy według Pani Hajnosz „bezduszni”, bo przybijamy pieczątki „do decyzji NFZ”, zamiast wertować opasłe tomiska, aby sprawdzić każdy z kilku lub kilkunastu leków wpisywanych na recepcie. Jesteśmy też „bezmyślni” i czekamy, aż koncerny nas „ugoszczą”. Pozwolę sobie również być nieuprzejma: moim skromnym zdaniem Pani Redaktor jest stronnicza i pozbawiona wiedzy na temat tego, jak wygląda nasze życie.
Za ciężką i odpowiedzialną pracę lekarza na oddziale neurologii, gdzie zajmuję się chorymi z udarami mózgu, otrzymuję 1970 zł „na rękę”. Czy to na tyle dużo, aby przywoływać wypowiedź Kazimiery Szczuki o zatracie etosu? Podobną pensję otrzymuje sekretarka w prywatnej firmie, w której pracuje mój mąż. Naturalnie mogę dyżurować. I dyżuruję. Jedno z pierwszych pełnych zdań, które wypowiedziała do mnie moja obecnie trzyletnia córka, brzmiało: „Dziękuję Ci, mamo, że wróciłaś do domu”. Taka (prócz śmiertelnego zmęczenia) jest cena całodniowych dyżurów.
Autorka twierdzi, że w Polsce ubezpieczeni są praktycznie wszyscy i że łatwo mogą to udowodnić. Problem w tym, że oprócz bycia bezrobotnym zarejestrowanym, dzieckiem, ciężarną i zatrudnionym na umowę o pracę, są jeszcze inne „formy życia”. W Polsce są setki tysięcy samozatrudnionych, którzy udowadniają swoje ubezpieczenie, dostarczając dowód przelewu do ZUS-u. Są też bezrobotni, którzy się nie zarejestrowali i nie są ubezpieczeni. Czy w chwili czytania tego listu mają Państwo odcinek, udowadniający, że są Państwo ubezpieczeni, bo jeśli cegła spadnie Państwu na głowę i trafią Państwo do mnie na SOR, to według nowych przepisów nie powinnam Państwu wypisać recept refundowanych...
Dlaczego ja mam się zajmować sprawdzaniem tego wszystkiego? Czy pani Hajnosz wystawiając fakturę (lub podpisując umowę o dzieło) za artykuł dla „TP”, chciałaby sprawdzać, czy „Tygodnik” przypadkiem nie zalega z podatkiem dochodowym lub VAT? Może powinna też sprawdzić, czy w redakcji jest dostatecznie dużo gaśnic, w końcu przepisy przeciwpożarowe to też ważna sprawa? Czy chciałaby odpowiadać finansowo za każdą literówkę, która znalazłaby się w tekście przekazanym do redakcji? A, zapomniałam, przecież redakcje zatrudniają korektorów – więc tym autorka nie musi się przejmować.
Zostałam lekarzem, bo chcę leczyć ludzi, zostałam w Polsce, bo to moja ojczyzna i chcę w niej wychowywać moje dzieci, choć nie mam problemu ani z językami obcymi, ani z komunikacją z ludźmi, i wiem, że mogłabym żyć w prawie każdym miejscu na świecie. Pracuję ciężko, zarabiam mało, jestem dzielna, nie narzekam. Ale nie pozwolę źle wypowiadać się o mnie i moich kolegach osobie, która bałagan, jaki spowodowała nowa ustawa, traktuje jako okazję, aby „przejechać się” po lekarzach.
JOANNA WEISS
(LEKARKA, MŁODSZY ASYSTENT ODDZIAŁU UDAROWEGO SZPITALA WOJEWÓDZKIEGO W POZNANIU, DYŻURUJĄCA RÓWNIEŻ W NEUROLOGICZNEJ IZBIE PRZYJĘĆ SZPITALNEGO ODDZIAŁU RATUNKOWEGO W/W SZPITALA)