Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
1 ...(na s. A1 noszący tytuł „11 listopada nie połączy Polaków”, a na stronie A4 – „11 listopada znów osobno”; w pierwszym przypadku sygnowany przez Wojciecha Wybranowskiego i Jarosława Stróżyka, w drugim – przez samego Wybranowskiego) oraz specjalne wydanie dodatku „Plus – Minus”, ozdobione ilustracją pękniętej tarczy z godłem państwowym i opatrzone okładkowym tytułem „Naród podzielony” (podtytuł: „Dwie tradycje, dwa języki, dwa marzenia”).
2 Utwór redaktorów Wybranowskiego i Stróżyka nie wychodzi poza informacje zawarte w obu tytułach oraz podtytułach (mających, odpowiednio, postać: „Niepodległość razem, ale coraz bardziej osobno” oraz „Bronisławowi Komorowskiemu nie udało się zjednoczyć Polaków we wspólnym świętowaniu niepodległości”), a ponieważ owe tytuły i podtytuły dalekie są od sensacji, to i całość sprawia wrażenie rytualnego przelewania z pustego w próżne.
3 W „Plusie – Minusie” wyraźny związek z okładkową zapowiedzią ma wstępniak Dominika Zdorta „Zza zasłony obserwuję obie strony” oraz artykuł Ewy Thompson „Nie wracajcie do Barbarii”, atakujący nie wymienionych z nazwiska (ale łatwych do zidentyfikowania) polityków za ich pełen pogardy stosunek do przeciwników. Zdort ubolewa: „Choć przez ostatnie niemal 70 lat żaden realny mur nie dzielił terytorium Polski, to społeczne podziały wydają się głębsze niż kiedykolwiek. Dwa polskie plemiona mają swoich liderów, których bezrefleksyjnie wielbią; swoje media, którym ślepo wierzą; swoje prawdy, które są głęboko sprzeczne z prawdami wyznawanymi przez drugą stronę”. Profesor Thompson zaś traktuje agresywność nielubianych przez nią polityków jako pozostałość komunistycznej edukacji i przejaw postkolonialnej świadomości części dzisiejszych elit.
4 Zdort ma rację w kwestii zasadniczej: głębokości podziałów polskiego społeczeństwa. O reszcie wskazanych przez niego kwestii można byłoby dyskutować (polskich „plemion” jest więcej, niż napisał publicysta „Rzepy”; tylko niektóre z nich bezrefleksyjnie wielbią swych liderów i wierzą swym mediom; tylko niektóre zamykają się w granicach własnych prawd).
5 Wywód profesor Thompson brzmiałby znacznie bardziej przekonująco, gdyby wszystkie wady dzisiejszych polityków nie były w nim przypisane jednej partii. Mocno przesadzone (i zapewne związane z własnymi zainteresowaniami badawczymi) jest szukanie wszędzie wpływów komunistycznej edukacji i nadużywanie kategorii świadomości postkolonialnej. (Skądinąd gdyby wirus komunizmu był tak zaraźliwy, jak sądzi profesor Thompson, to musieliby nim być zainfekowani wszyscy polscy politycy, a nie tylko nielubiani przez nią.)
6 Thompson doradza rządzącym Polską czytanie Platona i postępowanie wedle zaleceń, jakie daje politykom Sokrates. Gorąco popieram; przed oczyma duszy widzę ministrów i posłów pogrążonych we wspólnej lekturze „Gorgiasza”. W to jednak, by taka filozoficzna terapia zmieniła obrady Sejmu w sokratyczne dialogi, trudno mi uwierzyć. No, może gdyby kilka pokoleń polityków przerzucało się przez kilkadziesiąt lat platońskimi cytatami (w oryginale i tłumaczeniu na kilka języków)...
7 To, czy zwolennicy wszystkich partii spotkają się raz w roku w świątecznym marszu, nie wydaje mi się zbyt ważne. Ważniejsza byłaby wspólna, istotna rozmowa polityków o różnych poglądach. Taka rozmowa wydaje się dzisiaj znacznie odleglejsza niż jeszcze kilka lat temu.