Samokanonizacje

Konsekwencje bycia świętym są liczne. To bodaj jedyny przypadek, w którym oczekiwania publiczności wobec nieżyjącego człowieka, miast maleć, gwałtownie rosną.

28.04.2014

Czyta się kilka minut

Konsekwencje bycia świętym są liczne. To bodaj jedyny przypadek, w którym oczekiwania publiczności wobec nieżyjącego człowieka, miast maleć, gwałtownie rosną. Kanonizacja zamyka ostatecznie czas wymagań łatwych i zobowiązuje do wyzwań bardzo trudnych. Święty Antoni czy święty Mikołaj są przykładami wymagań niemal nie do uniesienia, z racji ogromu zamówień. Pomoc w znalezieniu parasola można by uznać za drobną i pożyteczną przysługę, szukanie jednak miliardów parasoli na przestrzeni wielu wieków może do własnej świętości zniechęcić. Podobnie z czytaniem listów od dzieci. Jeden, dwa, nawet sto – może być jeszcze przyjemne, potem idzie oczadzieć. Oczywiście są święci eksploatowani nieco mniej – tu przykładem dobrym jest święty Hubert, patron myśliwych. Jak wiemy, polowania są coraz mniej modne, co znaczy tyle, że ów święty może poświęcić więcej czasu na nadaną mu opiekę nad nieposłusznymi psami, co jest bez wątpienia patronatem mniej absorbującym.

Jak to jest być świętym, nikt nie wie, choć wielu żyjącym wydaje się, że wiedzą to świetnie. W przypadku najnowszego wyniesienia widać to dość dobrze. Wraz z czasem, który upływa od śmierci Jana Pawła II, narasta swoboda, z jaką snute są wyobrażenia, cóż by to on sądził, uważał i mówił. Na przeróżne tematy, zwłaszcza teraźniejsze i najbardziej błahe. Gdyby się te rytualne frazy pojawiały przy kolacji imieninowej, u statystycznej cioci za przeproszeniem, temat zapewne umknąłby analizie, jak zwykle tu zresztą – pobieżnej. Otóż jest przeciwnie, rytuał swoistej wieszczby-przestrogi, zresztą mającej z założenia groźnawy charakter, stał się powszechnym biczem na dzisiejszość i jest uprawiany przez osoby aspirujące, w tym do najwyższych stanowisk w państwie. W państwie, dodajmy, w znacznej części zamieszkałym przez ludzi dorosłych. Możliwe (a jest to spostrzeżenie tak zdumiewające w swej prostocie, że trzeba je powiedzieć wyraźnie i literami drukowanymi), iż zupełnie nie wiemy, co by papież powiedział w tej i owej sprawie, a nawet w jakiejkolwiek.

Są dwa powody, dla których wspomniane domniemania podszyte pewnością są tak często wypowiadane bez żadnego poczucia wstydu. Pierwszy, co normalne u ludzi pozbawionych daru własnej opinii, to konieczność podpierania się opinią świętego. W przypadku maluśkich dzieci jest to skłonność do przyjęcia, choć winna być z wiekiem eliminowana, ale w przypadku osoby mającej zamiar być np. ministrem spraw zagranicznych, jest to jednak groteska. Minister spraw zagranicznych musi mieć opinię koniecznie własną, niekoniecznie świętą i nie może się jej lękać. Pani Fotyga, głosząc swoje specyficzne poglądy i uznając je za zbieżne z poglądami kanonizowanego, daje nam malowniczy obraz swego przyszłego urzędowania. Z tego, jak i co mówi, wynika, że będzie to jednak coś na kształt relacji z objawień na jarmarku. Publicysta Sakiewicz z kolei, prezentujący swe domniemania i sugerujący, że święty je podziela, daje nam znak, że jego kariera twórcza jest zbieżna z planami Nieba. Można podzielać opinie tego działacza albo ich wręcz nie podzielać, przyznajmy jednak, że sadzanie przez Sakiewicza Jana Pawła II w kolegium redakcyjnym „Gazety Polskiej”, przed samym sobą perorującym, jest aktem silnie rozdzierającym w każdym wymiarze. Nawet dla ateisty.

Nie ulega kwestii – a jest to powód drugi, wynikający z pierwszego – że uroczystości rzymskie stały się okazją do swoistych coming-outów. Spora całkiem rzesza osób publicznych, niejako przy okazji, korzystając z nastroju, ogłosiła swoje autokanonizacje. Stało się to bez żmudnych procesów, zeznań świadków, raportów o cudach i bez obecności adwokata diabła.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Felietonista „Tygodnika Powszechnego”, pracuje w Instytucie Literackim w Paryżu.

Artykuł pochodzi z numeru TP 18/2014