Wzmożenie

Król jest jeden, ale kilka metrów przed nim stoi jeszcze ktoś. Cichy, skromny zakonnik, który ku chwale Królestwa Bożego i jak najbardziej doraźnych interesów po raz kolejny ustawia figury na szachownicy.

01.10.2012

Czyta się kilka minut

Warszawa, 29 września 2012 r. / Fot. Michał Olszewski
Warszawa, 29 września 2012 r. / Fot. Michał Olszewski

Przebudzenie następuje na długo przed marszem.

Im bliżej dnia demonstracji, tym goręcej Radio Maryja oraz inne prawdziwie niezależne media zachęcają do wzięcia w nim udziału. Obudź się, Polsko. Przyjedziemy omodlić premiera. Trzeba przyjechać, bo jest coraz gorzej, właściwie tak źle nie było jeszcze nigdy, można powiedzieć, że jest nawet gorzej niż przed 1989 rokiem, rokiem wielkiej zdrady. To nie jest kraj, to lenno, zabór, strażnik wpychający knebel w prawdziwie patriotyczne usta, zabagniona studnia, z wnętrza której dobiegają głosy sprawiedliwych, czyli nasze głosy. Obudź się, Polsko. Niech przyjadą ci, którym za zaangażowanie w walkę o multipleks dla Telewizji Trwam grozi zwolnienie z pracy. Kochani, Toronto jest z nami, i Sydney! Obudź się, Polsko. Będziemy protestować przeciwko wszystkiemu, co nas boli, a boli nas wszystko. Niezawodny Jarosław Marek Rymkiewicz ostrzega, że to ostatnia pokojowa próba obalenia rządu – jeśli się nie powiedzie, pozostaną jedynie butelki z benzyną.


Tak wielkiej demonstracji po roku wielkiej zdrady Polska jeszcze nie widziała. Związkowcy, harleyowcy, prawdziwi dziennikarze, strażacy, starsze panie i małe smyki – wszyscy oni chcą demonstrować w sposób pokojowy niezgodę na wrogi, nieprzyjazny świat.

Szczyt patriotycznego wzmożenia planowany jest przed kościołem św. Aleksandra na placu Trzech Krzyży. Miejsce jako symbol niezbyt dobre, nijak ma się do marzeń o jednoznaczności i świecie, w którym czarne jest czarne, a białe – białe. Świątynia została wybudowana jako hołd dla cara Aleksandra I, z którym Polacy wiązali nadzieje niepodległościowe. Początkowo warszawianie chcieli zbudować po prostu bramę triumfalną, ale car zaproponował kościół. I pod tym właśnie kościołem nastąpi ostateczne przebudzenie narodu oraz jeszcze wyraźniejsze wskazanie, kto jest z nami, a kto przeciw nam.

W sobotni poranek demonstranci jadą do Warszawy. Pogoda jest piękna, optymistyczna, wybitnie pokojowa. Jadą protestować związkowcy z Ełku, łomżynianie, grajewianie, jak również Podhale, Szczecin, Miastko, Toruń i Włocławek. Na jednej ze stacji benzynowych widzę, jak wysypują się z autokaru – dużo młodzieży licealnej, nieźle ubranej, podekscytowanej nadchodzącą przygodą.

Jeśli szukać symboli, obrazów zapadających w pamięć, to przychodzą same: na poboczu drogi ze Szczuczyna do Łomży, z cmentarzem w tle, czeka na autobus para demonstrantów w wieku średnim. Wiatr od gołych pól burzy fryzury. On, wysoki, w koszuli i marynarce, ze spracowaną twarzą, trzyma mocno zwinięty sztandar i reklamówkę. Ona nałożyła cienki, nie na tę porę, żakiet barwy wrzosowej, i drży w porannym chłodzie. Wyglądają pomnikowo, jak sól ziemi, która postanowiła dać w końcu wyraz swojemu wzburzeniu.


29 września 2012 r. na placu Trzech Krzyży krzyżują się bardzo różne interesy. Najtwardsze chłopaki w koszulkach Solidarności rezydują na głębokich tyłach, za budynkiem giełdy. Trochę znudzeni, przestępują z nogi na nogę, jakoś bezradnie, jakby nie bardzo potrafili odnaleźć się w sytuacji. Msza nie dla nich. Zadymy raczej nie będzie. Wypić nie wypada. Później dopiero trochę się rozrusza, kiedy pochód ruszy na plac Zamkowy.

Licznie przybyła z całego kraju młodzież (wielu przyjechało za darmo) nie bardzo wie, jaki spektakl rozgrywa się wokół. Ale zerwać się w miasto nie wypada, stoją więc, czekając na sygnał do wymarszu.

Harleyowcy chcieliby już ruszyć.

– Powstańcie i nie bójcie się, gwiazda rozwija skrzydła swe! – krzyczy ze sceny artystka.

Grupa od intronizacji Chrystusa na króla Polski rozdaje ulotki.

Jeśli ktoś chce się pośmiać – proszę bardzo: anonimowy artysta nakleił na słupie ogłoszeniowym wielką karykaturę Adama Michnika siedzącego ze spuszczonymi spodniami w wychodku.

Następuje też krótki kurs pieśni patriotycznej. W programie m.in. „Rota”, „Ojczyzno ma”, „Pieśń konfederatów barskich”, „Boże, coś Polskę”, cytaty z księdza Skargi. Są wątki międzynarodowe: jeden z demonstrantów trzyma nad głową tabliczkę „Judeo-masonry hands off TV Trwam”.

Starsi są przezorni, wzięli ze sobą stołki. Nie spieszy im się, przeżywają Mszę. Ale Msza, powiedzmy sobie wprost, nie jest tego dnia najważniejsza, ona stanowi preludium do tego, co dzieje się dalej.


Warto zapamiętać moment, kiedy u wylotu Nowego Światu formuje się czoło pochodu. Jest tak oczywisty, tak przejrzysty i jednoznacznie ułożony, że można by go włożyć do podręczników myśli politycznej.

Zacznijmy od końca czoła, gdzie tłoczą się i gniotą politycy. Czoło jest nieco zbyt wąskie, więc napierający tłum sprawia, że pokaz politycznej mody zmienia się na moment w ciżbę i nie sposób już zobaczyć, gdzie Hofman, a gdzie Sellin, gdzie Kurski, a gdzie Ziobro, gdzie Błaszczak, a gdzie Duda.

Bliżej czoła wyrasta barczysty krąg ochroniarzy, a w jego środku, niczym otoczony przez pionki król na szachownicy, czeka Jarosław Kaczyński.

Król jest jeden. Ale kilka metrów przed królem stoi jeszcze ktoś. Z szerokim uśmiechem na ustach, szczęśliwy, daje sygnał do marszu w stronę Pałacu Prezydenckiego i placu Zamkowego.

Cichy, skromny zakonnik, który ku chwale Królestwa Bożego i jak najbardziej doraźnych interesów po raz kolejny ustawia figury na szachownicy.


Marsz ma charakter pokojowy. Nikt nie klnie, nie lecą cegły. Ludzie po prostu mówią, bo przecież mają prawo, demokracja jest. Jak tak można, przecież to się rzygać chce, zniszczyli, nie pamiętam, czy ten z żuberkiem, czy ten drugi, ale dobry był bank, polski, na pewno ten drugi, bo ten z żuberkiem już dawno zniszczony, a idźmy na Sejm, a wygońmy tych złodziei, bandytów, złodzieje, złodzieje, hańba. – Mówią nam „spokój” – wspomina o. Rydzyk. – Spokój jest na cmentarzu, i może im o to chodzi?

Niektórzy w chrześcijańskim miłosierdziu idą bardzo, bardzo daleko, np. „Gazeta Warszawska”, która eksponuje transparent „Módlmy się, aby naród ich nie powywieszał”. Duch Rymkiewicza unosi się nad wodami tłumu bardzo wyraźnie.

W trakcie kilku godzin można usłyszeć o umowach śmieciowych, szkodliwych uprawach GMO, archaniołach walczących z szatanem (łatwa do rozszyfrowania paralela), potrzebach finansowych toruńskiej uczelni, geotermii, katastrofie smoleńskiej, oddawaniu ziemi obcym, manipulacji, eksploatacji, dyskryminacji, Telewizji Trwam, multipleksie, Lechu Kaczyńskim i podziale środowiska dziennikarskiego (krótki kurs brzmi następująco: dziennikarze dzielą się na rzetelnych, czyli sprzyjających Telewizji Trwam, oraz najemników, czyli całą resztę). Jedni chcą zainteresować świat piątym rozbiorem Polski, inni nieprzypadkową datą urodzin o. Tadeusza Rydzyka (3 maja). Wiec wygląda jak spotkanie tłumu owładniętego jedną wspólną myślą: „Jest źle”. Dalej zaczynają się niespójności i różnice, które akurat dzisiaj schodzą na plan dalszy.

Choć daje do myślenia, że śpiewając „Boże, coś Polskę” część tłumu kończy: „racz nam zwrócić, Panie”, a inni „pobłogosław, Panie”.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz, reportażysta, pisarz, ekolog. Przez wiele lat w „Tygodniku Powszechnym”, obecnie redaktor naczelny krakowskiego oddziału „Gazety Wyborczej”. Laureat Nagrody im. Kapuścińskiego 2015. Za reportaż „Przez dotyk” otrzymał nagrodę w konkursie… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 41/2012