Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Najpotężniejszy człowiek przemysłu filmowego szykował kolejny potencjalnie kasowy hit: opartą na „faktach autentycznych” historię długoletniego (1952–1985) lokaja wielu amerykańskich prezydentów (od Eisenhowera do Reagana). Lokaja – uwaga, uwaga! – ciemnoskórego. Zagra go Forest Whitaker („Ghost Dog” Jarmuscha), aktor moim zdaniem jak na niezbyt wyśrubowane standardy Fabryki Snów nader przyzwoity. Kroi się szlagier z happy endem? Kroi. „Forrest Gump” wysiada, „Lokaj” nadchodzi. Weinstein ma nosa, co tu dużo gadać, po raz kolejny to udowodnił. Ale nos Harveya jest zarazem belką w oku konkurencji.
Więc koncern Warner Bros przypomniał sobie, że wyprodukował już film pod tytułem „Lokaj”. Było to 98 lat temu, film był krótkometrażowy, niemy, słaby i popadł w zapomnienie, ale w obliczu ewentualnego sukcesu Weinsteinowskiego „Lokaja” konkurencja nie może zapomnieć, nie może milczeć o tym, że ma prawo do tytułu – wszak to oni pierwsi opłacili „Lokaja” i nie zamierzają oddać ani guzika.
Podenerwowany (delikatnie mówiąc) Harvey Weinstein zwraca wszem i wobec uwagę, że w Hollywood nakręcono przykładowo pięć filmów pt. „Gorączka” – ale sąd użycie tytułu wstrzymał, gdyż „Gorączki” nikt nigdy nie oprotestowywał, w przeciwieństwie do „Lokaja”.
Tutaj mała dygresja: zapewne casus zastrzeżonego „Lokaja” wpłynie zbawiennie na inwencję hollywoodzkich twórców/producentów/prawników. Po zbadaniu, ile tytułów zostało w historii sztuki filmowej już bezpowrotnie wykorzystanych, będą mieli do wyboru dwie drogi: albo trwać na raz zdobytych pozycjach i postępować onomastycznie-dynastycznie (Forrest Gump XIV, Lincoln XXIII), albo pójść w totalną kreatywność i na własną rękę pobawić się słownikiem, nurzając się w przebogatej skarbnicy językowej inwencji. Nicolas Cage i Scarlett Johansson w filmie „Daj, ać ja pobruszę, a ty poczywaj”? Tłumy walą do kin.
Ale wróćmy do boleśnie podszczypującej Harveya Weinsteina rzeczywistości. Premiera za miesiąc, czerwony dywan rozpostarty, machina promocyjna w pełnym pędzie... jak żyć? Innych tytułów, zamienników lokaja, lepiej nie próbować, a już zwłaszcza jeden jest na cenzurowanym: „Goryl”. Co by tu wymyślić? Lokaj, lokaj... Zmienić tytuł na „Lokaj znany dawniej jako lokaj”? Mało kasowe. „Czarny lokaj w Białym Domu” – za bardzo zdradza treść, nikt nie przyjdzie. „Lokaj Forest Whitaker” – niebezpieczeństwo pozwu ze strony producentów „Forresta Gumpa”, wszak Forrest to Forest. „Lokaj Długometrażowy”, „Lokaj, który mówi”, „Lokaj – następne pokolenie”, „Lokaj – sto lat później”, „Lokaj Harveya Weinsteina” (wzorem Draculi Brama Stokera)...
A ja wiem, i podzielę się swoim kapitalnym pomysłem z Państwem, z Harveyem Weinsteinem i z jego księgowymi. Na początek nieodpłatnie, a gdy gruba ryba połknie haczyk, to ją pozwę. Proponuję tytuł: „Lokaj jaki jest, każdy widzi”. Głębokie, sugestywne, finezyjnie aluzyjne. Kolejki pod kasami murowane. Przynajmniej w Polsce.