Sekretne życie królowej

Klementyna Suchanow. Królowa Karaibów | To dzieło kaloryczne, do tego wysokoprocentowe. Sama autorka preferuje jednak surowe owoce i taką Kubę nam podaje. Nie rozgotowaną w politycznych teoriach, ale jakby prosto z ulicy.

13.05.2013

Czyta się kilka minut

Suchanow zespala poważną historię z karabinem i życie codzienne, powagę i śmieszność. Przecież w hawańskich lokalach bywali i Frank Sinatra, i mafijny boss Meyer Lansky, i Ernest Hemingway, i przyszły prezydent John Kennedy.

Klementyna Suchanow, która dała się poznać dotychczas jako wytrawna specjalistka od argentyńskich i nieargentyńskich tajemnic Witolda Gombrowicza, swoją ostatnią książkę poświęciła tytułowej królowej Karaibów, czyli Kubie. Książka o Kubie? Słuszniej powiedzieć, że to książka kubańska. Nie, nie książka o Kubie. Takie określenie sugerowałoby wykład, wygłoszony z polskiej oddali. A to, że autorkę pociąga detal, daje się odczuć od pierwszych stron. Woli przyglądać się wyspie z bliska.

Castro i dżinsy

Gdy pisze o rewolucji sprzed ponad półwiecza, wspomina, że Ernesto Che Guevara nie zawsze mógł uczestniczyć w marszach 16 ocalałych partyzantów Fidela, bo męczyła go astma. Kaszel zdradziłby towarzyszy, więc przyszły rewolucyjny idol zostaje w lesie. Sam. Do tego dochodzą problemy z psującymi się zębami.

Gdy pisze o współczesnej hawańskiej ulicy, od razu wrzuca czytelnika w środek pierwszomajowego pochodu. Wokół hasła na pakowym papierze, powtarzana przez wszystkich wyuczona lekcja o wypuszczonym przez Stany Zjednoczone przestępcy. Jednocześnie w najlepsze trwa podryw. Śmiechy, młode dziewczyny ubrane w obcisłe dżinsy i sukienki. Tłum. I nagle, po dwóch godzinach, nim słońce zacznie przygrzewać na dobre, pakowanie dekoracji. Cała pierwszomajowa feta rozchodzi się i odjeżdża w żółtych autobusach. Bez Fidela, jak podsumowuje jeden z uczestników, to już nie to samo.

Zatem to raczej książka kubańska. „Królowa Karaibów” zanurzona jest po sam czubek strony w kubańskiej codzienności i historii, pozostaje możliwie blisko hawańskiego życia nocnego, plotek i zbrodni. I kuchni. Czymś czytelnik pożywić się musi, więc sporo dowiadujemy się o jedzeniu. „Królowa Karaibów” to dzieło kaloryczne, do tego wysokoprocentowe. Sama autorka spośród tych wszystkich kubańskich delicji preferuje jednak surowe owoce i taką właśnie Kubę nam podaje. Nie w formie przyrządzonej, rozgotowanej w politycznych teoriach, ale na surowo, jakby zerwaną prosto z ulicy.

Muszkieterowie

Świadomie wzbraniam się przed użyciem słowa bardziej konkretnego niż „książka”, bo jestem w tej kwestii w kropce. To nie jest po prostu reportaż ani tym bardziej historyczna summa. To jest, jak głosi tytuł serii wydawniczej, terra incognita. Klementyna Suchanow ułożyła rzecz po swojemu, w rodzaj dramatu, w którym przeplatają się relacja z jej pobytu na współczesnej Kubie – była na wyspie w kwietniu i maju 2007 r. – i przenosząca czytelnika w przeszłość opowieść o czterech, jak autorka ich nazywa, muszkieterach. Chodzi o przywódców kubańskiej rewolucji: Fidela Castro, Camila Cienfuegos, Ernesto Che Guevarę i Hubera Matosa.

Opowieści o tej czwórce towarzyszy biografia innego, całkiem odmiennego Kubańczyka, Virgilia Piñery. Poety, dramaturga i przyjaciela Witolda Gombrowicza. Choć Virgilio nigdy z muszkieterami szpady nie skrzyżował, to jednak boleśnie odczuł efekty ich poczynań. Jego późniejszy los, podejrzanego homoseksualisty, niewydawanego poety, wygnańca we własnym kraju, dopełni obraz komunistycznej rewolucji.

Do niej jednak jeszcze daleko. W pierwszym rozdziale autorka ląduje na Kubie i notuje na gorąco pierwsze wrażenia z lotniska, a już w drugim podejmuje opowieść o muszkieterach i Virgiliu, rozpoczynając od ich narodzin. Sięga więc głęboko, niemal do dna XX wieku. Literat Piñera przychodzi na świat w 1912 r., najstarszy z muszkieterów, Huber Matos, w 1918 r., najsławniejszy w świecie, Fidel, osiem lat później, a na Ernesta i Camila trzeba jeszcze troszkę poczekać. Od tej pory po kilkustronicowych fragmentach reportażu będą następowały rozdzialiki poświęcone każdej z historycznych postaci.

Zostajemy wprowadzeni przez drzwi kolejnych rodzinnych domów, w których dorastają bohaterowie. Fidelito narodził się ze związku właściciela ziemskiego Ángela Castro i jego dawnej służącej, Liny Ruz. Nieuznany przez ojca i wyzywany od bękartów w jezuickiej szkole, chłopak nie jest lubiany. Do tego cierpi na wyjątkowo nieprzyjemną, zwłaszcza na katolickiej Kubie tamtych lat, przypadłość. Jako bękart pozostaje nieochrzczony. To niewybaczalne faux pas. Na domiar złego babka od strony matki, u której się wychowywał, jest Dominikanką, a jej przodkowie pochodzą z Sudanu bądź Konga. Dziadek był stambulskim Żydem. Tymczasem parę lat później i kilka tysięcy kilometrów na południe od Kuby Ernesto Guevara, cierpiący na astmę, trzymany jest przez mamę pod troskliwą opieką. Choroba bardzo ich zbliża. Dzieciństwo spędza w domu, czytając książki, choć nie stroni też od towarzystwa przyjaciół.

Na razie przyszłe tuzy komunistycznej rewolucji są bobasami i pełzają lub raczkują po podłodze. Jednak te pierwsze rozdziały nie są wyłącznie rodzajowymi scenkami z życia. Przez każdą z rodzin czytelnik zyskuje, po trochu, wgląd w kubańskie społeczeństwo, które za kilkadziesiąt stron masowo poprze partyzancki Ruch 26 Lipca. Każda z tych rodzin zazna albo kłopotów finansowych, albo przejdzie skomplikowane perypetie polityczne.

Kryminał, erotyka...

W miarę, jak muszkieterowie dojrzewają i dorastają, coraz lepiej zaczynam rozumieć tę książkę. Z początku ledwie można nadążyć za kolejnymi postaciami. Jednak stopniowo rozjaśnia się rozgardiasz wątków, a czytelnik oswaja się z czymś, co nazwałbym wyobraźnią czasu u autorki. Po takiej opowieści, obejmującej niemal sto lat, spodziewamy się tego, że pójdzie szerokim gościńcem, krocząc od przyczyny do skutku. Kiedy mówi się o rewolucji, to mówi się o rewolucji od początku do końca. Kiedy opisuje się partyzantkę, to akcję umieszcza się w lesie, a nie wypada wspominać klubów ze striptizem w Hawanie. Wreszcie, kiedy wspomina się czystki rewolucyjne, to nie należy wtrącić nawiązania do Gombrowicza. Tymczasem „Królowa Karaibów” te przyzwyczajenia burzy. Autorka z lubością łączy to, co jednoczesne lub geograficznie bliskie, ale rozdzielone przez różne światy. Zespala to, co zostało podzielone na poważną historię z karabinem i życie codzienne, na powagę i śmieszność. A przecież w podobnych hawańskich lokalach bywali i Frank Sinatra, i mafijny boss Meyer Lansky, i Ernest Hemingway, i przyszły prezydent John Kennedy.

Podobnie jak porządki, tak „Królowa Karaibów” miesza też gatunki. Muszkieterowie odsyłają czytelnika rzecz jasna do powieści przygodowej i łotrzykowskiej, ale nie brakuje romansu (Fidel u progu władzy i młodziutka Amerykanka oparta o poręcz, całują się, w tle światła Hawany) i powieści erotycznej. Gdyby wybrać spośród nich zwycięzcę, to palma pierwszeństwa przypadnie kryminałowi. Co prawda zakończenie historii jest znane, ale i tak czytelnik czeka w napięciu, by dowiedzieć się, jak doszło do zwycięstwa rewolucji. Podobnie jak czeka na to, czy autorce uda się odnaleźć korespondencję Virgilia Piñery i Witolda Gombrowicza, po którą przyjechała na Kubę. W jej wysiłkach niebagatelną rolę odegrają pewien telefon i herbata jaśminowa.

Książka cywilna

Siłą tej książki jest nie tylko Kuba, opisana z werwą i bez popadania w pompę czy egzotyzm. Klementyna Suchanow mówi do czytelnika swoim prywatnym językiem, który poznaje się, jak każdy prywatny język, z dozą zaciekawienia i irytacji. Za tą pozorną, przewrotną bezpośredniością kryje się jednak jeden z istotniejszych walorów książki.

Kuba poddana jest miażdżącym siłom politycznym i pod podobnym politycznym ciśnieniem znajduje się wszelka próba pisania o Kubie, niezależnie od miejsca publikacji i poglądów autora. Tymczasem „Królowa Karaibów” to książka na wskroś, żeby użyć terminu Marii Janion, cywilna. Narratorem nie jest ogorzały reporter, który dotarł do zapomnianych miejsc z narażeniem życia i odsłonił przed czytelnikiem drastyczną prawdę. Nie, narratorem jest narratorka, która tęskni do córki, a na Kubę przyjechała walczyć w sprawie tak kruchej i wątpliwej jak literatura.

Niepolityczna, niemilitarna i niekombatancka. Nie epatuje przemocą, nie wyciska współczucia, nie zmusza ani do potępienia, ani do pogardy, ani do trwogi. Korzysta z literatury i bawi się nią, żeby wyrwać Kubę, choć na chwilę, z objęć polityki.  

Klementyna Suchanow, Królowa Karaibów, Wydawnictwo WAB, Warszawa 2013

TOMASZ SURDYKOWSKI (ur. 1983) jest tłumaczem, doktorantem na Wydziale Filologicznym UJ, gdzie przygotowuje pracę poświęconą francuskiej prozie postkolonialnej.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 20/2013