Synowie Adama

Wojownicy Państwa Islamskiego mordują i wypędzają z domów nie tylko chrześcijan. Ofiarami prześladowań padają jezydzi – jedna z najmniejszych wspólnot religijnych świata.

23.08.2014

Czyta się kilka minut

Jezydka przy wejściu do świątyni w Lalisz, gdzie znajduje się grób szejcha Adiego / Fot. Sebastian Meyer / CORBIS
Jezydka przy wejściu do świątyni w Lalisz, gdzie znajduje się grób szejcha Adiego / Fot. Sebastian Meyer / CORBIS

Doniesienia są zatrważające. W ciągu kilku tygodni od opanowania znacznej części Iraku islamscy bojownicy wypędzili z domów ok. 200 tys. jezydów. Niektórych poddawano torturom i egzekucjom. Około 11 tys. musiało uciekać do Syrii, większość dotarła do kontrolowanych przez Kurdyjski Rząd Regionalny terenów na północy Iraku. Tragedia wielu z nich wciąż trwa.

Gdyby nie ona, świat – jak to często bywa w takich przypadkach – zapewne nie dowiedziałby się o jezydach. Kim są członkowie tej grupy, nazywający samych siebie „najstarszymu potomkami Adama”? Skąd wziął się – bez namysłu powtarzany przez niektórych dziennikarzy – krzywdzący przydomek „wyznawcy diabła”, który dla wojowników Państwa Islamskiego jest wystarczającym powodem, by skazać jezydzi na śmierć?

Podążający ścieżką prawdy

Pod względem dynamiki wierzeń religijnych żadne inne miejsce nie może równać się z Bliskim Wschodem. W przypadku każdej religii wyrastającej z tradycji regionu możemy wskazywać wzajemne inspiracje, podobieństwa i zapożyczenia. W opisach tej niewielkiej, liczącej w sumie ok. 500 tys. członków religijnej społeczności najczęściej wskazuje się na synkretyczny charakter jej wierzeń, na analogie, które przybliżają ją do perskiego zoroastrianizmu, chrześcijaństwa, islamu czy judaizmu.

Podobnie jak muzułmanie, jezydzi pielgrzymują. Jednak nie do Mekki, ale do Lalisz w Iraku, do grobu szejcha Adiego. Szereg zakazów związanych z dietą dzielą z żydami i wyznawcami Allaha, choć mają również swoje: nie jedzą wieprzowiny, mięsa gazeli i jelenia, ale także kapusty czy sałaty. Alkohol nie jest zabroniony. Rytuał chrztu i wino używane w trakcie obrzędów łączy ich z chrześcijańskimi sąsiadami.

Co jednak o sobie mówią sami jezydzi i ich religijne księgi? Dla jakiego Boga są gotowi umrzeć w obliczu dyktatu „konwersja albo śmierć”, przed którym – po raz kolejny w swojej historii zostali w ostatnich miesiącach postawieni?

Odpowiedź na te pytania nie jest prosta. Wprawdzie religia ta posiada święte pisma – Księgę Objawienia i Czarną Księgę – żyje przede wszystkim w tradycji ustnej, co pozwala na jej różne interpretacje. Jezydzi, z którymi rozmawiałam, zwykle już na początku każdego spotkania z dumą podkreślali, że są najstarszym ludem na ziemi, pochodzącym bezpośrednio od Adama. Mieli zostać poczęci z jego nasienia, z pary bliźniąt urodzonych w dzbanie (Ewa nie miała tu żadnego udziału). Jezydzki kalendarz sięga blisko 7 tysięcy lat wstecz. Jest starszy o 4750 lat od chrześcijańskiego (gregoriańskiego), o 990 lat od żydowskiego, o 5329 od muzułmańskiego.

Choć nie są zaliczani do Ludów Księgi, jezydzi wierzą w jednego Boga. O tym, że są narodem wybranym, świadczy według jezydów sama etymologia ich nazwy, bliska zoroastrańskiemu „yazata” – bóg, świętość czy anielska istota – tłumaczona jako „stworzeni przez boga” czy „podążający ścieżką prawdy”. Jezydem trzeba się urodzić, nie ma wśród nich konwertytów, nie są religią misyjną. Małżeństwa zawierają nie tylko wewnątrz grupy religijnej, ale także wewnątrz tej samej kasty (społeczność jezydzka dzieli się na odłam świecki i kapłański). Odstępstwo od tej reguły oznacza wykluczenie ze wspólnoty, a w przypadku kobiet czasem nawet śmierć. Choć Bóg mówi do nich po kurdyjsku, a oni sami na co dzień używają jednego z kurdyjskich dialektów, nie wszyscy uważają się za Kurdów. W opinii części wspólnoty z Armenii i rejonu Sindżar w Iraku stanowią odrębną grupę etniczną, ze wszystkimi wynikającymi z tego prawami.

Jezydów z Kurdami łączyły trudne koleje losu ostatnich dekad. Pełne politycznych napięć XX stulecie podzieliło Bliski Wschód sztucznymi granicami, przez co jezydzkie społeczności znalazły się w różnych państwach, w izolacji od siebie. Najliczniejsze wspólnoty (ok. 400 tys.) żyją w Iraku, gdzie znajdują się też ich najważniejsze miejsca kultu. Status i stopień bezpieczeństwa różni się w zależności od tego, czy mieszkają na terenie autonomii kurdyjskiej, czy pozostają pod jurysdykcją Bagdadu. Niewielkie grupy pozostały w swoich tradycyjnych siedzibach w Syrii. Ślad po jezydach na wielu obszarach (m.in. na terenie wschodniej Turcji) niemal całkowicie zaginął. W obawie przed nawracającymi represjami emigrowali – na początku na Zakaukazie, do Armenii (50 tys.) i Gruzji (10 tys.), potem do Europy, głównie Niemiec (40 tys.).

Zbuntowany Anioł, co łzami ugasił piekło

Centralne miejsce w monoteistycznym systemie jezydzkich wierzeń zajmuje Melek Taus, przedstawiany pod postacią pawia. Jest jednym z siedmiu aniołów, któremu Najwyższy Bóg powierzył dzieło stworzenia świata i ludzi. Zgrzeszył jednak pychą, nie chciał pokłonić się pierwszym rodzicom. Z czasem zrozumiał swój błąd i tak żarliwe żałował, że łzami ugasił piekło.

U jezydów nie ma zatem ani diabła, ani piekła. Duchowe odrodzenie odbywa się poprzez wędrówkę dusz. Powtórne narodziny w nowej postaci – w ciele człowieka, zwierzęcia czy owada – mogą być pasmem cierpień i karą za złe uczynki lub źródłem rozkoszy i nagrodą. By na nią zasłużyć, jezyd czy jezydka winni prowadzić pracowite i uczciwe życie, dalekie od zbytku i rozpusty, stroniąc od kontaktu z niewiernymi. Wzorem do naśladowania jest dla nich pełne modlitw i wyrzeczeń życie szejcha Adi ibn Mustafy. Ten święty mistyk urodził się w Libanie pod koniec XII w., przez wiele lat odwiedzał muzułmańskich teologów, by zakończyć życie w dolinie Lalisz.

Prześladowana mniejszość

Pielgrzymka do jego grobu jest głównym jezydzkim rytuałem, tam też co roku jezydzi przybywają na Święto Wspólnoty, które ze względu na akty terroru i kampanie zastraszania gromadziło w ostatnich latach coraz mniej wiernych.

„Bycie jezydem zawsze oznaczało bycie prześladowaną mniejszością, ukrywanie swojej wiary i praktyk religijnych” – ze smutkiem mówił jeden z liderów wspólnoty. Jezydzkie źródła wspominają o 72 falach prześladowań w ich historii, obecna jest 73.

Zwykle pretekst do pogromów miał podłoże religijne – sąsiedzi utożsamiali Meleka Tausa z pochodzącym z muzułmańskiej i chrześcijańskiej teologii szatanem. Stąd wziął się przydomek „wyznawcy diabła”. Choć nie ma on uzasadnienia w jezydzkich wierzeniach, tragiczne wydarzenia ostatnich tygodni pokazują, że czasy współczesne wcale nie są dla tej małej wspólnoty łaskawsze, a religijne przesądy wciąż mogą być motywem zadawania cierpienia i śmierci.

Niestety, iracka polityka ostatniej dekady nie sprzyjała budowaniu społeczeństwa ponad religijnymi i etnicznymi różnicami. Wojna z terroryzmem umocniła istniejące linie podziałów i konflikty, których ofiarą padają najsłabsi – mniejszości religijne i etniczne. Nadzieje na życie w pokoju w demokratycznym Iraku okazały się płonne. Już w marcu 2004 r. w Mosulu pojawiły się ulotki obiecujące świętą nagrodę każdemu, kto zabije jezyda. Kolejne miesiące – jak donosiły raporty organizacji praw człowieka – obfitowały w zabójstwa, porwania, kampanie dyskryminacji i zastraszania.

Na początku prześladowania dotyczyły przede wszystkim przedstawicieli elit i ich rodzin. Napadano na sklepy z alkoholem prowadzone przez jezydów. Wstrzymywano dostarczanie zaopatrzenia do jezydzkich miejscowości czy dostęp do czystej wody. Kulminacja przemocy nadeszła w 2007 r. W drodze do Mosulu zamordowano wówczas 23 jezydzkich robotników. W sierpniu tego roku w czterech zamachach bombowych zginęło ponad 350 osób, dwie wsie zostały całkowicie zniszczone, a tysiąc rodzin straciło dach nad głową. Informacje o dramacie tej niewielkiej społeczności z rzadka przedostawały się do świadomości opinii publicznej, której uwagę przykuwał konflikt szyicko-sunnicki. Władze zwykle nawet nie podejmowały prób wyjaśnienia tych zbrodni, o szukaniu sprawców już nawet nie wspominając. Jezydzi zostali wyrzuceni poza nawias procesów pokojowych, nie mieli reprezentacji nie tylko w krajowych, ale także lokalnych władzach.

Korzystniej wyglądała sytuacja na terenie będącym pod jurysdykcją Kurdyjskiego Rządu Regionalnego, gdzie mieszka 10 proc. jezydzkiej wspólnoty, choć i tutaj polityka wobec tej mniejszości budzi wiele zastrzeżeń. Z jednej strony, jezydzi są uznawani za sojuszników w kurdyjskiej walce o uznanie praw narodowych, tak w Iraku, jak i na arenie światowej (Kurdowie są największym, ponad 35-milionowym narodem bez państwa). Nawet więcej, uważani są przez władze – jak mówił były gubernator Niniwy – „za prawdziwych Kurdów, bo nigdy nie dokonali konwersji na islam”. Władze kurdyjskie, wspierając finansowo zarówno jezydzkie centra kulturalne (m.in. sanktuarium w Lalisz), jak i organizację jezydzkiej edukacji, subsydiując druk podręczników czy tworzenie szkół, próbują budować poczucie kurdyjskości ponad podziałami plemiennymi i religijnymi.

Polityczne wsparcie jezydów w staraniach o sporne tereny wokół Mosulu może okazać się istotne. Sprawa jednak komplikuje się, gdy żądają oni uznania swojej odrębności. Raport Human Rights Watch z 2009 r. odnotowuje wiele przypadków łamania praw człowieka wobec niezależnych działaczy: m.in. pozasądowego więzienia i torturowania liderów Jezydzkiego Ruchu na Rzecz Postępu i Reform, utrudniane rejestracji list i prowadzenia kampanii w trakcie wyborów. Raport kończy się wezwaniem do zapewnienia reprezentacji jezydów w instytucjach decyzyjnych, swobody działalności jezydzkich organizacji społeczeństwa obywatelskiego, bezpieczeństwa i ograniczenia samowoli prywatnych milicji na terenach zamieszkałych przez jezydów. Raport wzywa też do przeprowadzenia niezależnego śledztwa i pociągnięcia do odpowiedzialności karnej osób odpowiadających za naruszanie praw człowieka wobec irackich jezydów.

Niestety, minęło pięć lat, a postulaty te wciąż pozostają aktualne. Budzące grozę zbiorowe zbrodnie dokonywane w ostatnich tygodniach na oczach światowej opinii publicznej są konsekwencją do czasowych zaniedbań i obojętności wobec kolejnych fal przemocy, której doświadczała jezydzka społeczność. Sytuacja wymaga natychmiastowych działań, odruchu międzynarodowej solidarności. Bez tego przetrwanie jednej z najstarszych wspólnot religijnych będzie niemożliwe.


BEATA KOWALSKA jest socjolożką, adiunktem w Instytucie Socjologii UJ. Zajmuje się m.in. socjologią feministyczną, studiami rozwojowymi i studiami postkolonialnymi. Prowadziła badania terenowe na terenach zamieszkanych przez jezydów w Iraku.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 35/2014