Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Swoje zaangażowanie w budowę komunistycznego systemu tłumaczył nieuniknionym losem, ale przyznawał przy tym, jaką rolę odegrała słabość, naiwność, by nie rzec: głupota. Składając hołd tym, którzy nie dali się uwieść nowej wierze i mieli odwagę powiedzieć systemowi „nie”, przyznawał wręcz: „Prawda, niewielu na to było stać. Nie sądzę, by mnie było. A podejrzewam, że mogłem energiczniej próbować, gdybym nie uwierzył, że nie mogę...” („Rozmyślania u kresu drogi”, „TP” nr 49/2007).
Awantura podczas jego wykładu we Wrocławiu wywołała dyskusję o przeszłości wielkiego socjologa. Ale przecież – nie łudźmy się – jakkolwiek głośno Bauman nie biłby się w piersi, jakkolwiek by nie przepraszał, nic nie będzie mu przez narodowców wybaczone, bo nie o jego przeszłość tu chodzi. Podobny zestaw epitetów słyszeli już przecież i premier Tusk, i prezydent Komorowski, którzy jako żywo nie służyli w KBW.
W III RP Bauman nie angażował się w bieżące polityczne spory, nie pouczał ani się nie oburzał. Oczywiście ze wszystkich stron polskiego sporu do narodowców mu najdalej. I to jest powód całej tej awantury, a nie czerwona przeszłość.