Za szmatławe pieniądze

Właściciele MDI obiecali klientowi zablokować zmianę ustawy, a potem systematycznie wprowadzali mnie w błąd, gdy próbowałem tę sprawę wyjaśnić.

17.09.2013

Czyta się kilka minut

 / Rys. Zygmunt Januszewski
/ Rys. Zygmunt Januszewski

Dla mnie wszystko zaczęło się od jednego zdania. Przeczytałem je w prezentacji, którą firma MDI Strategic Solutions Macieja Gorzelińskiego i Rafała Kasprowa dostarczyła swojemu klientowi, czyli Orłowi Białemu. Brzmiało: celem kampanii jest „powstrzymanie niekorzystnych zmian regulacyjnych zaproponowanych w projekcie Ustawy oraz możliwe pełne zachowanie status quo”.

Nie wiedziałem wtedy dokładnie, ani o jaką ustawę chodzi, ani o jakie i komu służące zmiany. Zdębiałem dopiero wtedy, gdy sprawdziłem, że cel kampanii został osiągnięty. Zanim to się stało, był szum w prasie, dyskusje „ekspertów”, akcje „ekologiczne” i dużo demagogii.

Chciałem się dowiedzieć, co takiego się stało, że Ministerstwo Środowiska, które w lipcu 2012 r. chciało zliberalizować zapisy ustawy o bateriach i akumulatorach (konkretnie artykuł 63, paragraf 2), nagle się z tych zmian wycofało. Idąc krok po kroku odkrywałem, że za większością działań stoi właśnie MDI. Opisałem to w tekście „Orzeł może” – w poprzednim numerze „Tygodnika”.


CZYJA TA RĘKA?


Szukając po omacku, trafiłem do gen. Adama Rapackiego, byłego wiceministra spraw wewnętrznych. Kierowana przezeń Kancelaria Bezpieczeństwa Rapacki i Wspólnicy przygotowała raport o dzikim recyklingu akumulatorów, który grozi Polsce w przypadku, gdy Ministerstwo Środowiska zmieni artykuł 63 ustawy. Generał był częstym gościem mediów, gdzie snuł apokaliptyczne wizje, co się stanie, jeśli ministerstwo nie zmieni zdania. Mówił o ołowicy, na którą będą umierać dzieci.

W czasie rozmowy ze mną Rapacki przyznał, że za przygotowanie raportu zapłacili mu lobbyści działający na rzecz Orła Białego, a spółka MDI, którą firma Orzeł Biały wynajęła, by powstrzymać niekorzystne dla niej zmiany regulacyjne, dostarczyła mu wkładu intelektualnego – czyli odpowiednich dokumentów. Jego raport współbrzmiał z PR-owskim przesłaniem MDI, które brzmiało: „konsekwencją zmian legislacyjnych będzie niebezpieczeństwo skażenia środowiska, prowadzące do poważnego zagrożenia zdrowia i życia człowieka”. Nie wiem, jaka jest wiarygodność raportu Rapackiego, ale wiem, że w stu procentach pasował do założeń planowanej kampanii.

O naszej rozmowie gen. Rapacki musiał opowiedzieć właścicielom MDI, bo następnego dnia zadzwonił do mnie zaniepokojony Maciej Gorzeliński, by zapewnić, że... żadnych dokumentów Rapackiemu nie dostarczali, że w ogóle z nim nie współpracują i – co najważniejsze – że nie prowadzili żadnych działań zmierzających do zmiany ustawy. Po prostu za jakieś „szmatławe pieniądze” wzięli udział w dość marginalnym przedsięwzięciu, o którym dziś słabo pamiętają. Od tej pory MDI trzymało się zasady: jak cię złapią za rękę, mów, że to nie twoja ręka.

Równie stanowczo Maciej Gorzeliński i Rafał Kasprów zapewniali mnie początkowo, że to nie ich firma wyprodukowała propagandowy film, że nic nie wiedzą o pomyśle wykorzystania w ich kampanii Janusza Palikota i nie stoją za akcją zbierania podpisów pod petycją do ministra Marcina Korolca. Jeśli dziś pytają, czy jakiś dziennikarz został wprowadzony przez nich w błąd, to odpowiadam: tak, ja, i to wielokrotnie.


SPONTAN


Gorzeliński i Kasprów pytają, co w tym złego, że ich klient podejmował działania zmierzające do powstrzymania zmian w ustawie, która w niego uderzała. Nic – odpowiadam. Trzeba było tylko o tym uczciwie powiedzieć. Skoro MDI podjęło się wywierania wpływu na władzę w procesie stanowienia prawa, powinno było się wcześniej zarejestrować w rejestrze lobbystów. Tak stanowi prawo. Firma musi informować, w interesie jakiego klienta działa. Jak napisała w tej sprawie Joanna Delbar, wiceprezes zarządu Związku Firm Public Relations: „Każda kampania informacyjna czy społeczna powinna być wyraźnie oznaczona, jeśli jest realizowana na czyjeś zlecenie (...) społeczeństwo ma pełne prawo wiedzieć, kto za tymi działaniami stoi i w czyim interesie jest prowadzona dana kampania”.

Dlaczego MDI tego nie zrobiła? To oczywiste i można o tym przeczytać we wspomnianej prezentacji dla Orła Białego. Kampania ma wyglądać na spontaniczną akcję społeczną, bo inaczej straci na wiarygodności. MDI rekomenduje klientowi, by się nie ujawniał: żeby się ukrył, bo jak wyjdzie na jaw, że walczy o własne interesy, to sobie zaszkodzi.

Na pewno nie są to normalne i zdrowe dla demokracji działania, jak zapewniają Maciej Gorzeliński i Rafał Kasprów. A czy można je nazwać korupcją lub nielegalnym lobbingiem? Tego nie wiem, bo nie jestem ani prokuratorem, ani sędzią.


ZIELONI


Skąd się wzięli ekolodzy w moim tekście? Dowiedziałem się o nich od Krystyny Czubówny, która powiedziała mi, że zwrócili się do niej obrońcy środowiska prosząc o pomoc przy realizacji filmu. Widocznie MDI zapomniało jej powiedzieć, że sprawa jest komercyjna i że firma pracuje za pieniądze i na zlecenie klienta (skądinąd Maciej Gorzeliński twierdził ostatnio, że film zrealizowano za ich prywatne pieniądze). Dziennikarze, np. portalu Natemat.pl, też myśleli, że film przygotowali ekolodzy, i nawet poświęcili ich świetnym pomysłom tekst.

To Krystyna Czubówna i Władysław Grzywna powiedzieli mi dwa miesiące temu, że nie wzięli za swoją pracę pieniędzy. Nie skarżyli się, bo byli pewni, że biorą udział w kampanii społecznej. Trudno mi było pytać MDI, czy faktycznie zapłaciło artystom, skoro Gorzeliński z Kasprowem długo utrzymywali, że z tym filmem nie mieli nic wspólnego.


PUSTA KOPERTA


Tak samo jak z fejsbukową stroną „Nie róbcie kwasu”. Maciej Gorzeliński przekonywał mnie, że prowadzą je jakieś ekolożki, a gdy odkryłem, że stoi za tym kluczowy konsultant MDI Agnieszka Hulewicz, powiedział, że pewnie robi to prywatnie, po pracy. A to właśnie Hulewicz organizowała akcję zbierania podpisów pod petycją do ministra środowiska o treści: „My niżej podpisani zwracamy się do pana ministra Korolca o pozostawienie artykułu 63 ust. 2 ustawy o bateriach i akumulatorach w dotychczasowym brzmieniu”. W tym przypadku właściciele MDI również długo mnie przekonywali, że to nie ich ręka.

Przyznaję: dopiero z publikowanego tu tekstu Gorzelińskiego i Kasprowa dowiedziałem się, że petycja nigdy nie została wysłana. Ale w takim razie oszukani zostali nie tylko ci, którzy ją podpisali, ale też 3,5 tys. czytelników strony „Nie róbcie kwasu”. 11 lutego 2013 r. znalazła się na niej informacja, że petycja została zapakowana do koperty, pisane są pisma przewodnie i wkrótce zostanie wysłana do ministra. Do krótkiego tekstu dołączono nawet zdjęcie, na którym widać kopertę z listem, więc wszystko sprawia wrażenie wiarygodnego przekazu. To też była nieprawda?


TEZY


Anonimowego dziennikarza, na którego powołuję się w tekście, znają dobrze Rafał Kasprów i Maciej Gorzeliński, bo dostarczają mu systematycznie materiałów dotyczących spraw, którymi akurat się zajmują. Pracuje w dziale gospodarczym dużej gazety i był jedną z osób, które w zastępstwie Adama Wajraka pełniły dla MDI rolę zapalnika – czyli osoby, od której zaczęła się kampania prasowa Orła Białego.

Nagrałem rozmowę z tym dziennikarzem i jeśli MDI wytoczy mi któryś z zapowiadanych procesów, będę mógł przekazać zapis sądowi. Nie mamy tu do czynienia ze źródłem dziennikarskim w sensie ustawy prasowej, więc będę mógł ujawnić też personalia mojego rozmówcy. Nie zrobiłem tego w publikacji, bo mnie o to prosił. Gdyby jego szefowie dowiedzieli się, na czym polega jego współpraca z MDI, mógłby mieć kłopoty.

Rzecz w tym, że jest to jeden z wielu dziennikarzy „generujących teksty na zlecenie MDI” (takiego sformułowania firma używa w dokumentach wysyłanych do klientów). Ich nazwiska z wycinkami tekstów MDI dostarcza swoim klientom, a oni nie potrafią utrzymać tych raportów w tajemnicy.

Żaden dziennikarz nie chciałby przeczytać o sobie, że tez do felietonów dostarcza mu MDI. A tak właściciele firmy piszą do swojego klienta o znanym felietoniście, m.in. „Rzeczpospolitej” i „Dziennika Gazety Prawnej”.


MARZENIA


To ja poinformowałem Adama Wajraka, że znalazł się w ofercie dla Orła Białego – uznał to za nadużycie i draństwo. Opowiadał, że MDI zwróciło się do niego z propozycją napisania tekstu o ustawie, ale odmówił. Stało się to zresztą znacznie później, niż trafił do oferty.

MDI nie poinformowała Adama Wajraka, jaką rolę miał pełnić w jej biznesowych planach. Miał przecież zainicjować razem z organizacją Greenpeace ruch społecznego sprzeciwu. Wajrak z Greenpeace’em robią bezpłatnie zadymę, a jej prawdziwy inicjator inkasuje od klienta co miesiąc 20 tys. euro plus dodatkowe koszta – to chyba marzenie każdego PR-owca.

Jeśli chodzi o debatę publiczną, to znalazłem kilkanaście tekstów, których wspólnym mianownikiem jest hasło: nie pozwól politykom truć nas kwasem i ołowiem – nie pozwól zmienić ustawy. Ukazywały się w największych polskich gazetach, wpisując się w strategię zaplanowaną przez MDI i posługując się taką samą argumentacją, jak w prezentacji dla Orła Białego planowała MDI.

Najlepiej obrazuje tę debatę prasowe śniadanie w redakcji „Rzeczpospolitej”, gdzie w dyskusji wzięło udział dwóch lobbystów działających w imieniu Orła Białego, pracujący za pieniądze tych lobbystów gen. Adam Rapacki, profesor, któremu MDI dostarcza tez do felietonów, i jeden prawdziwy (mam nadzieję) ekolog.

Skoro firma Gorzelińskiego i Kasprowa obiecała klientowi opublikowanie tekstów w największych polskich mediach, to widocznie miała sposób, by tego dokonać. Powołałem się uprzednio na artykuły Marcina Piaseckiego („Dziennik Gazeta Prawna”) i Witolda Gadomskiego („Gazeta Wyborcza”). Obaj nie potwierdzili, by w tych publikacjach kierowali się materiałami dostarczonymi przez MDI. Pytałem ich o to, bo w oficjalnych dokumentach MDI chwali się współpracą z oboma dziennikarzami.


JEDEN GŁOS


Polemizując ze mną na łamach „Gazety Wyborczej”, Witold Gadomski powołał się na dokument, który właściciele MDI podsunęli również mi, przekonując, że za zmianą ustawy stoi firma Loxa. Dodam, że w rozmowie ze mną Maciej Gorzeliński zasugerował, że to jego firma dostarczyła Gadomskiemu pismo Loxy. Zapytałem o to wprost pana redaktora: powiedział, że to niestosowne pytanie.

Dlaczego ten dokument jest taki ważny? Oprócz straszenia „ołowiową apokalipsą”, innym celem kampanii MDI było „stworzenie powszechnego przekonania o nielogiczności zaproponowanych zmian, jak również niejasności celu proponowanych zmian”. Pismo Loxy świetnie się do tego nadawało. MDI utrzymuje, że zimą 2011 r. ta firma lobbowała za zliberalizowaniem ustawy i udało jej się skutecznie zmanipulować Ministerstwo Środowiska, które rok później, tworząc nową ustawę, działało w jej interesie.

Małgorzata Szymborska z Departamentu Gospodarki Odpadami Ministerstwa Środowiska, która pracowała przy tej ustawie i z którą o tym rozmawiałem, twierdzi jednak, że to nieprawda. Opowiada, że jedynym powodem prac nad ustawą było jej dostosowanie do wymogów Unii Europejskiej. Nie natrafiłem na żadne ślady wskazujące na działania Loxy w 2011 r. Z pewnością rok później nic w tej sprawie już nie robiła. Izba Gospodarcza Metali Nieżelaznych i Recyklingu oraz Polska Izba Gospodarcza „Ekorozwój”, reprezentujące interesy Orła Białego, to jedyni lobbyści zarejestrowani w Ministerstwie Środowiska do tej ustawy. Trudno sobie wyobrazić, by Loxa, której również miało na tym zależeć, nie wynajęła lobbystów, by pilnowali jej interesów.

Na przełomie 2012 i 2013 r. w debacie publicznej słyszany był tylko jeden głos: MDI i lobbystów Orła Białego. Śladu wpływów Loxy nie widać. Może nie było jej stać na wynajęcie firmy z branży PR?

Na niczym innym mi nie zależało, jak na wyjaśnieniu tej sprawy. Udało mi się jedynie złapać Gorzelińskiego i Kasprowa na kilku rozminięciach się z prawdą, pokazać metody działania i delikatnie zapytać, czy doszło do złamania ustawy o lobbingu. Skoro jest tyle niejasności w tej sprawie, może warto, by wyjaśniły to odpowiednie służby. Na razie urzędnicy Ministerstwa Środowiska i posłowie, którzy tak ochoczo składali interpelacje, nabrali wody w usta.


KWITY


Pamiętam moje ostatnie spotkanie z partnerami zarządzającymi firmy MDI Strategic Solutions. Nie potrafię o nim zapomnieć. Maciej Gorzeliński przyniósł wtedy dokumenty mające skompromitować osoby, które weszły im w drogę. Mówił, że chciałby ich użyć. Wiem, że próbowano nimi zainspirować kilka gazet. Z zemsty? By postraszyć innych? By pokazać, że na każdego są haki? Tego nie wiem. Faktem jest, że kwity na redaktora naczelnego tygodnika „Wprost” MDI wpuściła już do sieci.

Gorzeliński i Kasprów pokazywali mi też materiały na człowieka, z którym wcześniej dość blisko współpracowali, a nawet odwiedzali się w domach. Gdy je oglądałem, zastanawiałem się, ile takich dokumentów znajduje się w przepastnych archiwach MDI, w jaki sposób są one wykorzystywane i w jakich celach.

Czy mieli też coś na mnie? Nie mam pewności. Ale gdyby cokolwiek mieli, na pewno by tego użyli. 


OD REDAKCJI: W sprawie artykułu „Orzeł może” otrzymaliśmy również oświadczenie firmy Orzeł Biały i Stanowisko Izby Gospodarczej Metali Nieżelaznych i Recyklingu. Znajdą je Państwo na naszej stronie internetowej.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz prasowy, reporter i publicysta. Autor zbioru reportaży Kafka z Mrożkiem. Reportaże pomorskie (2012), Sześć pięter luksusu. Przerwana historia domu braci Jabłkowskich (2013) oraz Elegancki morderca… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 38/2013