Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Wszelako Červenák (rocznik 1974) pozostaje wierny temu gatunkowi: chyba wszystkie jego powieści, a napisał ich kilkanaście, to historyczne fantasy. Chyba, bo po polsku ukazały się tylko dwie; jedną z nich jest „Żelazny kostur” – część pierwsza trylogii o początkach państwowości Rusi Kijowskiej, rozgrywającej się mniej więcej w tym samym czasie, gdy nieco dalej na zachód Mieszko I przyjmował chrzest.
Natomiast Inglot (rocznik 1962), który dał się poznać jako autor m.in. znakomitej, wznowionej niedawno powieści „Quietus” – opowiadającej „alternatywne” dzieje Europy z przełomu starożytności i średniowiecza, gdy zakazane chrześcijaństwo wegetuje w katakumbach, a ziemie przyszłej Polski są częścią Imperium Rzymskiego – postanowił opuścić sferę fantazji i napisał rzecz jak najbardziej realistyczną. Rzec można, że realistyczną do bólu, bo pokazującą – w konwencji historycznego kryminału – dwa dramatyczne procesy z powojennej historii Polski i Niemiec. Pierwszy to polowanie na akowców, jakie od 1944 r. prowadzili Sowieci i Urząd Bezpieczeństwa; drugi zaś to koniec i początek świata na Dolnym Śląsku latem 1945 r., gdy Breslau, stający się Wrocławiem, był bodaj najbardziej niebezpiecznym miejscem do życia w „przesuwanej” na Zachód Polsce, a tutejsi Niemcy stali się „zwierzyną łowną” – podobnie jak akowcy.
Oba te procesy łączy osoba bohatera: właśnie na Dolny Śląsk ucieka przed UB Jan Korzycki, młody porucznik AK. Jak tysiące jemu podobnych liczy, że w tutejszym chaosie komuniści zgubią jego trop; wstępuje nawet do milicji, by zderzyć się nie tylko z przestępczością „prywatną” – grabieże Niemców, gwałty na Niemkach – ale też z bandytyzmem „odgórnym”, w którym udział mają ludzie z nowych władz polskich i sowieckich. Wątki kryminalny i miłosny (szkoda, że bez happy endu, ale happy end zabrzmiałby tu fałszywie) są mocno osadzone w realiach; widać, że Inglot sporo czasu spędził na kwerendzie i kompletowaniu źródeł (niejako pobocznym tego efektem był jego historyczny tekst o Wrocławiu w 1945 r. – patrz „TP” nr 19).
Wprawdzie ogromna większość Polaków dawno pogodziła się z faktem, że Wrocław czy Szczecin były przed 1945 r. miastami niemieckimi, a nawet traktuje ich dziedzictwo jako oczywiste. Ale nadal szokować muszą opisy brutalności „godziny zero” – we Wrocławiu i wszędzie tam, gdzie rozgrywały się sceny znane też z filmowej „Róży”. Uderzające – a niezamierzone przecież – podobieństwo między książką Inglota i filmem Smarzowskiego widać zresztą także na poziomie perspektywy: ścigany akowiec i Niemcy jako ofiary (także) niewinne.
Takiego dramatyzmu oszczędza czytelnikowi Červenák. Jego opowieść, której bohaterem (bohatyrem) jest Ilja Muromiec, postać z pogranicza historii i legendy wczesnej Rusi, przypomina bardzo trylogię husycką Andrzeja Sapkowskiego. I to zarówno na poziomie oryginalności języka, jak też konwencji, gdy w realia historyczne mamy wplecione elementy fantasy, a Muromiec, drużynnik księcia Światosława, walczy również ze smokami...
JACEK INGLOT „Wypędzony. Breslau-Wrocław 1945”, Instytut Wydawniczy Erica.
JURAJ ČERVENÁK „Bohatyr. Żelazny kostur”, przekład Ilona Lechowicz, Instytut Wydawniczy Erica.