W oderwaniu

Na jak długo należy przestać czytać polskie gazety i oglądać tutejsze telewizje, by stuprocentowo utracić zdolność rozumienia wydarzeń w Ojczyźnie?...

12.08.2012

Czyta się kilka minut

...Wakacje są idealnym terminem do takiego testu. Można oczywiście nie wyjeżdżać, można zasłonić okna, zatkać uszy woskiem i samowykluczyć się z rodziny telewidzów, słuchaczy i czytelników. Można, rzecz oczywista, wyjechać na tyle daleko, by znaleźć się poza zasięgiem rodzimych anten i tutejszej dystrybucji prasy, konieczne jest też poniechanie przyjemności, którą daje polski internet. Próba dotyczy tylko tych, którzy na co dzień pojmują, o co w Polsce chodzi – inni się nie liczą. Jednym słowem: jest to egzamin dla wąskich elit.

Założenia teoretyczne, sformułowane w klasycznej prozie i poezji, podpowiadają, że człowiek tu urodzony nie powinien utracić zdolności pojmowania Ojczyzny nigdy, choćby siedział przez wiek w latarni morskiej na kamienistym odludziu i pośród kolczastych zarośli. Weryfikacja tych legend daje wyniki przygnębiające. Dziś wystarczy trzy tygodnie oderwania, by powróciwszy na łono ojczyzny, nie rozumieć w ząb, o co może chodzić, i w ogóle, i w szczególe. Choćby muzykowi Kukizowi.

Opowiadał on w ostatnich dniach, że winnymi niepuszczania jego najnowszej płyty w rozgłośniach radiowych są panowie Blumsztajn z Michnikiem. Kukiz stanowczo stwierdza, że obaj panowie ustalają, czyją muzykę się w radiu puszcza, a czyją nie. Jest to najprawdopodobniej najdalej idące i najdziwniejsze usprawiedliwienie własnego niepowodzenia zawodowego w historii szołbiznesu III RP. W żadnym z dostępnych źródeł pisanych ani w licznych przekazach oralnych nie sposób znaleźć cienia dowodu, by którykolwiek z panów miał kiedykolwiek jakiekolwiek ambicje w – najszerzej czy w najwęziej, jak kto woli – pojętym biznesie muzycznym. Można zatem przyjąć, że los płyty Pawła Kukiza jest im najpełniej obojętny, Kukiz nie jest dla nich żadnych kandydatem na konkurenta, ani w świecie sztuki, ani idei. Najprawdopodobniej do żadnego producenta przemysłu muzycznego nigdy nie wpłynęła propozycja wyprodukowania choćby singla z muzyką czy wokalizami pana Michnika, który to, być może, pomylił się zrozpaczonemu niepowodzeniem zawodowym muzykowi z dyrygującą licznymi orkiestrami panią Ewą Michnik. Jednak i skojarzenie muzyki uprawianej przez panią dyrygent z tym, co proponuje słuchaczom pan Kukiz, jest tak teoretyczne, jak owe założenia, że na Marsie żyją glony w pojęciu ziemskim.

W istocie chodzą pogłoski, jakoby drugi z obwinionych – pan Blumsztajn – śpiewał. Są to jednak, jak wieść niesie, wyłącznie pieśni romantyczne, skrajnie melodyjne, nucone dyskretnie przy ogniskach, podczas chrzcin bądź wesel. Jednym słowem, podczas imprez o charakterze najściślej prywatnym, nietransmitowanych i nienagrywanych w celach zarobkowych, w najmniejszym stopniu niekonkurencyjnych dla tonów obieranych przez muzyka Kukiza.

By zrozumieć Kukiza, trzeba wyłowić z jego płaczliwych wyznań słowo „playlista”, które oznacza listę tych twórców, których muzykę rozgłośnie puszczają. Trzeba to słowo posiekać i odrzucić fragment brzmiący „play”. Gdy zostanie nam słowo „lista”, jesteśmy o krok od zrozumienia tutejszości. Otóż w istocie, tak się składa, że słowa „lista” obaj wymienieni nie lubią, z czym się nie kryją. Chodzi jednak o listy zupełnie inne. Pan Kukiz musiał o tym gdzieś przeczytać, musiał to – za przeproszeniem – zinterpretować na miarę swojego problemu. Takie rozwiązanie kukizowej zagadki pokazuje, z jakimi trudnościami boryka się człowiek czasowo oderwany, wracający i mozolnie próbujący ukorzenić się na nowo.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Felietonista „Tygodnika Powszechnego”, pracuje w Instytucie Literackim w Paryżu.

Artykuł pochodzi z numeru TP 34/2012