Siatkarski cud

Polacy zdobyli mistrzostwo świata, zwyciężając w finale panującą od ponad dekady Brazylię, a wcześniej wygrywając m.in. z Rosją. Spróbujmy zrozumieć ten sukces.

22.09.2014

Czyta się kilka minut

Po finale w katowickim Spodku, 21 września 2014 r. / Fot. Irek Dorożański / REUTERS / FORUM
Po finale w katowickim Spodku, 21 września 2014 r. / Fot. Irek Dorożański / REUTERS / FORUM

Potęga polskiej siatkówki zdumiewa, tym bardziej że to sport teoretycznie wyjątkowo niewygodny dla narodu, który sam siebie postrzega jako zbiorowisko awanturniczych indywidualistów, zdolnych do zjednoczenia się głównie wtedy, gdy trzeba wspólnie przegrać. Wśród gier zespołowych jest zespołowa najbardziej – solowe popisy pod siatką nie istnieją, każda akcja wymaga zsynchronizowanego zaangażowania co najmniej kilku zawodników, bez odruchu pomagania koledze o sukcesie nie ma mowy. To już prędzej powinniśmy zwyciężać w piłkę nożną, gdzie niekiedy wystarcza zryw jednostki, która zdoła np. przedryblować całą drużynę przeciwnika. Takie wyczyny bardziej odpowiadałyby zbiorowemu autoportretowi Polaków.

A jednak siatkarską potęgę potrafiliśmy i wznieść w PRL-u, i odbudować po odzyskaniu wolności. W latach 70. z przeciętności wyrwał ją Hubert Wagner, charyzmatyczny wizjoner i rewolucjonista, sportowy trener wszech czasów w Polsce. W XXI wieku z uporem nieznanym innym dyscyplinom prosiliśmy o wsparcie fachowców zagranicznych – Argentyńczyków Raúla Lozano i Daniela Castellaniego, Włocha Andreę Anastasiego, ostatnio Francuzów Stéphane’a Antigę z Philippe’em Blainem. Każdy zdobywał z reprezentacją medal lub medale, tłumiąc sukcesami zawiść środowiska, które przepędziło z Polski byłego selekcjonera naszych futbolistów Leo Beenhakkera. Trenerzy i działacze siatkarscy przywykli, że najważniejszą drużynę – i najwyższą pensję, co wywołuje zazwyczaj najwięcej toksycznych emocji – oddajemy obcokrajowcom. A obcokrajowcy nie patrzą na nas z góry, bo dzięki naszym znakomicie wytrenowanym graczom osiągają największe sukcesy w karierach.

I pracują w cieplarnianych, niemal sielankowych warunkach. Niespotykanych nigdzie indziej, tak jak nigdzie indziej siatkówka nie wypełniłaby trybun o rozmiarach tych ze Stadionu Narodowego, na którym rozpoczął się zakończony w niedzielę mundial. Nie deprecjonując mistrzostwa świata Polaków, należy bowiem pamiętać, że medale zdobywają w dyscyplinie niszowej, poważnie traktowanej w zaledwie kilkunastu krajach. Kiedy wspomniany Raúl Lozano poleciał podszkolić trenerów z Kenii – na kontynencie afrykańskim kraju siatkarsko zaawansowanego – musiał prowadzić treningi na betonie. A ćwiczył z zawodniczkami i zawodnikami, którzy przez okrągły rok grają na trawie i na powietrzu. Hal nie ma, o zdrowie skaczących po twardym klepisku nikt nie dba.

W potężnej siatkarsko Rosji ligowcy rywalizują przy pustych trybunach (pomimo wstępu za darmo!); w panujących do niedawna w świecie Włoszech nikt nie rozpoznaje na ulicy gwiazd tego sportu; w USA, które triumfowały w tegorocznej Lidze Światowej, siatkarze grają tylko na uniwersytetach, ponieważ nie udaje się znaleźć pieniędzy na ufundowanie rozgrywek zawodowych. To może być pomysł dla całego polskiego sportu – powyszukiwać nisze, w których stosunkowo łatwo o sukces, i tam intensywnie inwestować. Zwłaszcza gdy będą to nisze oddziaływające na masową wyobraźnię Polaków. Jak siatkówka czy skoki narciarskie.


RAFAŁ STEC jest dziennikarzem „Gazety Wyborczej”, autorem bloga „A jednak się kręci”.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 39/2014