U siebie

Wkrótce minie 70. rocznica przymusowej deportacji Tatarów Krymskich do Azji Centralnej przez Stalina. I oto niewielki naród znów stoi przed zakrętem w swej tragicznej historii.

24.03.2014

Czyta się kilka minut

Tatarzy Krymscy są ważniejszym czynnikiem w polityce krymskiej, niż wskazywałaby na to ich liczebność. Choć stanowią tylko około 13-15 proc. mieszkańców Krymu – niemal dwa razy mniej niż tutejsi Ukraińcy – to właśnie o nich zabiega dziś Rosja. W swoim triumfalnym wystąpieniu w minionym tygodniu prezydent Putin to właśnie Tatarom, a nie miejscowym Ukraińcom, obiecywał złote góry. Ze względu na dobrą organizację i negatywne nastawienie do Rosji to Tatarzy są najbardziej propaństwową siłą w regionie. Zaś większość zamieszkujących Krym Ukraińców jest tak silnie zrusyfikowana, że Kijów nie może się na nich opierać.

Jednak, mimo rosyjskich zachęt, ogromna większość wspólnoty tatarskiej zbojkotowała pseudo-referendum – słusznie uznając, że jego wynik został określony już przed głosowaniem. Kierownictwo tatarskie zadeklarowało zaś, że nie uznaje aneksji. Doświadczenie historyczne Tatarów Krymskich sprawia, że głęboko nie ufają Rosji, którą obarczają odpowiedzialnością za największe nieszczęścia w swoich najnowszych dziejach.

Choć wydarzenia na Krymie rozwinęły się szokująco szybko, to przed Tatarami stoi konieczność odnalezienia się w nowej rzeczywistości. Przypadająca za kilka tygodni (w maju) 70. rocznica deportacji całego narodu krymskotatarskiego z ich historycznej ojczyzny będzie w tym roku wyjątkowo smutna.

SÜRGÜNLIK, CZYLI WYGNANIE

Zaczęło się 18 maja 1944 r., we wczesnych godzinach porannych. W tatarskich domach rozległo się walenie w drzwi, a po chwili głosy enkawudzistów oznajmiły, że mają piętnaście minut na spakowanie się. Żadnych wyjaśnień. W ciągu około sześćdziesięciu godzin 25 tys. żołnierzy Armii Czerwonej i funkcjonariuszy NKWD załadowało do bydlęcych wagonów 187 850 Tatarów. Skrupulatnie wykonali rozkaz Stalina z 11 maja 1944 r. o przymusowym wysiedleniu narodu krymskotatarskiego, za „zdradę ojczyzny”.

Akcja była dokładnym powtórzeniem tego, co przeżyło kilkaset tysięcy Polaków zesłanych w latach 1939-41 na Syberię i do Kazachstanu. Deportację Tatarów osobiście nadzorowało dwóch wiceszefów NKWD: Iwan Sierow i Bogdan Kobułow, którzy wcześniej zdobywali „doświadczenie”, uczestnicząc w mordzie na polskich oficerach w Katyniu.

Eszelony z Tatarami Krymskimi zatrzymały się dopiero 6 tys. km od Krymu. Około trzy czwarte zesłańców trafiło do Uzbeckiej Socjalistycznej Republiki Sowieckiej, reszta na Ural. Deportacja została przeprowadzona w tak szybkim tempie, że lokalne władze w Uzbekistanie i na Uralu nie zdążyły z przygotowaniem czegokolwiek. Zresztą, czy można przygotować się na przyjęcie całego narodu? Straszne warunki podróży, głód, choroby, brak dachu nad głową sprawiły, że w ciągu pierwszych sześciu miesięcy zsyłki zmarło ponad 16 tys. Tatarów. Według wyliczeń działaczy tatarskich, przeprowadzonych w latach 60. XX wieku, w ciągu pierwszych kilku lat zmarło ogółem aż 46 proc. deportowanych Tatarów.

„CZYSZCZENIE” KRYMU

Cóż takiego strasznego uczynili Tatarzy Krymscy, że stalinowskie władze postanowiły ukarać ich w tak okrutny sposób?

Otóż zarzucono im kolaborację z Niemcami, którzy okupowali Krym. I rzeczywiście kilkanaście tysięcy Tatarów, czyli mniej niż co dziesiąty przedstawiciel narodu, służyło w niemieckich oddziałach pomocniczych. W tym samym czasie znacznie większa liczba Tatarów walczyła w Armii Czerwonej lub w działających w tym regionie oddziałach partyzanckich. Ale wkrótce po wyparciu z Krymu oddziałów niemieckich i nie czekając na zakończenie wojny, Stalin przystąpił do zemsty, zastosowując zasadę odpowiedzialności zbiorowej. Deportowano cały naród, a z armii zwolniono, a następnie zesłano wszystkich szeregowych pochodzenia tatarskiego. Oficerom pozwolono doczekać do końca wojny.

Deportacja Tatarów Krymskich nie wynikała wyłącznie z ich oskarżeń o kolaborację, ale przede wszystkim miała na celu „oczyszczenie” regionu przygranicznego z „elementów niepewnych”. Było to ważne, gdyż Stalin oczekiwał konfliktu z Turcją. W tym samym czasie z Krymu deportowano również 14 tys. Greków, 11 tys. Ormian, 6 tys. Karaimów i pozostałe mniejszości narodowe.

WALKA O PRZETRWANIE

W Uzbekistanie i na Uralu Tatarzy zostali zatrudnieni w kołchozach. Przy tym zakazano im poruszania się poza obszarem wsi, w których zamieszkali. Nawet za odwiedzanie krewnych osiedlonych w innych miejscowościach wymierzano karę 25 lat łagru. Władze stalinowskie liczyły, że w obcym otoczeniu Tatarzy się zasymilują i znikną na zawsze z areny dziejów.

W tym czasie na Krymie trwała akcja „detataryzacji”. Niszczono zabytki architektury tatarskiej, meczety, cmentarze, zmieniono nazwy geograficzne. O dawnych mieszkańcach miał zaginąć wszelki ślad. Nawet z Encyklopedii Sowieckiej wyrzucono wszystkie wzmianki o Tatarach Krymskich. Krym miał być sowiecki. Wkrótce po deportacjach rozpoczęła się planowa akcja osiedlania w tym regionie Rosjan i Ukraińców.

Po XX zjeździe Komunistycznej Partii Związku Sowieckiego w 1956 r. niemal wszystkie represjonowane narody zostały zrehabilitowane i pozwolono im wrócić do swoich ojczyzn. Jednak nie dotyczyło > to Tatarów Krymskich, którzy wprawdzie otrzymali prawo poruszania się, ale zakazano im powrotu na Krym. Wkrótce potem pojawił się pomysł przesiedlenia ich do Tatarstanu [Republika Tatarstanu to podmiot Federacji Rosyjskiej, wchodzi w skład Nadwołżańskiego Okręgu Federalnego – red.], co miałoby doprowadzić do „konsolidacji” obu narodów. Pomysł jednak zarzucono.

W kolejnych latach Tatarzy coraz mocniej domagali się sprawiedliwości. W 1966 r. ich prośba o powrót do ojczyzny została odrzucona jako „niemożliwa do zrealizowania”, gdyż „przesiedlenie było słuszną i sprawiedliwą karą za zdradę”. Ale Tatarzy Krymscy nie zaprzestali walki o swoje prawa. Regularnie odbywały się ich masowe demonstracje, rozwijał się zorganizowany narodowy ruch protestu, będący pierwszym na taką skalę ruchem dysydenckim w Związku Sowieckim.

AWDET, CZYLI POWRÓT

Nielegalne powroty Tatarów na Krym zaczęły się od końca lat 60. Władze przymykały oko na specjalistów, ale powtórnie deportowały wszystkich innych wracających. W 1973 r. na półwyspie mieszkało tylko 3,5 tys. Tatarów.

Nowe nadzieje przyniosła im pierestrojka: doprowadziła do przyjęcia w listopadzie 1989 r. przez Radę Najwyższą Związku Sowieckiego postanowienia o pełnej rehabilitacji Tatarów i nadaniu im prawa ponownego osiedlenia się na Krymie. Rozpoczął się wielki powrót.

W ciągu kilku lat na Półwysep Krymski przesiedliło się niemal 200 tys. osób. Pomoc ze strony Związku Sowieckiego, a potem niepodległej Ukrainy była symboliczna lub nie było jej wcale. Powracający z niemal półwiekowego wygnania Tatarzy nie spotykali się też z przyjazną reakcją krymskich Rosjan i Ukraińców. Podczas ich nieobecności region bardzo się zmienił, nie tylko pod względem etnicznym. Ich domy zostały zniszczone lub zasiedlili je obcy, wrogo nastawieni ludzie. Początkowo większość Tatarów mieszkała w nędzy, w naprędce skleconych „domach”, stawianych nielegalnie na ziemi, którą niegdyś im bezprawnie odebrano. Ani władze autonomii krymskiej, ani władze w Kijowie nie myślały o reprywatyzacji. „Kwestia tatarska” stała się dla nich problemem, którego nie zamierzali rozwiązać.

Dziwić wręcz może, że przesiedlenie się w tak krótkim okresie Tatarów na Krym nie doprowadziło do wybuchu poważnego konfliktu z miejscowymi Rosjanami i Ukraińcami. Zdarzały się lokalne spory z miejscowymi, także bójki, ale nigdy na większą skalę. Trudności w dawnej ojczyźnie, bieda i brak pomocy, czy wręcz trudności czynione przez miejscowe władze sprawiły, że dziś w krajach byłego imperium wciąż mieszka około 100 tys. potomków Tatarów Krymskich – głównie w Uzbekistanie.

TRUDNE ŻYCIE W OJCZYŹNIE

Tymczasem w 1991 r. powstaje Kurułtaj, najwyższy organ władzy narodu krymskotatarskiego i jego organ wykonawczy, czyli Medżlis, będący faktycznie kluczowym ośrodkiem władzy tatarskiej. Tatarzy w istocie budują równoległe struktury władzy samorządowej, nigdy nie uznane oficjalnie przez państwo ukraińskie. Władze w Symferopolu i Kijowie nieufnie patrzyły na Medżlis, uznając, że to pierwszy krok ku stworzeniu w przyszłości własnego państwa.

W efekcie, mimo upływu ponad 20 lat od powrotu Tatarów, dziś ich najważniejsze problemy pozostają nierozwiązane. Są to w szczególności: brak ziemi pod osadnictwo, wysokie bezrobocie, ubóstwo i brak rozwiniętego szkolnictwa narodowego. Na Krymie istnieje zaledwie 15 szkół z wykładowym językiem krymskotatarskim; zaledwie 10 proc. tatarskich uczniów otrzymuje wykształcenie w języku ojczystym. Duża część młodych Tatarów nie zna tego języka i na co dzień używa rosyjskiego. Nic dziwnego, że kwestia odrodzenia języka narodowego uznawana jest przez Medżlis za sprawę najważniejszą.

W minionych dwóch dekadach kolejne rządy w Kijowie ignorowały uzasadnione żądania Tatarów i nigdy kompleksowo nie zajęły się rozwiązywaniem ich problemów. Jeszcze bardziej nieprzychylne do kwestii tatarskiej były władze w Symferopolu, zdominowane przez Rosjan. Wciąż nierozwiązanym problemem jest to, że duża część krymskich Rosjan odnosi się wrogo do Tatarów. Nadal nie doszło również do integracji Tatarów z resztą społeczeństwa krymskiego.

Tak czy inaczej: powrót Tatarów na Krym doprowadził do pojawienia się grupy, która swoimi poglądami politycznymi zdecydowanie wyróżniała się – i wyróżnia się także dziś – na tle reszty mieszkańców Krymu. Ogromna większość wspólnoty tatarskiej opowiada się za integracją Ukrainy z Unią Europejską i tradycyjnie głosowała dotąd na ukraińskie partie uznawane za prozachodnie, stanowiąc ogromną większość ich elektoratu na Krymie.

WOBEC KIJOWA, WOBEC ISLAMU

Tatarzy Krymscy, z powodu doświadczenia historycznego, są dziś grupą narodową generalnie nieprzychylnie nastawioną do Rosji i najbardziej proukraińską w tym regionie. W obliczu słabości państwa ukraińskiego przez ostatnie lata byli jedną z najważniejszych barier wobec dalszego wzrostu wpływów rosyjskich na Krymie.

W ostatnich latach można jednak było obserwować próby budowania przez Moskwę wewnątrz wspólnoty tatarskiej frakcji prorosyjskiej, na fali rosnącego wśród Tatarów niezadowolenia z polityki Ukrainy. Zwolennicy opcji prorosyjskiej wśród Tatarów Krymskich, określani czasem mianem „grupy kazańskiej”, pozostają jednak nieliczni. Zaledwie około 14 proc. Tatarów opowiadało się za przyłączeniem Krymu do Rosji.

Wyzwaniem stojącym dziś przed Tatarami Krymskimi jest także rozwój radykalnych organizacji islamskich. Choć są one wciąż zjawiskiem marginalnym, to ich działalność wywołuje zaniepokojenie Medżlisu. Od początku powrotu Tatarów na Krym islam traktowany jest przez elitę tatarską i przez Medżlis jako jeden z kluczowych instrumentów budowy i konsolidacji tożsamości narodowej.

Aktywność wśród Tatarów wspólnot islamskich uznawanych za radykalne jest głównie skutkiem działalności międzynarodowych organizacji muzułmańskich, takich jak Hizb ut-Tahrir. Ale jest również prawdopodobne, że część radykalnych wspólnot islamskich była wspierana finansowo przez... Rosję.

Zapewne z nadzieją, że radykalni tatarscy muzułmanie staną się kłopotem dla władz w Kijowie – i zarazem uzasadnią potrzebę dalszego przebywania na Półwyspie rosyjskiej Floty Czarnomorskiej.

ZDEZORIENTOWANI

Aneksja Krymu przez Rosję stawia dziś przed wspólnotą tatarską nieoczekiwane wyzwanie. Widać, że Tatarzy są zdezorientowani, choć ich liderzy stanowczo deklarują, że nie uznają rosyjskiej agresji militarnej. Moskwa zaś robi wiele, aby przekonać ich, że pod nowymi rządami będzie się im żyło znacznie lepiej niż w państwie ukraińskim. Prezydent Putin odbył rozmowę telefoniczną z liderem Medżlisu, Refatem Czubarowem, ale nie przekonał go do poparcia opcji prorosyjskiej. Według danych kierownictwa tatarskiego w pseudo-referendum wziął udział zaledwie jeden procent Tatarów. Pamięć o tragedii sprzed 70 lat, a tym samym strach przed Rosją są wciąż silnie obecne.

O Tatarach przypomniał sobie też Kijów. Parlament Ukrainy, po ponad 20 latach ­tatarskich zabiegów, przyjął 21 marca uchwałę o uznaniu Kurułtaju za organ reprezentujący naród krymskotatarski, a Medżlis za jego strukturę wykonawczą. Dopiero utrata Krymu spowodowała, że państwo ukraińskie doceniło propaństwowe działania Tatarów Krymskich.

Jednak sytuacja na Krymie zmieniła się diametralnie – i wszystko wskazuje na to, że w dającej się przewidzieć przyszłości półwysep do Ukrainy nie wróci. Tatarzy zaś muszą odnaleźć się w nowej rzeczywistości politycznej. Niezależnie od tego, kto rządzi na Krymie, to oni są tam najbardziej u siebie.  


WOJCIECH KONOŃCZUK jest analitykiem Ośrodka Studiów Wschodnich im. Marka Karpia w Warszawie, gdzie kieruje zespołem Białorusi, Ukrainy i Mołdawii.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dyrektor Ośrodka Studiów Wschodnich im. Marka Karpia w Warszawie. Specjalizuje się głównie w problematyce politycznej i gospodarczej państw Europy Wschodniej oraz ich politykach historycznych. Od 2014 r. stale współpracuje z "Tygodnikiem Powszechnym". Autor… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 13/2014