Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Po raz pierwszy w Polsce za zbrodnie popełnione w czasach PRL skazano osoby, które wydawały decyzje polityczne. Nie wykonawców, którzy pobili czy zabili, lecz „sprawców zza biurek”, i to tych najważniejszych. Użycie tu liczby mnogiej jest o tyle zasadne, że sąd uznał winę nie tylko Kiszczaka, ale też Jaruzelskiego – nawet jeśli wobec tego ostatniego nie mógł orzec kary, gdyż jego sprawę wyłączono do osobnego postępowania ze względu na stan zdrowia oskarżonego. Tymczasem wymierzanie sprawiedliwości decydentom politycznym zawsze było trudniejsze niż ściganie ich „żołnierzy” – nie tylko w Polsce. Można mieć zatem teraz nadzieję, że inne wlokące się procesy, np. w sprawie Grudnia 1970, znajdą jednak swój finał.
Dalej, po raz pierwszy w Polsce w tak dobitny sposób sąd powiedział, że fundamentem ustroju PRL było bezprawie. Że w PRL prawo było zaledwie instrumentem rządzenia, a instytucje państwa – fasadą. Sprawcy stanu wojennego wprowadzili go nie tylko łamiąc prawo, ale obchodząc też instytucje (Radę Państwa, Sejm). Przez ostatnią dekadę istnienia PRL-u krajem rządziła nieformalna grupa ludzi wokół Jaruzelskiego jako de facto dyktatora, wywodząca się ze struktur wojska i tajnej policji, i niemająca formalnego umocowania jako ośrodek władzy.
Konstatacji tej nie chcą przyjąć do wiadomości ci, którzy twierdzą, że uzasadnienie wyroku – uznające istnienie „grupy przestępczej o charakterze zbrojnym” – jest absurdalne, gdyż skoro Jaruzelski i Kiszczak należeli do władz PRL, to jak mogli zorganizować pucz? Otóż – oczywiście mogli, a uznając ich winę, sąd potraktował dziś po prostu poważnie prawo, które istniało w 1981 r.; poważniej, niż traktowali je oni sami. W Polsce (i w innych krajach Europy Środkowej) całe formalno-karne rozliczenie z komunizmem oparto na zasadzie, iż sądzić można tylko na podstawie prawa, jakie istniało w chwili popełnienia zarzucanego czynu. Zasadę taką krytykowano zresztą, uznając, że orzecznictwo sądów – w Polsce, a nawet w Niemczech – zbyt często rozmija się z wiedzą historyczną. W tym przypadku się nie rozminęło.
Sąd zrobił to, co do niego należało: postępowanie Jaruzelskiego i Kiszczaka ocenił na gruncie prawa. Można mieć tylko wątpliwość, czy wysokość kary wymierzonej Kiszczakowi (w zawieszeniu) jest adekwatna – sąd wyższej instancji powinien ją podwyższyć. Kolejnym zaś krokiem powinna być degradacja obu generałów, Jaruzelskiego i Kiszczaka. To uprawniona konsekwencja wyroku sądowego – tak w PRL-u, jak i dziś żołnierze pozbawiani są stopni za znacznie mniejsze przewinienia.