Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
W plebiscycie popularnego tygodnika Franciszek „wygrał” z Edwardem Snowdenem i gwiazdą Miley Cyrus. Redakcja pochwaliła go za otwartość i za to, że zmienia oblicze Kościoła. Trafić na pozłacaną okładkę „Time’a” to coś w rodzaju laickiej kanonizacji, zauważali niektórzy półżartem. Ale nie wszystkim było do śmiechu.
Nie na żarty przerazili się najgorliwsi Republikanie, zwłaszcza ci, którzy w swoich programach i przemówieniach lubią powoływać się na nauczanie Kościoła. Kilka tygodni temu, zapoznawszy się z pierwszą adhortacją Franciszka, nie mogli ochłonąć ze zdumienia: papież mówi m.in. o mankamentach kapitalistycznej gospodarki, podkreślając, że bez kontroli państwa wolnorynkowe mechanizmy często prowadzą do nierówności i niesprawiedliwości. Politykom spod znaku Partii Herbacianej przemyślenia te nie przypadły do gustu.
Znany z płomiennych wystąpień publicysta Rush Limbaugh nazwał Franciszka marksistą i wyraził podejrzenie, że „ktoś musiał mu to napisać”. Była kandydatka na prezydenta Sarah Palin, nieco mniej elokwentna, skonstatowała, że papież „jest chyba trochę lewicowy”. Wszystkie te określenia bledną jednak wobec porównania, jakiego użył dziennikarz telewizji Fox News, Adam Shaw: w jego pojęciu Franciszek to nowy Obama.
Dla słuchaczy ultrakonserwatywnej telewizji nie może być cięższego zarzutu. Shaw przekonywał, że podobnie jak „socjalistyczny” prezydent USA, Franciszek za często przeprasza, podlizuje się mediom, nade wszystko zaś jest naiwny myśląc, że jego pięknie brzmiące bon moty o biednych czy obietnice przełomów cokolwiek odmienią.
A to właśnie skromność i prosty, pozytywny przekaz – nawoływanie do większej otwartości, akcentowanie raczej miłosierdzia i miłości bliźniego niż skupianie się na przestrzeganiu obyczajowych norm czy nakazów – zyskały mu tak dużą sympatię, zarówno wśród wiernych, jak i poza wspólnotą Kościoła. „Time” napisał w uzasadnieniu swej decyzji, że Franciszek przewodzi obecnie dialogowi na temat bogactwa i biedy, globalizacji, miejsca i roli kobiet, oraz pokus, jakie niesie ze sobą władza.
Na razie sondaże wskazują, że w USA z nowego papieża zadowolonych jest 92 proc. katolików i 76 proc. osób deklarujących się jako nienależące do Kościoła. Ale jakkolwiek pozytywne są te notowania, papieska posługa nie polega przecież na dbałości o słupki sondaży.
Co z tego w Ameryce wyniknie? Wszystko wskazuje, że „konserwatyści” rozpoczęli wojnę, ale świeżo upieczonych liberalnych entuzjastów Franciszka również czeka trochę rozczarowań. Gdy uważnie przeczytają wszystko, co nowy papież ma do powiedzenia, złoto z „kanonizacyjnej” okładki może stracić trochę blasku. Ale być może ferment i godzenie takich sprzeczności zarówno dla Franciszka, jak i dla jego owczarni okażą się zbawienne?