Stacja gangrena

TVP świętuje jubileusz sześćdziesięciolecia. Ale w tym roku przypada także okrągła rocznica wydarzeń, które doprowadziły ją na skraj katastrofy.

22.10.2012

Czyta się kilka minut

Pamiętają Państwo ostatni międzynarodowy triumf polskich piłkarzy? Srebrny medal na olimpiadzie w Barcelonie, po dramatycznym meczu z Hiszpanami i golu straconym w końcówce? Ulice opustoszały. „Gazeta Wyborcza” napisała, że w trakcie transmisji na Pomorzu doszło do przerwy w dostawach prądu w kilku nadbałtyckich kurortach. Rodacy szybko poradzili sobie z awarią. Turyści wystawiali zasilane bateriami odbiorniki na ulice, przygotowywali kolacje wspólnie z miejscowymi.

Można zaryzykować tezę, że 20 lat temu ramówka TVP po raz ostatni zjednoczyła Polaków. Jeszcze przez kilka lat była hegemonem i wygrywała walkę o widza z Polsatem, który notabene zainaugurował działalność pięć miesięcy po olimpijskim sukcesie biało-czerwonych. Ale rok 1992 był czasem ostatniej wielkiej wizerunkowej glorii stacji z Woronicza, a zarazem początkiem dewaluacji tej glorii na własne życzenie.

W październiku na antenie TVP zadebiutował teleturniej „Koło fortuny”, wzorowany na amerykańskim formacie „Wheel of Fortune”. Był pierwszym polskim programem w pełni realizowanym na zagranicznej licencji, ale wprowadzał też inne, o wiele bardziej istotne novum. Po raz pierwszy w poważnym teleturnieju dla dorosłych zwycięstwa nie gwarantowała wiedza, elokwencja i psychologiczne predyspozycje uczestników, lecz także ślepy los – wprawiona w ruch ruletka. Telewizja publiczna zakupiła i emitowała w atrakcyjnym czasie antenowym program typu „od zera do bohatera”, gatunek charakterystyczny dla nadawców komercyjnych, a w czasach PRL uskuteczniany na organizowanych przez wielkie zakłady festynach. Notabene często z udziałem gwiazd i gwiazdek z Woronicza w charakterze wodzirejów, chętnie godzących się na ekstrapłatne okazje. Sam byłem świadkiem, jak w połowie lat 80. w takowej imprezie odbywającej się na boisku koło liceum ogólnokształcącego w Ostrowi Mazowieckiej chałturzył Wojciech Pijanowski.

RUBIKON CHAŁTURY

Polska mutacja „Koła fortuny” miała gigantyczną oglądalność, sięgającą 10 milionów widzów; swoją drogą żaden stricte rodzimy teleturniej nawet nie zbliżył się do tego wyniku (słynna „Wielka gra” była kopią, a potem przeróbką brytyjskiego quizu „Double Your Money”). Ciekawe, czy to nasi scenarzyści są partaczami, czy może telewizyjni decydenci podcinają im skrzydła i w zarodku duszą dobre pomysły?

Rubikon chałtury TVP przekroczyła w połowie lat 90., kiedy, usiłując dogonić schlebiający masowym gustom Polsat, zaangażowała się w Gale Piosenki Biesiadnej.

– Telewizja publiczna wpadła w pułapkę ustawową. Udawała, że robi misję, a tak naprawdę ścigała się z telewizjami komercyjnymi. Zaczęła wychodzić naprzeciw masowym gustom, ale robiła i robi to znacznie gorzej niż konkurencja – mówi Krzysztof Materna.

TVP przegrała ten wyścig w wyniku przerostu administracji, nieefektywnej produkcji, roszczeniowej postawy związków zawodowych i fatalnej autopromocji, jednego z większych kuriozów z Woronicza 17. Stacja ma w ofercie diament, TVP Kultura, jedyny kanał kulturalny na rynku, o którego istnieniu przeciętny widz potężnych Jedynki i Dwójki nie ma pojęcia. TVP zachowuje się tak, jakby chciała przekonać przekonanych – spoty lansujące propozycje TVP Kultura emitowane są... na tym kanale.

Krzysztof Materna zwraca uwagę na drenaż fachowców. Od połowy lat 90. TVP jest inkubatorem i dostarczycielem osobowości telewizyjnych dla konkurencji.

– W czasach, kiedy realizowałem swoje programy autorskie przy Woronicza, TVP była telewizją autorytetów. Dyrektor Teatru Telewizji, dyrektor redakcji rozrywki czy twórca i pomysłodawca Studia 2 byli wielkimi postaciami, indywidualnościami obdarzonymi dobrym gustem, wzorami, do których chciało się równać. Przez całe lata i autorytety, i dobry gust były usuwane w czasie kolejnych czystek. Robiły to wszystkie ugrupowania polityczne, które znalazły się u władzy. Prawie wszystkie osobowości z TVP zostały wyplute na zewnątrz z przyczyn politycznych, finansowych, kontraktowych. Telewizja publiczna ciągle jest dla innych stacji zapleczem kadrowym – dodaje Materna.

MĘSKA SZATNIA

Wprost proporcjonalny do kadrowego był drenaż programowy. Najbardziej dotkliwy zwłaszcza w dziedzinie rozrywki i edukacji. TVP, która słynęła kiedyś z inteligentnej, wysublimowanej satyry spod znaku Kabaretu Starszych Panów czy kabaretu Olgi Lipińskiej, a w latach 90. i na początku dwutysięcznych z purnonsensowych skeczy firmowanych (w różnych konstelacjach) przez Wojciecha Manna, Krzysztofa Maternę i Grzegorza Wasowskiego, dziś oddaje pole i lansuje twory typu „Piłkarskiej gali kabaretowej” czy dowcipy żywcem przeniesione z męskiej szatni. („Ty, synek, co tak tego palca trzymosz?” – piłkarz ze Śląska pyta kumpla z drużyny. „Zastrzał” – pada odpowiedź. „Żeś se palca zaszczał? Pieruna!” – puentuje Ślązak).

Oczywiście taka twórczość radosna istniała także w czasach, kiedy Jeremi Przybora i Jerzy Wasowski nagrywali w studiach TVP „Niespodziewany koniec lata” czy „Nieznanych sprawców”, tyle że nie miała szans emisji na małym ekranie. Dziś pojawia się w ramówkach TVP 1 i TVP 2 w najlepszym czasie antenowym, gromadzi miliony widzów i zarabia na reklamach. I tu właśnie tkwi szkopuł.

– TVP nie może w takim stopniu wspierać się reklamami – przekonuje Izabela Cywińska, ceniona reżyserka, była minister kultury w rządzie Tadeusza Mazowieckiego. – Jej rentowności nie można liczyć słupkami oglądalności i wpływami od ogłoszeniodawców. Ma przecież niezwykle ważną rolę do spełnienia: edukację i promocję kultury. Pamiętajmy, że dla ludzi mieszkających poza dużymi ośrodkami, czyli dla 60 proc. społeczeństwa, stanowi podstawowe źródło wiedzy o kulturze.

Cywińska uważa, że misyjność TVP nie oznacza rezygnacji z sitcomów i innych popularnych gatunków. Jej zdaniem telewizyjna popkultura jest świetnym nośnikiem głębszych treści, choć wyrażanych nie wprost: – Telenowela może być narzędziem edukacji, np. designerskiej. Po tym jak w „Klanie” pokazano porcelanową zastawę z Chodzieży, fabryka nie mogła nadążyć z produkcją. W sposób niezauważalny, tanim kosztem można przemycić wiedzę, lansować dobry gust i obyczaje. Nie rozumiem, czemu TVP tego nie wykorzystuje – tłumaczy.

Reżyserka opowiada się za gruntowną reorganizacją, przebudową TVP, ale nie tak radykalną, jak proponują Agnieszka Holland i Kazimierz Kutz. Przestrzega, że jeśli TVP się rozsypie, to na nowo się nie odrodzi. Pytana o plan naprawczy, sugeruje likwidację kilku kanałów, w tym także jednego z dwóch głównych.

– Tusk załatwił telewizję. Wiele osób posłuchało premiera i przestało płacić abonament. Bardzo trudno będzie to odkręcić. Piłeczka ciągle jest po stronie polityków. Powinno się postawić na Woronicza kogoś, kto by miał siłę przeciwstawić się związkom zawodowym i dokonać czystki. Bez dogłębnej restrukturyzacji i zwolnień telewizji publicznej nie da się uzdrowić – dodaje.

SPÓŁDZIELCZOŚĆ TELEWIZYJNA

S. przepracował przy Woronicza prawie 20 lat. Dziś jest szeregowym oświetleniowcem w firmie współpracującej z TVP. Mówi, że w jego branży działa nieoficjalna spółdzielnia: – Na zdjęcia zawsze jedzie więcej sprzętu niż trzeba. Za wszystko płaci telewizja. Szef odpala za to działkę facetowi z Woronicza. Z cateringiem jest podobnie. Nie bylibyśmy w stanie przejeść tej góry kanapek, którą nam przywożą. Psu do domu przywożę z roboty wałówkę.

X. niedawno odszedł z białostockiego oddziału TVP. Twierdzi, że miał dość przyglądania się, jak ludzie zamieniają się w drapieżniki i w walce o zlecenie na minutową relację z otwarcia wyremontowanej świetlicy szkolnej podkładają sobie świnie: – Podstawowym wątkiem mitu założycielskiego TVP Białystok jest nepotyzm. Prominentne stanowiska dostawali ludzie, którzy nie mieli pojęcia o dziennikarstwie, a z telewizją zetknęli się tylko jako widzowie. Kierowniczy stołek dostał np. pewien „spadochroniarz” ze zlikwidowanego wydziału w urzędzie wojewódzkim. Nie muszę wyjaśniać, jaki poziom reprezentowały podżyrowane przez niego produkcje.

Wróćmy do piłki nożnej. TVP kupiła prawa do transmisji EURO 2012. Przez kilka dni cała Polska żyła futbolem, transmisje miały rekordową oglądalność, a mimo to stacja nie potrafiła zarobić na obsłudze największej imprezy sportowej w historii Polski.

– Telewizja publiczna działa w świecie wirtualnym administracyjnie i produkcyjnie, nie ma tam żadnego mechanizmu racjonalnego wykorzystania środków – mówi Krzysztof Materna. – Przez cały turniej pod fabryką Wedla, na dachu której zaaranżowano studio, parkował szesnastokanałowy, nowoczesny wóz transmisyjny tylko po to, żeby pokazać, jak jeden redaktor prowadził rozmowy z jednym zaproszonym gościem przez trzy minuty przed rozpoczęciem meczu. Na czym polega ekonomiczny sens tego przedsięwzięcia?

Prof. Wiesław Godzic, medioznawca z SWPS, wytyka decydentom ślepotę na nowe trendy. Chciałby usłyszeć od prezesa TVP, jaką ma wizję rozwoju firmy w dobie smartfonów i tabletów, które młodym odbiorcom coraz częściej służą do oglądania wybranych programów, bez wnikania w szczegóły ramówki: – Błagam, żeby politycy i prezes nie opowiadali bajek o powrocie TVP do lat 90. i odzyskaniu pozycji rynkowego hegemona, bo to niemożliwe. Wtedy nie było takiego otoczenia komercyjnego, żyjemy dziś w innej rzeczywistości, jesteśmy świadkami odchodzenia od telewizji jako przekaźnika. Chciałbym się dowiedzieć, jaki TVP ma plan przetrwania, jak zamierza poradzić sobie z atomizacją publiczności i perspektywą hybrydyzacji przekazu.

Medioznawca uważa, że TVP uzdrowić może tylko radykalna transformacja, być może również własnościowa: – Nie bójmy się prywatyzacji. Można przecież sprzedać kanał w prywatne ręce, a jednocześnie zagwarantować prawnie, żeby nowy właściciel emitował o określonej porze wartościowe pozycje. Np. cykl ambitnych filmów wenezuelskich. Są takie przykłady na rynku anglosaskim.

Prof. Godzic zachęca też do dywersyfikacji „misyjnej” produkcji telewizyjnej i przyznania nadawcom komercyjnym prawa do aplikowania o państwowe fundusze na realizację wartościowych programów edukacyjnych. Jako przykład hybrydy komercyjnej i publicznej podaje brytyjski Channel 4.

Upłynie sporo czasu antenowego, zanim szefostwo TVP dopuści ewentualność takiej hybrydyzacji. Prezes Juliusz Braun poinformował, że tegoroczna strata finansowa spółki może być większa niż zaplanowane 60 mln zł. W związku z tym stacja stara się o kredyt obrotowy w wysokości 70 mln zł. Wkrótce zarząd ma też wybrać formę sprzedaży siedziby redakcji informacyjnych na pl. Powstańców Warszawy, gmachu, w którym powstawały legendarne „wieczory” Kabaretu Starszych Panów. Z etatami ma się pożegnać około 300 osób, zarówno w centrali, jak i w oddziałach terenowych.

Sześćdziesiąty rok istnienia telewizja publiczna świętować więc będzie w podłej atmosferze. Okolicznościową fetę, którą zarząd szykuje na 29 października (złoży się na nią m.in. quiz z udziałem dawnych i obecnych gwiazd TVP), zamierzają popsuć związkowcy. Zakładowa Solidarność grozi strajkiem i zapowiada tego dnia protest.

Na branżowym portalu „Wirtualne media” czytam wpis pracownika TVP: „Ci, co najwięcej muszą się narobić, dostają marne grosze, są pierwsi do zwolnienia i wiecznie kopani w tyłek z góry. Tak się im dziękuje za pracowitość i rzetelność. W TVP już dawno nie było prawdziwego managera, bo upolitycznienie tej stacji na to nie pozwoli. Manager od razu odciąłby gangrenę w postaci dyrektorów i kierowników umoczonych w związkach i partiach politycznych. Być może jedynym rozwiązaniem jest faktyczne ogłoszenie upadłości, sprzedaż majątku i budowa wszystkiego od nowa”.

Platforma Obywatelska nigdy nie miała pomysłu na telewizję publiczną. Wątpliwe jednak, żeby teraz, w obliczu słabnących notowań w sondażach, zdecydowała się na likwidację. Być może TVP doczeka się znieczulenia miejscowego, ale gangrena będzie trwać. Przynajmniej jeszcze przez trzy lata, do nowych wyborów parlamentarnych.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 44/2012