Ucieczka do wolności

Swoją rezygnacją papież Benedykt pokazał, że nie są aż tak ważne osobiste losy tego, kto pełni urząd Piotrowy, ważna jest historia zbawienia, która się nadal toczy.

18.02.2013

Czyta się kilka minut

Czym jest papiestwo? W chwili wyboru na papieża Benedykt XVI tak mówił o swoich uczuciach: „Przyszła mi do głowy myśl o gilotynie: oto teraz ostrze spada i mnie trafia” („Światłość świata”, rozmowy z Peterem Seewaldem).

Gilotyna to symbol radykalnego cięcia – coś się nieodwołalnie skończyło. Mogłoby się komuś wydawać, że zostanie papieżem to spełnienie marzeń i zrealizowanie największych ambicji – przecież wyżej nie można już w Kościele awansować. Bardzo osobista wypowiedź Papieża pokazuje jednak, że jeśli chcesz wejść na ten urząd, musisz się zdecydować na pewien rodzaj umierania. Ileś tam rzeczy i spraw zostanie automatycznie uciętych – jak gilotyną. Z drugiej strony, jest to przyjęcie odpowiedzialności, której rozmiar trudno nam sobie wyobrazić, bo dotyczy ona całego Kościoła. Zatem: i nowy ciężar, i odcięcie od wielu spraw, do których człowiek się przyzwyczaił i nie wyobrażał sobie bez nich życia.

W Kościele trwa poważna dyskusja na temat natury urzędu papieskiego. Obecny papież uczestniczył w niej jeszcze jako prefekt Kongregacji Nauki Wiary. W ogłoszonej w 1995 r. encyklice „Ut unum sint” Jan Paweł II zwrócił się do zwierzchników wszystkich Kościołów i ich teologów z prośbą o wypracowanie takiego rozumienia prymatu papieskiego, które mogłoby służyć budowaniu jedności między chrześcijanami. Wcześniej Paweł VI powiedział, że największym problemem w dążeniu do jedności jest „on sam” – czyli właśnie papież.

Odpowiadając na wezwanie Jana Pawła II, kard. Ratzinger przygotował precyzujący katolickie rozumienie prymatu dokument Kongregacji Nauki Wiary: „Prymat następcy Piotra w tajemnicy Kościoła”. Mamy zatem nawrót refleksji teologicznej do tego, co było samym sercem posługi Piotrowej w starożytności: biskup Rzymu jest człowiekiem, którego szczególnym charyzmatem jest posługa jedności. On ma stanowić zasadę jedności między braćmi biskupami i między Kościołami.

SŁUŻBA JEDNOŚCI

Dzieje się to na wiele sposobów. Jedności ma służyć także autorytet stróża tradycji dogmatycznej. Jedność buduje on jako głowa kolegium biskupów.

W historii Kościoła różne wymiary posługi budowania jedności były akcentowane z odmienną siłą. W modelu starożytnym istotny był wymiar autorytetu doktrynalnego – papieża jako stróża tradycji dogmatycznej. Ojcowie Kościoła podkreślają, że gwarancją apostolskości każdego Kościoła jest jedność jego biskupa z biskupem Rzymu. To charakterystyczne zwłaszcza dla św. Ireneusza, który w swoich pismach zamieszcza listę kolejnych dwunastu biskupów Rzymu i właśnie do Rzymu odsyła pytania o naukę apostolską. Czyni to, chociaż sam był uczniem św. Polikarpa, ten zaś z kolei był uczniem św. Jana Ewangelisty; zaledwie jedno ogniwo dzieliło go więc od tradycji apostolskiej. Mówił tymczasem: jeżeli chcecie szukać wykładni tego, czego uczyli apostołowie, idźcie do Rzymu, gdzie tych ogniw do św. Piotra i św. Pawła było dwanaście.

To nie oznacza, że w starożytności owo pierwszeństwo biskupa Rzymu nie miało także wymiaru dyscyplinarnego. Na przykład, interwencja papieża Klemensa I w Koryncie miała charakter dyscyplinarny, a nie doktrynalny. Papież w swoim liście – jednym z najstarszych dokumentów wczesnego chrześcijaństwa – interweniuje w sprawie buntu Koryntian wobec prezbiterów, nawołując ich do zgody i czynienia pokuty. Czyni to w przekonaniu, że ma taki obowiązek ze względu na prymat papieski.

Wyzwania historyczne sprawiały, że przeważały interwencje doktrynalne, bowiem jedności Kościoła zagrażały wtedy przede wszystkim różne herezje: gnoza, herezje chrystologiczne i trynitarne. Papieże w sytuacji konieczności zabierali głos rozstrzygający. Przypomnijmy choćby sławną reakcję ojców na soborze chalcedońskim po odczytaniu listu papieża Leona Wielkiego. Papież interweniował w sporze o monofizytyzm, który uznawał w Chrystusie tylko jedną naturę – Boską. Chodziło zatem o najważniejsze pytanie chrześcijaństwa: kim jest Chrystus? List papieża zamknął debatę. Ojcowie soborowi uznali, że „Piotr przemówił przez Leona”, czyli że jest to nauka apostolska.

Wymiar dyscyplinarny prymatu zaczęto podkreślać i częściej stosować dopiero w drugim tysiącleciu. Zawsze jednak – nawet jeśli przybierał formy radykalne, jak sławna bulla Bonifacego VIII „Unam sanctam” – chodziło o przywracanie jedności w Kościele. W bulli papież porównuje Kościół do arki Noego, która była jedynym narzędziem zbawienia w czasie potopu. Ta arka-Kościół ma jednego tylko sternika. A zatem jedność Kościoła gwarantuje urząd papieski. „Unam sanctam” jest zapewne najostrzej sformułowanym w dziejach Kościoła opisem prymatu w kategoriach władzy i dyscypliny. Została ogłoszona w 1302 r., gdy król Filip IV Piękny zbuntował przeciw papieżowi francuskie duchowieństwo. To nie porachunki z królem, lecz właśnie zagrożenie jedności Kościoła i rozbicia go na zlepek Kościołów narodowych (podporządkowanych interesom świeckich władców) kazało Bonifacemu VIII możliwie najradykalniej opisać papieski prymat jurysdykcji.

Sądzę, że ważnym kluczem do odczytywania pontyfikatu Benedykta XVI jest właśnie posługa jedności. Papież był (ciągle jest!) bardzo aktywny na polu ekumenicznym. Charakterystyczne, że w Środę Popielcową, podczas ostatniej Mszy św. sprawowanej publicznie jako papież, mówił właśnie o grzechach przeciwko jedności i pragnieniu jedności. Było to jakby memento Benedykta XVI dla Kościoła.

KOŚCIELNE PAŃSTWO

We wstępie do świetnej pracy „Papiestwo i papieże ostatnich dwóch wieków” ks. Zygmunt Zieliński zwraca uwagę, że istotny przełom w rozumieniu papiestwa nastąpił w XIX w., kiedy papieże stracili państwo. Wcześniej, od czasów średniowiecza, zwłaszcza od Innocentego III, nieraz bywało tak, że gdy papież tracił autorytet religijny (zdarzało się tak np. w księstwach przechodzących na protestantyzm), pozostawał mniej lub bardziej ważnym graczem politycznym. Ta jego rola wynikała z faktu, że był głową jednego z państw włoskich.

To wszystko skończyło się wraz z tzw. kwestią rzymską, kiedy to państwo kościelne zostało zajęte, a papież stał się więźniem Watykanu. Wtedy – paradoksalnie – okazało się, że tracąc raz na zawsze środki polityczne, np. wojskowe, uzyskał autorytet nie tylko ściśle religijny, ale także właśnie polityczny – w kwestiach politycznych, które są przecież (jak wszystkie ludzkie sprawy) zarazem kwestiami moralnymi. Stąd np. niezwykłe wystąpienia papieży w XX i XXI w. na forach ONZ czy Rady Europy. Nikt nie kwestionuje ich prawa do zabierania głosu w tych instytucjach. Co więcej: są tam słuchani z dużą uwagą, w sytuacji, kiedy w kategoriach Realpolitik nie stanowią żadnej siły politycznej.

Papieże bardzo się bali utraty państwa kościelnego – owego Patrimonium Petri, „ojcowizny Piotra”. W Kościele dominowało myślenie, że państwo to jest niezbędne; że dopóki papież jest jednym z włoskich książąt, to z innymi książętami rozmawia jak równy z równym, i że to właśnie pozostaje gwarancją jego niezależności. W XIX stuleciu ten model myślenia (i działania!) ostatecznie obrócił się przeciwko papiestwu. Hans Urs von Balthasar państwo kościelne nazwał wymownie „puszką Pandory”: z wierzchu ładne, w środku trujące.

Nowa – o wiele skromniejsza w porównaniu z dawną – forma Państwa Watykańskiego (wypracowana w ramach układów laterańskich z 1929 r.) wyszła papiestwu na dobre. Kiedy Następca Piotra został uwolniony od „robienia polityki” w sensie ścisłym, jego autorytet niepomiernie wzrósł.

ABDYKACJA

Nie czuję się wezwany do jakiegokolwiek recenzowania decyzji Benedykta XVI o jego odejściu z urzędu. Modlę się za papieża. I wraz z nim – za Kościół. Papież z ogromną mocą świadectwa (!) uczy nas prawdy, że wezwani do posługi w Kościele, stajemy się uczestnikami historii i rzeczywistości daleko ważniejszej niż nasz osobisty los.

Najlepszym punktem odniesienia dla tej prawdy są Dzieje Apostolskie. Mniej więcej od połowy opowiadają one historię uwięzienia i drogi ku męczeństwu św. Pawła. Po jego aresztowaniu w Jerozolimie i procesie jesteśmy świadkami kolejnych etapów jego drogi do Rzymu. Cały czas prowadzi nas pytanie, co się stanie z Pawłem po jego odwołaniu się od wyroku cezara. Dzieje Apostolskie kończą się tym, że Paweł dociera do Rzymu. W areszcie domowym głosi wiarę w Chrystusa oraz spotyka się z diasporą żydowską. I tyle. Koniec. Czytelnik zastanawia się, czy to dobry moment na zakończenie tej historii, bo po lekturze zostaje pytanie, co się w końcu z Pawłem stanie. Dzieje Apostolskie nie mówią, czy Paweł zostanie stracony, i w jaki sposób, z czyjego wyroku, i kiedy. Czy zatem święty Łukasz skończył Dzieje we właściwym momencie?

Oczywiście, że tak! W najlepszym. Dzieje Apostolskie są bowiem w najgłębszym swoim przesłaniu historią losów Słowa Bożego, a nie poszczególnych apostołów. Łukasz kończy Dzieje w momencie, kiedy Słowo Boże dociera do serca ówczesnego świata – do Rzymu. To rzeczywiście najlepszy moment, żeby skończyć opowiadanie, bo nie chodzi o osobistą historię Pawła, tylko o historię Objawienia – Boga, który działa. To prawda, że Paweł jest niezwykłym heroldem Słowa Bożego, ale ostatecznie nie chodzi o to, co się z nim stanie. Chodzi o to, co się stanie ze słowem Boga.

Papież Benedykt pokazuje, że choć jest ważne, kto pełni urząd Piotrowy, to przecież ważniejszy jest Kościół; nie tyle osobisty los konkretnego człowieka, ile historia zbawienia, która się nadal toczy. Bóg ze swoją łaską ciągle wychodzi do świata, dzieje się ewangelizacja, do której Papież tak mocno nas wezwał. To wszystko będzie się dalej działo. Z innym rodzajem zaangażowania – w modlitwie, w pracy naukowej, w odosobnieniu, w cierpieniu – znajdzie w tym dla siebie miejsce także Benedykt XVI.

To świadectwo niezwykłej wagi. W dzisiejszym świecie i w obecnym pokoleniu, które niemal na wszystko patrzy przez pryzmat siebie samego. Czy osiągnę spełnienie? Co ja z tego będę miał – nie tylko w wymiarze materialnym, ale także duchowym czy intelektualnym? A to nie są najważniejsze pytania w Kościele.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Kardynał, arcybiskup metropolita łódzki, wcześniej biskup pomocniczy krakowski, autor rubryki „Okruchy Słowa”, stały współpracownik „Tygodnika Powszechnego”. Doktor habilitowany nauk humanistycznych, specjalizuje się w historii Kościoła. W latach 2007-11… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 08/2013