Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Z rodzicielskiego – tak nazywa się maksymalnie 26-tygodniowy czas wolny od pracy, przypadający po półrocznym urlopie macierzyńskim – w czerwcu 2014 r. skorzystało 121 tys. osób, o prawie 60 proc. więcej niż na początku roku (dane ZUS – za portalem rynekpracy.pl – dotyczą firm zatrudniających poniżej 20 osób). To informacja dobra. Informacja gorsza: zmiany nie uaktywniły ojców; stanowią oni ok. 1,5 proc. biorących urlop rodzicielski. Mężczyźni nie palą się też do korzystania z dodatkowych, dwutygodniowych urlopów „ojcowskich”. Choć pod tym względem jest lepiej – np. w porównaniu z rokiem 2011 – w ubiegłym skorzystał z niego nadal tylko co piąty ojciec.
Wniosek? Urlopy zwane – w zgodzie z równościowym duchem – rodzicielskimi, pozostają takie tylko z nazwy. Po roku od wprowadzenia nowych regulacji widać, że samo wydłużenie urlopów – bez dodatkowych zachęt, a może nawet, jak chcą niektórzy, obowiązku dzielenia się nim przez matkę i ojca – nie tylko nie przybliży nas do faktycznej równości (również tej na rynku pracy), ale może nawet ugruntować tradycyjny model, według którego wychowanie dziecka to rola kobiety.