Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Niektórzy uczestnicy dyskusji panelowej dzielili się spostrzeżeniem, że w katolicyzmie wyczuwają rewolucyjny powiew. Mam podobne odczucia i nie wynikają one chyba tylko z natłoku ważnych wydarzeń w polskim i powszechnym Kościele. Chodzi raczej o społeczne nastroje wśród polskich katolików, którzy są po prostu bardzo zmęczeni – swoim Kościołem, niestety. Zwłaszcza jego rozpolitykowaniem. Jeżeli rzeczywiście istnieje milcząca mniejszość, która pragnie innego Kościoła, to jestem przekonana, że – mówiąc najkrócej – chciałaby ona Ewangelii zamiast polityki. Z jednej strony mamy zatem bardzo podatny grunt dla nowej ewangelizacji. Z drugiej strony jednak nawet katolikom uważającym się za otwartych łatwo wpaść w pułapkę polityczności i niemal bezwiednie ustawić się po drugiej stronie barykady, w opozycji do tych, którzy otwarci nie są. Bądźmy czujni – nie zamykajmy się w swojej otwartości!
Moim zdaniem spotkanie w Łagiewnikach miało w dużej mierze właśnie polityczny charakter. Cóż, wszyscy – obojętnie, na jakiej pozycji chcemy się ustawiać w Kościele, maszerujący na ulicach czy podejmujący intelektualną refleksję – jesteśmy ukształtowani podobnie i ponosimy skutki duszpastersko-katechetycznych błędów z przeszłości. Tym, którzy swoje dorosłe życie rozpoczynali w czasach PRL-u, trudno wyobrazić sobie, a tym bardziej zaproponować innym model Kościoła trzymającego się z daleka od wszelkiej polityki. Wiemy, że ogólnie rzecz biorąc, tak być powinno, ale diabeł, jak wiadomo, tkwi w szczegółach.
Zachęcamy do lektury całego tekstu Małgorzaty Frankiewicz. Można go znaleźć pod adresem: http://nowy.tezeusz.pl/blog/203283.html