Zimna (cyber)wojna

Niby to nic nowego: zarzut, że chińskie państwo prowadzi agresywne działania w cyberprzestrzeni przeciwko USA, pojawia się od lat.

25.02.2013

Czyta się kilka minut

Nieustannie słychać o cyberatakach na firmy i instytucje w USA. Ich celem jest cyberszpiegostwo: agresor przenika do sieci komputerowych, by na masową skalę wykradać dane. Jednak raport, który opublikowała właśnie amerykańska firma Mandiant, zajmująca się bezpieczeństwem informatycznym – i zapewne działająca na zlecenie władz USA – to nowa jakość. Dotąd uważano, że problemem utrudniającym prawne uregulowanie kwestii międzypaństwowej agresji w sieci jest niemożność zidentyfikowania sprawcy. Teraz po raz pierwszy ktoś jest tak blisko wykazania, że to możliwe: raport dowodzi, że za stu kilkudziesięcioma przeanalizowanymi cyberatakami na USA stoi jednostka wojskowa nr 61398 armii chińskiej z Szanghaju (Chińczycy, rzecz jasna, zaprzeczają).

Oczywiście, nie tylko Chiny uprawiają taki proceder. W wyścigu zbrojeń w cyberprzestrzeni uczestniczy wiele państw; od dawna już polem konfliktów jest – obok lądu, morza, powietrza i kosmosu – również cyberprzestrzeń. Kwestia prawna tu nie istnieje, a kwestia moralności (kto dobry, a kto zły) zależy od „punktu siedzenia”. Przecież to USA i Izrael pierwsze przekroczyły umowną czerwoną linię: dzięki niedyskrecji otoczenia Obamy wiemy, że to on wydał rozkaz do amerykańsko-izraelskiej operacji „Olimpic Games”: ataku na irańskie instalacje wzbogacania uranu przy pomocy bojowego programu komputerowego. Chińczycy tej linii jeszcze nie przekroczyli, koncentrują się na hurtowym szpiegostwie i budowaniu zdolności bojowych – podobnie jak w zbrojeniach atomowych, istotną rolę w cyberprzestrzeni odgrywa odstraszanie.

Osiągnięcie firmy Mandiant mogłoby się przyczynić do ucywilizowania cyberprzestrzeni. Ale tak pewnie nie będzie, jej raport to oręż polityczno-wizerunkowy. Także USA nie są raczej zainteresowane tworzeniem międzynarodowych cyberkonwencji; w końcu amerykańsko-izraelskie cyberataki na Iran trwają podobno nieustannie. Aby wspólnota międzynarodowa coś tu ustaliła, musi dojść do spektakularnej tragedii. Jak zwykle w historii.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz, kierownik działów „Świat” i „Historia”. Ur. W 1967 r. W „Tygodniku” zaczął pisać jesienią 1989 r. (o rewolucji w NRD; początkowo pod pseudonimem), w redakcji od 1991 r. Specjalizuje się w tematyce niemieckiej. Autor książek: „Polacy i Niemcy, pół… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 09/2013