Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Z sześciu lub siedmiu partii, które najprawdopodobniej przekroczyły próg wyborczy (w chwili zamykania numeru znane były wstępne wyniki), aż pięć nie było reprezentowanych w poprzednim parlamencie. Ukazuje to skalę zmian, jakie dokonały się na Ukrainie w ostatnich miesiącach.
Głosowanie przyniosło co najmniej trzy niespodzianki. Po pierwsze, wynik znacząco niższy od prognozowanego uzyskał Blok Poroszenki (ponad 20 proc. zamiast powyżej 30 proc.). Inicjatywy pokojowe prezydenta spotkały się z akceptacją daleko nie wszystkich Ukraińców. Po drugie, ponad dwukrotnie lepszy rezultat od sondażowego zanotował Front Ludowy premiera Jaceniuka, pozycjonujący się jako „partia wojny”. Po trzecie, świetny wynik otrzymała Samopomoc, dotychczas niewielkie ugrupowanie założone przez mera Lwowa Andrija Sadowego. Ta liberalna i antysystemowa partia jako jedyna nie ma na listach żadnego byłego parlamentarzysty ani nawet zawodowego polityka szczebla ogólnokrajowego. Wygląda więc na to, że parlament Ukrainy radykalnie odnowi swój skład. Również dlatego, że siły prorosyjskie (Blok Opozycyjny) uzyskały najsłabszą reprezentację od 1991 r.
Choć na rozkład sił parlamentarnych mogą jeszcze wpłynąć wyniki z okręgów jednomandatowych, to można oczekiwać stworzenia koalicji co najmniej trzech partii: Bloku Poroszenki, Frontu Ludowego i Samopomocy. I choć powstanie ona pod auspicjami prezydenta, nie oznacza to, że Poroszenko będzie miał nad nią pełną kontrolę. I dobrze, bo zbyt duża koncentracja władzy w rękach jednego człowieka nigdy nie wychodziła Ukrainie na dobre.
Przed nową Radą Najwyższą stoi bezprecedensowa liczba wyzwań. Pozostaje Ukraińcom życzyć, aby dokończyli to, co zaczęli na Majdanie.