Śladem „Antka”

Zdradził ktoś inny. Henryk Ostrowski zachował się w śledztwie bohatersko, udało mu się zwodzić Niemców przez kilka dni. Ale czarna legenda wciąż trwa – nawet teraz, po filmie Roberta Glińskiego.

17.03.2014

Czyta się kilka minut

Henryk Ostrowski ps. „Heniek” (z prawej), z bratem Zygmuntem (oficerem WP) i siostrą Barbarą; druga połowa lat 30. / Fot. Archiwum rodziny Ostrowskich
Henryk Ostrowski ps. „Heniek” (z prawej), z bratem Zygmuntem (oficerem WP) i siostrą Barbarą; druga połowa lat 30. / Fot. Archiwum rodziny Ostrowskich

Było tak: kiedy „Rudy” umarł, „Zośka”, za namową rodziny, wyjechał na kilka dni poza Warszawę, żeby spisać ostatnie rozmowy z przyjacielem, szczegóły akcji pod Arsenałem i historię „Pomarańczarni”, konspiracyjnej drużyny starszoharcerskiej, do której należał.

„Zośka” swoją relację nazwał „Kamienie przez Boga rzucane na szaniec”. Jedna z czterech kopii trafiła do jednej z najważniejszych postaci w podziemnym ruchu harcerskim – Aleksandra Kamińskiego. Kamiński, chcąc napisać książkę pokrzepiającą serca młodych czytelników i upamiętnić bohaterów Szarych Szeregów wydał w 1943 r. pierwszą wersję „Kamieni na szaniec”.

Kamiński opierał się na faktach, ale pisał prozę, w związku z tym nie zweryfikował informacji pochodzących od „Zośki”, a rzeczywistych bohaterów ukrył pod łatwymi do rozszyfrowania pseudonimami. W swojej książce odpowiedzialnością za męczeństwo Jana Bytnara „Rudego” (w książce przedstawianego jako „Czarny”) obciążył niejakiego „Antka”. Po okupowanej Warszawie błyskawicznie rozniosła się wieść, że pod tym pseudonimem przedstawiono postać Henryka Ostrowskiego, „Heńka”. Mimo że Kamiński, na prośbę dowódców Szarych Szeregów, już w drugim wydaniu usunął bezpośrednie podejrzenie o zdradę, mimo że po wojnie nastąpiły sprostowania i zaświadczenia, odium zdrajcy i osoby, która – w przeciwieństwie do „Rudego” – wykazała w śledztwie słabość, towarzyszyły „Heńkowi” aż do śmierci.

Po 70 latach pojawiają się jednak coraz głośniej formułowane pytania i wątpliwości. Zbagatelizować je tym trudniej, że pochodzą od ludzi, którzy legendzie Szarych Szeregów pozostają bezwzględnie wierni. Nad strażnikami pamięci oraz ostatnimi żyjącymi świadkami wisi pytanie: dlaczego konspiratorzy popełniali tak istotne błędy w sztuce wojennej.

***  

Stanisław Broniewski „Orsza”, naczelnik Szarych Szeregów, w swoich wspomnieniach napisał o regułach postępowania w razie wsypy. „Regułą było zakładanie w sposób schematyczny, po prostu mechaniczny, że skoro dany człowiek jest już aresztowany, to wszystko, co znał, co wiedział, jest zagrożone, a więc należy zabezpieczyć wszystkie zagrożone punkty, opuszczać zagrożone adresy, zmieniać zagrożone nazwiska, pseudonimy, kryptonimy, opróżnić zagrożone skrytki i magazyny. To była bezwzględna reguła gry” – utrzymywał.

 Ponadto: w konspiracji AK-owskiej – tej wojennej i potem powojennej, po 1945 r. – od żołnierzy aresztowanych przez Niemców czy potem Sowietów i UB nie wymagano heroizmu. Zdawano sobie sprawę, że torturowany człowiek prędzej czy później może zacząć zeznawać. Oczekiwano więc, że aresztowany powinien milczeć przez przynajmniej 24 godziny, aby kolegom pozostałym na wolności dać czas na ukrycie się, zmianę skrzynek kontaktowych, przeniesienie broni i innych materiałów itd.

W tym przypadku niezbite fakty wyglądają następująco: w czwartek 18 marca 1943 r., około godziny 4.00, do mieszkania przy ul. Osieckiej 31a czy 31 wchodzi gestapo. Aresztują phm. pchor. Henryka Ostrowskiego „Heńka”, hufcowego Grup Szturmowych Praga, wraz z żoną Walentyną, również zaangażowaną w konspirację. Niemcy opróżniają jedną ze skrytek (znajduje się w niej m.in. zaszyfrowany adres mieszkania „Rudego”), druga, ważniejsza, pozostaje nietknięta.

Chwilę później na Szucha jedzie również Stanisław Ciszewski, przyjaciel Ostrowskiego.

„Heniek” dobrze zna niemiecki, ale na pytania zadawane w tym języku odpowiada rozłożeniem rąk. Dzięki temu zyskuje czas na odpowiedzi. Udaje mu się odsunąć od śledztwa ciężarną żonę (zostaje wysłana do Birkenau, gdzie umiera w trakcie porodu) oraz Ciszewskiego. Torturowany, w śledztwie lawiruje, wymyśla rysopisy, łączy kilka postaci, o które dopytują się gestapowcy, w jedną. Daje organizacji czas na wyczyszczenie lokali, opróżnienie magazynów, ucieczkę. Tak też dzieje się na prawym brzegu Wisły.

Na lewym brzegu wiadomość o wsypie przyjęta jest ze zdumiewającym spokojem. Dominuje przekonanie, że sprawa dotyczy tylko Pragi. „Zośka” wie o wsypie na drugi dzień po aresztowaniu.

21 marca przy Kawęczyńskiej, w lokalu znanym „Heńkowi”, spotykają się w s z y s c y hufcowi Szarych Szeregów.

22 marca w mieszkaniu „Rudego” odbywa się odprawa warszawskich grup szturmowych.

23 marca gestapo wchodzi wczesnym rankiem do jego domu na Mokotowie.

Dlaczego był w domu? Dlaczego nie wyjechał z Warszawy?

Co by się stało, gdyby gestapo weszło do „Rudego” dzień wcześniej?

Cena za niepotrzebne aresztowanie jest bardzo wysoka. W akcji pod Arsenałem, mającej doprowadzić do uwolnienia „Rudego”, ginie dwóch jego przyjaciół, „Alek” i „Buzdygan”. Trzeciego, Huberta Lenka, schwytanego w czasie akcji przez niemieckiego restauratora, gestapo bije na śmierć.

***

Prof. Grzegorz Nowik, zastępca dyrektora muzeum im. Józefa Piłsudskiego w Sulejówku, harcmistrz, jest w tej chwili jednym z najważniejszych historyków wojennego harcerstwa Warszawy. Przez dziesiątki lat zbierał dokumenty i świadectwa bezpośrednich świadków. Wychowany na Grochowie, historię prawego brzegu zna na pamięć. Również tę odległą: na swoim podwórku niedaleko ronda Wiatraczna wykopywał kule po bitwie pod Olszynką Grochowską (w 1831 r. podczas powstania listopadowego).

W ubiegłym roku Grzegorz Nowik wydał „Epilog do »Kamieni na szaniec«”. Ta skromna, pisana z uczuciem książka opisuje szczegółowo okoliczności, które doprowadziły do akcji pod Arsenałem, prostując i uzupełniając historię przedstawioną przez Kamińskiego. – Jestem przeciwnikiem burzenia legendy Szarych Szeregów – zaznacza Grzegorz Nowik. – Męczeństwo i bohaterstwo tych ludzi pozostaje poza wszelką dyskusją. To nie zwalnia mnie jednak z obowiązku poszukiwania prawdy. Jest tak, że podczas kolejnych rocznic rozpamiętujemy tragedię „Rudego”, co wydaje się uzasadnione. Jednocześnie w cieniu pozostaje dramat człowieka, który również był katowany przez gestapo, który bohatersko zachował się w śledztwie, a później nosił na sobie piętno zdrajcy. Chciałem oddać mu to, co należne.

Grzegorz Nowik pyta nie tylko o zlekceważenie podstawowych zasad konspiracji po aresztowaniu „Heńka”.

Zastanawia się np., dlaczego przyjaciele „Rudego” otrzymali zgodę na odbicie przyjaciela, a harcerze prawobrzeżnej Warszawy, którzy chcieli wcześniej odbić „Heńka”, usłyszeli od dowództwa, że takiej możliwości nie ma, są bowiem zbyt mocno zaangażowani emocjonalnie w sprawę. Gdzie tu logika? Skąd ta nierówność? Czy przyjaciele „Rudego” nie byli zaangażowani emocjonalnie?

Grzegorz Nowik tego pytania bezpośrednio nie stawia, ale wydaje się ono oczywiste: czy w Szarych Szeregach istniał podział na lepszą, inteligencką część, i gorszą Pragę?

– Nie było takiego podziału. Kadra harcerska prawego brzegu pochodziła z rodzin inteligenckich, podobnie było po drugiej stronie Wisły. Na pewno jednak wśród harcerzy praskich niższych szczebli przeważały dzieci z rodzin niezbyt zamożnych rzemieślników i robotników – precyzuje prof. Nowik.

Jeszcze jeden ważny, mało znany szczegół. Organizatorzy akcji pod Arsenałem nawet nie wzięli pod uwagę możliwości równoczesnego uratowania „Rudego” i „Heńka”. Interesował ich tylko ten pierwszy.

Grzegorz Nowik: – Tu akurat nie ma żadnych wątpliwości. Akcja miała tylko jeden cel i było nim odbicie „Rudego”. „Orsza” napisał potem, że nie mogli skoordynować działań tak, by odbić obu. Udało się to dzięki opatrzności.

Ponieważ organizatorzy nie wzięli pod uwagę nie tylko „Heńka”, ale również konieczności zapewnienia transportu dla ewentualnych rannych, doszło do takiej oto sytuacji: gdy ucichły strzały, a harcerze z uwolnionym przyjacielem odjechali autem, „Heniek” pozostał pod Arsenałem sam. Pokrwawiony, z ogoloną głową i w poszarpanej koszuli, był zdany na siebie. Udało mu się dobiec na Powiśle, gdzie, schowany w krzakach, doczekał zmroku, a następnie, udając pijaka, z butelką w ręku dotarł do przyjaciół. Co stałoby się, gdyby nie dał rady uciec?

Nowik: – To byli młodzi ludzie. A decyzje, jakie musieli podejmować, przerastały ich wiedzę i wyobraźnię. Błędy nie przekreślają ich patriotyzmu, tym bardziej że płacili ogromną cenę. W przypadku „Heńka” była to niesława.

***

Pewnych tropów, pomocnych do zrozumienia warszawskiego harcerstwa, dostarcza Danuta Rossman, łączniczka Szarych Szeregów, adiutantka „Zośki”. Rossman, której przyszły mąż przepisywał relację „Zośki”, mimo upływu lat jest w świetnej formie, pamięć ma jak kryształ. W jej mieszkaniu spotykają się harcerze.

Pani Danuta pokazuje domowe archiwum. Zdjęcia paczki z dziewczęcego gimnazjum Królowej Jadwigi i liceum Batorego, związki towarzyskie. Hanka Zawadzka, siostra „Zośki”, była jej drużynową, Duśka Bytnarówna, siostra „Rudego” – najbliższą przyjaciółką. Na zdjęciach „Alek”, który zginął pod Arsenałem, paraduje w krótkich spodniach, dużo zdjęć ze spotkań, śmiechu i licealnego szaleństwa.

Jeden z najintymniejszych dokumentów: spłowiały dziennik „paczki”. Na początku wojna jest nieobecna. Przeważają zabawne wierszyki, podszczypywania, ironiczne uwagi. Wpis z grudnia 1941: „Poznaliśmy się, zeszliśmy i zżyliśmy się już bardzo: ale czy to wszystko, czy na tym należy poprzestać? (...) Nie dość, że jesteśmy młodzi, tą młodością, radością i mocą trzeba promieniować, niech ona będzie zdobywcza i twórcza!”. Później, kiedy zaczynają ginąć kolejne osoby, dziennik ciemnieje i pojawia się w nim rozpacz. Po śmierci jednego z członków paczki Irka Kowalska wpisuje: „I tyle, tyle wspomnień. Jakieś wyprawy w śnieżne, księżycowe przedranki z kredą i farbą, kiedy serce tak mocno bije przy każdym odgłosie ciężkich kroków, jakieś powroty na chwilę przed zamknięciem bramy, dumne i radosne, bo – udało się. Noce na ulicy z kradzionymi przepustkami, flagi, kwas siarkowy, emocje, przygody [chodzi o zrywanie niemieckich flag i podrzucanie śmierdzących substancji do kin; podziemie zakazywało uczęszczania do nich – red.]. I ten dzień, kiedy już było wiadomo. Rozumiem, że trzeba, że dla ojczyzny, że zaszczytna śmierć. Wiem. Ale dlaczego? Piję kawę w kolorowo-złotej przestrzeni, słucham lekkiej muzyki, nawet się śmieję, ale to ciągłe pytanie, dlaczego? I wiem, że już nigdy, naprawdę nigdy! Bo nie ma żadnej ojczyzny ani bohaterskiej, zaszczytnej śmierci. Jest tylko ciemna bryła ziemi i gorzko palące łzy”.

Danuta Rossman: – Myśmy nie byli pospolitym ruszeniem, grupą sentymentalnych dzieci z dobrych domów, która chciała walczyć, choć nie wiedziała jak. Teraz, słyszę, kolejne pokolenie dyskutuje o akcji pod Arsenałem. Że można było lepiej wszystko przygotować. Z pewnością. Tylko proszę wziąć pod uwagę, pod jaką presją działaliśmy. Przecież tam został śmiertelnie ranny „Alek”, jeden z naszej paczki. Czy było warto? Myśmy takich rachunków wtedy nie prowadzili. Ojczyzna wzywała i odpowiadaliśmy na to wyzwanie najlepiej, jak potrafiliśmy.

***

Nowik docieka, jak wyglądają pierwsze dni po akcji pod Arsenałem. „Heniek”, podejrzany o zdradę, jest kilkukrotnie przesłuchiwany przez swych dowódców, sam też domaga się od nich odpowiedzi, jak organizacja wykorzystała czas, który otrzymała dzięki niemu. Zeznania przed śmiercią składa też „Rudy”.

„Heniek” chce wiedzieć, jak to możliwe, że spośród zaszyfrowanych adresów, które gestapowcy znaleźli w jego mieszkaniu, rozszyfrowali tylko jeden – „Rudego” właśnie. Informuje, że gestapo pytało o siostrę „Rudego”, której „Heniek” nie znał, o akcje małego sabotażu, o których „Heniek” nie wiedział, że pokazywało zdjęcie z rodzinnego albumu Bytnarów. Nie zostaje oskarżony o zdradę, organizacja powierza mu stanowisko komendanta chorągwi Szarych Szeregów w Lublinie.

Ostrowski nieustannie rozpamiętuje fakty. Dlaczego gestapo nie tknęło drugiej, ważniejszej skrytki, ukrytej pod schodami? Dlaczego w śledztwie użyli nieprawdziwej informacji o potyczce, w której miał wziąć udział?

Ślady prowadzą do Stefana Pietrusińskiego „Alberta”, przedwojennego przybocznego „Heńka”. Ostrowski opowiedział mu o swoim udziale w strzelaninie pod Radomiem, tymczasem takie zdarzenie nie miało miejsca. Ponieważ o „Albercie” słuch zaginął, wszyscy są przekonani, że zamęczyło go gestapo. Pod koniec wojny okazuje się jednak, że działa on w specjalnej grupie Gwardii Ludowej, zbierając informacje o strukturach Państwa Podziemnego (komunistyczne podziemie rozpracowywało struktury AK). W 1945 r. zostaje komendantem powiatowego Urzędu Bezpieczeństwa w Łukowie, gdzie gorliwie walczy z podziemiem AK-owskim. Zdemaskowany, ginie w niewyjaśnionych okolicznościach.

Jest i trop drugi, z prawego brzegu. Od wiosny 1940 r. z Warszawy znikają w niewyjaśnionych okolicznościach harcerze. Łącznie około 200. W 1942 r. okazuje się, że denuncjuje ich prawdopodobnie przedwojenny harcerz Mieczysław Wiącek. Zanurzony w środowisku, odwiedza przyjaciół, wyrywając zdjęcia z ich albumów rodzinnych. Być może jedno z takich zdjęć trafia w ręce gestapowców przesłuchujących Bytnara.

„Rudy” umiera w poczuciu, że został zdradzony przez „Heńka”.

***

Dyskusja o Henryku Ostrowskim wróciła za sprawą ekranizacji „Kamieni na szaniec”. Film oburzył część środowiska warszawskich harcerzy i historyków. Grzegorz Nowik, który pracował przy scenariuszu jako konsultant historyczny, wycofał swoje nazwisko. Jak twierdzi, nie mógł się zgodzić na szereg fundamentalnych przeinaczeń, jakich dopuścili się reżyser Gliński wraz ze scenarzystami. „Zośka”, który z oszalałym wzrokiem jedzie aleją Szucha za więźniarką przewożącą „Rudego”? Harcerze, którzy składają przysięgę w mundurach i bez obstawy? Partyzanci jako banda rozwrzeszczanych, niezbyt rozgarniętych małolatów? Stosunki intymne pokazane bez uwzględnienia tamtej, nieistniejącej już, wrażliwości?

Grzegorz Nowik: – Nie istnieje czarno-biała historia, zawsze są półtony. Ale trzeba znać skalę barw i proporcji. Kto chce odbrązawiać, musi się znać na brązie i brązownictwie. Nie próbuję też ukrywać znaków zapytania, z jakimi trzeba się zmierzyć, pisząc o Szarych Szeregach. Ale to nie może oznaczać zgody na profilowanie faktów tak, by odpowiadały one dzisiejszej wrażliwości. Świat pokazany przez Glińskiego nie istniał. To wizja artysty, a nie historyczny fresk.

Dla prof. Nowika film był okazją, by choć w minimalnym stopniu zdjąć z „Heńka” czarną legendę. Zdradził ktoś inny, harcerz zachował się w śledztwie bohatersko, udało mu się zwodzić Niemców przez kilka dni. Tymczasem w filmie znów pokazany jest dwuznacznie: wygląda na to, że sypał, a zdanie, jakie wypowiada do gestapowców w obronie Rudego: „Zostawcie go, to dobry chłopiec, będzie mówił później”, brzmi wyjątkowo dwuznacznie.

Ostrowskiego te szczegóły już nie zabolą. Nie żyje. Podobno do końca życia żył w poczuciu krzywdy. Uważał, że jest ofiarą legendy, w dobrej wierze budowanej przez Kamińskiego.

***

Na ulicy Osieckiej coraz mniej śladów. Pod numerem 31a, gdzie mieścił się sklepik, w którym Ostrowski konspirował, teraz jest prywatne mieszkanie. Naprzeciwko szkoła im. Batalionu „Zośka”. Jeszcze kilka zrujnowanych, grochowskich kamieniczek, z ich bram wieje stęchlizną i moczem. Ostrowskich upamiętniono tu w kościołach na Kamionku i placu Szembeka.

Danuta Rossman mówi, że często przychodzą do niej młodzi, dużo rozmawiają. Czasem słyszy, że w czasie wojny harcerze Szarych Szeregów mieli łatwiej niż dzisiejsza młodzież: świat był prostszy, harcerze wiedzieli, kto wróg, a kto przyjaciel, relatywizm nie istniał.

A czy słyszeli o płaconej cenie? Zamiast odpowiedzi pani Danuta uśmiecha się jedynie. No, może czasem lekko westchnie.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz, reportażysta, pisarz, ekolog. Przez wiele lat w „Tygodniku Powszechnym”, obecnie redaktor naczelny krakowskiego oddziału „Gazety Wyborczej”. Laureat Nagrody im. Kapuścińskiego 2015. Za reportaż „Przez dotyk” otrzymał nagrodę w konkursie… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 12/2014