W noclegowniach

Papież wzywa, by każdy z nas posunął się na ciasnej ławce życia i pozwolił zasiąść słabszemu. Będzie mniej wygodnie, ale radośniej.

02.12.2013

Czyta się kilka minut

Czyżby papież Franciszek odbywał praktyki w naszych domach dla bezdomnych, jeździł do biedaków w Świętokrzyskiem, walczył z urzędami i „władcami” tego świata w Warszawie, Ostrowcu, Opatowie, Sadowiu? Odwiedzał polskie szpitale, domy starców i sierocińce, zaglądał do okien nieogrzewanych domów wielu polskich rodzin, do pokojów, gdzie grzyb porasta ściany i nie ma miejsca na łóżko dla każdego członka rodziny, oraz na śmietniki koło supermarketów i luksusowych restauracji? Na polskie budowy, gdzie po miesiącu pracy na czarno robotnik zamiast zapłaty dostaje kopa w d... i wraca na swoją daleką wieś bez pieniędzy na chleb dla dzieci?

Do urzędów, gdzie myśli się tylko, jak obciąć pieniądze na pomoc społeczną i wykorzystać dla siebie te, które jeszcze są? Do luksusowych biur, gdzie sztaby specjalistów pracują nad tym, jak zarobić kolejne miliony, ale już nie myślą, komu przez to odbiorą chleb? Do naszych plebanii, domów zakonnych, parafii, gdzie zamyka się drzwi przed „obcymi”, „gorszymi”, „innymi”, jak zamykali apostołowie w Wieczerniku po śmierci Chrystusa, jakby nie wierzono tam w Zmartwychwstanie?

Do czego wzywa nas papież?

Do tego, żeby braterstwo stało się faktem. Do tego, żeby każdy z nas posunął się na ciasnej ławce życia i pozwolił zasiąść słabszemu. Będzie mniej wygodnie, ale radośniej. Nie kombinujmy, prosi nas Franciszek. Nie ma innej drogi do Chrystusa, jak spotkać Go w ubogim. Nasza czyściutka, poprawna politycznie pobożność nabierze rumieńców, jeśli pobrudzi się trochę o umorusaną twarz biedaka, który zasiądzie z nami do stołu, choć nie grzeszy dobrymi manierami i nie zna pacierza. To nie „oni” mają uczynić ziemię domem wszystkich dzieci Bożych. To ja i ty.

Przemiana struktur globalnych i życia w mojej wsi nie nastąpi, jeśli zamiast tracić czas na opracowywanie programów walki z biedą, nie zaniosę obiadu staruszce i nie kupię węgla marznącej, samotnej matce. Potem mogę im podać rękę w kościele na znak pokoju. Dopiero potem. Prosto powiedziane przez papieża. I co my teraz z tym zrobimy? Kłopot mamy ogromny z Franciszkiem, ale jak zwykle damy radę... jakoś się tak wykręcić, żeby nas za bardzo nasze chrześcijaństwo nie bolało. Może jest to nasz wspólny kłopot z Panem Jezusem? Może to Jego kłopot z nami? 


S. MAŁGORZATA CHMIELEWSKA jest przełożoną Wspólnoty „Chleb Życia”, pracującej wśród ludzi w trudnej sytuacji życiowej.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 49/2013