Samo prawo nie wystarczy

Polacy potrzebują wyraźnego znaku, że biskupi chcą oczyścić szeregi duchownych z pedofilów. Takim sygnałem są przygotowywane przepisy.

07.10.2013

Czyta się kilka minut

Na zwołanej w związku ze sprawą ks. Gila i abp. Wesołowskiego 27 września konferencji prasowej bp Wojciech Polak poinformował, że polski episkopat przygotował stosowne dokumenty, pozwalające na systemową walkę ze zjawiskiem pedofilii wśród duchownych. Mają one zostać przyjęte na najbliższym plenarnym posiedzeniu biskupów (a potem czeka je jeszcze zatwierdzenie przez Watykan). Komentując to spotkanie z dziennikarzami, nie sposób było nie zauważyć dobrej woli, którą wykazał się sekretarz episkopatu. Gdyby przygotowane dokumenty prezentowały to samo zrozumienie tej bolesnej dla Kościoła sprawy, jestem spokojny o ich jakość. Jednakże odpowiedź na pytanie, czy ich treść pozwoli na skuteczną walkę z pedofilią w Kościele, nie jest już tak jednoznaczna.

BISKUP PRZEKRACZA WŁASNE MOŻLIWOŚCI

Sytuacja kryzysowa, która powstaje po wykryciu tego przestępstwa, zmusza kościelnych przełożonych do swoistego przekraczania granic własnych możliwości. W bardzo wielu przypadkach efektywna pomoc ofiarom skrzywdzonym przez duchownych może odbyć się tylko i wyłącznie poprzez świeckich – zaangażowanych, ale i do końca zorientowanych, posiadających pełną i niestety często mroczną wiedzę o powstałym problemie. Kościół instytucjonalny musi być przygotowany na to, że ofiary będą w stanie przyjąć pomoc od świeckich i tylko od nich, bowiem często są tak głęboko zranione, że nie będą chciały rozmawiać z duchownym, choćby i miał on najlepsze intencje. Wtedy mądrość kościelnych przełożonych będzie polegać na tym, aby tak zbudować działania związane z pomocą, aby ofiary nie zorientowały się, że pomoc animowana jest przez instytucję kościelną.

Zjawisko pedofilii w Kościele jest również sprawdzianem dla wewnętrznej wrażliwości i odpowiedzialności duchownych pracujących na parafiach. Po pierwsze, muszą narzucić sobie bardzo jasne reguły funkcjonowania, choćby takie jak załatwianie wszystkich spraw w kancelarii parafialnej, niewpuszczanie osób trzecich, a zwłaszcza dzieci i młodzieży, do własnego mieszkania, zaniechanie przyjmowania ich tam bez obecności osób trzecich. Odpowiedzialność wikarych będzie polegała na wewnętrznej odwadze, aby z pominięciem „drogi służbowej”, tzn. bez rozmowy z własnym proboszczem, zgłosić sprawę bezpośrednio swojemu biskupowi, zwłaszcza w sytuacji, gdy proboszcz nie reaguje na zgłaszane sygnały o problematycznym zachowaniu wobec dzieci i młodzieży któregoś z księży.

Prawda jest taka, że solidna wiedza o pedofilii i jej oznakach pozwoli na szybką reakcję i może uchronić dzieci przed skrzywdzeniem. Dlatego to właśnie szeregowi księża pracujący na parafiach są najważniejszymi sojusznikami biskupa w zapobieganiu temu zjawisku.

ODWAGA ŚWIECKICH

W tym miejscu pojawia się kolejne zagadnienie: odwaga świeckich i ich motywacja do tego, aby reagować i zawiadamiać stosownych przełożonych kościelnych o niepokojących zachowaniach duchownych. Aby tak się stało, potrzebna jest, oprócz odwagi, świadomość i rzetelna wiedza o zjawisku pedofilii – a nasze społeczeństwo jest wyjątkowo słabo wyedukowane w tym zakresie. Dlatego Kościół ma szansę być tu liderem zmian edukacyjnych i należy mieć nadzieję, że tej szansy nie straci.

Niewątpliwie jednak najważniejsze to po prostu odwaga u świeckich. Piszę o tej odwadze, bo zdaję sobie sprawę z tego, jak trudno jest zdobyć się na hart ducha i oskarżyć duchownego o pedofilię: przestępstwo, które w przypadku udowodnienia doprowadzi, zgodnie z zaleceniami i praktyką Stolicy Apostolskiej, do laicyzacji oskarżonego duchownego. Trzeba być świadomym, że oskarżany o tym wie – w swojej obronie wykorzysta wszystkie możliwości zdyskredytowania osoby czy osób, które go oskarżają. Nie będzie to zresztą takie trudne, gdyż pedofile w sutannach to w zasadzie zawsze bardzo gorliwi duszpasterze, łatwo nawiązujący kontakty z wiernymi, zawsze uczynni i chętni do wszelkiej pomocy. Mówiąc lakonicznie, są po prostu sympatyczni.

Nie sposób nie przytoczyć tu stwierdzenia pewnego terapeuty, który po spotkaniu z jednym ze swoich pacjentów powiedział do mnie, że im bardziej go lubi, tym bardziej jest przekonany o jego pedofilskich skłonnościach. To właśnie z taką rzeczywistością musi się zmierzyć wrażliwy świecki członek wspólnoty parafialnej i teraz to on będzie musiał przekroczyć granicę własnych możliwości i odbyć jedną z najtrudniejszych rozmów swego życia, która w konsekwencji zaprowadzi go jako świadka przed trybunał kościelny, i państwowy sąd, i może narazić na społeczny ostracyzm.

Właśnie dlatego pedofilia jest takim strasznym grzechem, bo rani nie tylko tych, którzy są bezpośrednimi ofiarami, ale i burzy coś, co nazwać można społeczną zgodą i spokojem, często skłócając wewnętrznie nie tylko całe wspólnoty, ale i rodziny. Każdy bowiem przypadek dziecka, które staje się ofiarą pedofila, wskazuje, iż coś istotnego przegrała także jego rodzina. Dlatego tak ważna jest pomoc terapeutyczna oraz aktywny udział w niej całej rodziny skrzywdzonego, bo zwykle okazuje się, że pedofil po prostu wykorzystał jakąś jej dysfunkcję, a nawet patologię, która zaczęła niszczyć dziecko dużo wcześniej.

Rodzice często unikają takiej współpracy i nie przyjmują oferowanej pomocy, ponieważ nie mają odwagi podjąć wyzwania kompleksowej próby uzdrowienia siebie i swoich najbliższych. Trzeba także pamiętać, iż najgorszym następstwem pedofilii jest samotność ofiary. Wskażmy przykład 10-letniego chłopca, którego opowieść o „złym dotyku” została w domu zbagatelizowana, co więcej: uznano, że dziecko kłamie, i zostało ukarane. W ten sposób wpychamy takiego chłopca w otchłań osamotnienia, niezrozumienia i często budzimy w nim poczucie winy za to, co się stało.

SYGNAŁ KONSEKWENTNEJ WALKI Z PEDOFILIĄ

Można zatem wskazać na paradoksalny wniosek, że dokumenty, o których mówił biskup Polak, są dużo bardziej potrzebne samym wiernym niż Kościołowi instytucjonalnemu. Nawet gdyby z jakichś powodów ich nie przyjęto, wskazania i normy prawne zawarte w dorobku prawnym Stolicy Apostolskiej (jest ich mnóstwo, ich źródłem jest nie tylko Kongregacja Doktryny Wiary, ale i Kongregacja ds. Duchowieństwa – aż się prosi, aby wydać ich antologię), w połączeniu z asystencją Ducha Świętego i zwykłym ludzkim zdrowym rozsądkiem przełożonych kościelnych, pozwolą zachować się w sensie jurydycznym właściwie. To wierni potrzebują znaku, że Kościół chce realnie zająć się tym problemem, że chce wyeliminować ze swoich szeregów duchownych pedofilów.

Stąd niezwykle ważny jest duszpasterski wymiar ewentualnego przyjęcia tych dokumentów: już ten fakt obudzi wiele ludzkich sumień, uwrażliwi je i doda odwagi wiernym, by uczestniczyli w procesie prewencji i edukacji. Kościół, w trosce o całą swoją wspólnotę, musi przesłać jasny komunikat, że nie boi się tego wyzwania i jest gotów ponieść wszelkie konsekwencje ujawnionej przy tej okazji trudnej prawdy, która w ostateczności przyniesie oczyszczenie i ulgę. 


MICHAŁ KELM (ur. 1969) jest adwokatem, członkiem Wrocławskiej Izby Adwokackiej. Mieszka w Oławie.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 41/2013