Rosyjski historyk kontra rosyjskie tabu

Rosjanin Mark Sołonin po raz kolejny pokazuje, że aby uprawiać pisarstwo historyczne w najlepszym wydaniu, nie trzeba być zawodowym historykiem.

20.03.2012

Czyta się kilka minut

Ten historyk-samouk (z wykształcenia inżynier lotnictwa) i gorący zwolennik Rosji demokratycznej, w której powinno się otwarcie mówić o przeszłości, w minionych latach często doprowadzał do furii „propaństwowych” rosyjskich historyków, realizujących linię Kremla.

I nic dziwnego: w swych książkach (ukazywały się też w Polsce, pisałem o nich w „TP” nr 42/11) Sołonin podważał „święte” tezy rosyjskich (a wcześniej sowieckich) interpretacji II wojny światowej. Opisywał, jak doszło do konfliktu między Stalinem a Hitlerem i dlaczego na początku tego starcia Armia Czerwona rozpadła się pod ciosami słabszego od niej Wehrmachtu. Sołonin szedł tu pod prąd rzeszy zawodowych historyków – nie tylko rosyjskich, bo także na Zachodzie teza, że w 1941 r. Hitler swoim atakiem jedynie uprzedził Stalina, który gotował się do uderzenia na III Rzeszę, traktowana jest jako co najmniej politycznie podejrzana.

W nowej książce Sołonin uderza w kolejne sowieckie/rosyjskie tabu. To zbiór esejów – każdy z nich mógłby być punktem wyjścia dla osobnej książki – na następujące tematy:

- jak w latach 1939-41 zmieniały się plany Stalina względem przeprowadzenia ofensywy na Niemcy (i potem resztę Europy) aż do czerwca 1941 r., kiedy to uderzenie Wehrmachtu tylko o parę dni uprzedziło atak Armii Czerwonej;

- jakie naprawdę straty ludzkie poniósł ZSRR podczas II wojny światowej? To pytanie jest w Rosji nadal drażliwe, jako że wielkość tych strat zmieniała się w ciągu minionych 70 lat w zależności od politycznego „zapotrzebowania”;

- czy winę za gigantyczne ofiary blokady Leningradu (milion zmarłych cywilów) ponoszą tylko Niemcy, czy również polityka władz ZSRR, które najpierw zakazały ewakuacji ludności, a następnie (jak dowodzi Sołonin) nie przywiązywały wagi do jej zaopatrzenia w oblężonym mieście? (Podczas blokady Berlina Zachodniego Amerykanie dostarczyli do tego miasta dwa razy więcej ładunków, niż dotarło do Leningradu podczas jego blokady);

- kolejny temat to skonfrontowanie różnych wizji dziejów UPA: tej w wydaniu historiografii sowieckiej, historiografii okresu pierestrojki i wreszcie dzisiejszej (dodajmy, że Sołonin uznaje UPA za organizację od początku totalitarną);

- i wreszcie „zapomniana zbrodnia Stalina”, czyli masowe zbrodnie, jakich Armia Czerwona dokonała w latach 1944-45 na milionach niemieckich cywilów; mowa nie tylko o gwałtach na kobietach (zgwałcono ich co najmniej 2 mln), ale też o masowych mordach; to do dziś w Rosji niemal zupełne tabu.

Mocna lektura. Ale też budująca – są w Rosji historycy uparci i niepokorni.


MARK SOŁONIN „Nic dobrego na wojnie”; przełożyła Anna Pawłowska, wyd. REBIS, Poznań.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz, kierownik działów „Świat” i „Historia”. Ur. W 1967 r. W „Tygodniku” zaczął pisać jesienią 1989 r. (o rewolucji w NRD; początkowo pod pseudonimem), w redakcji od 1991 r. Specjalizuje się w tematyce niemieckiej. Autor książek: „Polacy i Niemcy, pół… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 13/2012