Przewodnik jurajski

Jeśli wakacje w mieście, to weekendy na Jurze. Na skałach, polanach, w lasach i w wąwozach. W „krakowskiej Toskanii” albo w „polskiej Szwajcarii”.

30.06.2014

Czyta się kilka minut

Dzięki uprzejmości Zespołu Parków Krajobrazowych Województwa Małopolskiego /
Dzięki uprzejmości Zespołu Parków Krajobrazowych Województwa Małopolskiego /

Kto w końcu namalował ten obraz? Podkrakowskie dolinki zawsze były miejscem ucieczki. Kryli się w nich powstańcy styczniowi; tak mówią pamiętniki: ogień z obozów odbijał się od skał i rozlewał w wąwozy. W Dolinie Mnikowskiej (1) stacjonował z oddziałem malarz Walery Eljasz-Radzikowski. Powstańcy w trwodze potrzebowali modlitwy, dlatego namalował na skale imponujący wizerunek Matki Boskiej. Ostatnio zniszczyli go amatorzy, którzy wzięli się za renowację. Malowidło próbowała uratować konserwator Ewa Wnęk-Chudoba. Pasteloza kole jednak w oczy – jakie wsie, taka Matka Boska.

Zresztą to niepewne, czy autorem jest Eljasz. Ostatnie dociekania wskazują na rękę Korpaka, artysty z Mnikowa, który w 1824 r. miał wykonać obraz sakralny na Malarni. Modlił się pod nim Karol Wojtyła. O poranku odbywają się tu często msze polowe, ale wolę to miejsce o zmierzchu. Jest wąskie i mroczne. Latem woń łopuchów wierci w nosie, a od ziemi ciągnie kwasem. Na ukwieconej łące nie krzyczą już dzieciaki; dolina jest krótka, dobre miejsce dla rodzin.

Rowerem po labiryncie

Jeśli o świcie, to sąsiedni Rezerwat Zimnej Wody. Skały wpadające w rubin. U wlotu często kręci się pszczelarz – podpiera biodra rękoma i patrzy przez siatkę pod hełmem na przybyszy. Bo Zimny Dół (2) jest miejscem, jak to się mówi, nieodkrytym. Czarny szlak prowadzi przez labirynt skał, który więzi chłód (stąd nazwa). Wrócą upały – jedźcie do Zimnej Wody. Zostawcie auta. Ja rzadziej pieszo, częściej z liną wspinaczkową albo najlepiej rowerem. Silnik nie zagłusza hierarchii dźwięków, a szyby nie tłumią woni. Jadę na tyle szybko, by zrozumieć różnorodność tej krainy, na tyle wolno, by przestrzeń sączyła się przez umysł, by grzęzły w nim szczegóły.

Komu strzeliło do łba, by wybudować domy na tej skale? Dziś miejscowy plan by na to nie pozwolił. Skała nazywa się Brodło i leży nad Doliną Szklarki (3) (jesteśmy już na północy). Do przysiółka prowadzi piekielnie stroma góra, jak ostrzegają znaki, nieodśnieżana. Z drugiej strony szutrówka do Łaz, zimą zawalona zaspami. Z trzeciej – pionowa zerwa, od północy las. Którędy oni schodzą do wsi? Gdy kogoś tu zabieram, często słyszę: „Jakby nie pod Krakowem...”.

Dalej koniecznie na wschód żółtym szlakiem, który sprowadza stromo w dół pod samą Brandysówkę w Dolinie Będkowskiej. (4) Pradziadek gospodarza Kacper Brandys w końcu XIX wieku kupił tu 20 hektarów. Doliną, która przypomina miejscami Dolinę Kościeliską, przebiegała granica rosyjsko-austriacka: na polanie pod skałą Sokolicą stała stanica kozaków. Przymykali oko na przemyt bibuły do Austrii, oczywiście za pieniądze i wódkę. Po rosyjskiej stronie już wtedy były stawy rybne. Dziś można zatrzymać się tam na świeżego pstrąga.

Sokolica jest wielka i pionowa. Była mekką polskich wspinaczy, ćwiczyli tu Kukuczka i Rutkiewicz. Wychowała pokolenie Pokutników (międzywojnie) i Łojantów (lata 70.). Spali w Brandysówce, a od rana łoili. Drogi są tu trudne; jedna nazywa się „Lot na Brandysa”. Rysiek Malczyk, jeden z Łojantów, wspiął się na Sokolicę nocą bez asekuracji – tak rodzi się legenda. Później wypadł przypadkiem z ósmego piętra. Dziś wspinacze wolą Dolinę Kobylańską (5) i ostrą Bramę Bolechowicką.

Biegiem wzdłuż rzeki

Jeśli jogging, to Dolina Kluczwody. (6) Najlepiej zostawić auto pod Lewiatanem w Ujeździe i za niebieskimi znakami ruszyć na północ (ścieżka mija po prawej prywatną posesję, nie zawracać). Rzeka kluczy, zbocza są strome i porasta je gęstwa, ścieżka jest wąska. Ktoś musiał kiedyś mieszkać w środku doliny: rośnie tu stary sad, na Zamkowych Skałach stoją ruiny Zamczyska. To powtarza się na całej Jurze – mieszkali w baszcie o średnicy kilku metrów.

Powrót koniecznie czerwonym szlakiem rowerowym, pętlą wzdłuż ulicy Widokowej. Roztacza się z niej najlepsza panorama Krakowa, za którym nakładają się na siebie warstwy Babiej Góry i Tatr, zamykające horyzont zdarzeń. Gdy światło padnie na śniegi Krywania, zbliżają się i rosną.

Stąd już blisko do Wąwozu Korytania, który sprowadza do Doliny Prądnika. (7) Równolegle biegnie słynna „serpentyna” (zakaz wjazdu!), na której przed wojną odbywały się wyścigi automobilów. Ich zdjęcia wiszą dziś przy Piwnicy pod Nietoperzem w Ojcowie (serwują tam czeskiego lanego kozela). Dolina Prądnika najlepsza jest jesienią: światło stawia na skałach swoje efemeryczne grody, a lasy dojrzewają jak moszcz. Wysokie skały chronią od wiatru, od skał ciągnie chłodem. Mikroklimat górski. „Polską Szwajcarię” odkrywano równolegle z Tatrami: stanęły wille w stylu szwajcarskim, Hotel pod Kazimierzem, zakład wodoleczniczy Goplana (już nie istnieje) i Kaplica na Wodzie.

Ale ja zawsze do Doliny Sąspowskiej, (8) koniecznie od Sąspowa wzdłuż Sąspówki (pierwsza klasa czystości). Zawsze zatrzymuję się przy ostatnim domu po lewej, już w dolinie. Bielony wapnem, z tyłu kryty trzciną spichlerz, na ścianie nowy numer: ktoś tam ciągle mieszka. Nie ma lamp i nocą drga nad głową nerw galaktyki, który oświetla drogę z wiejskich zabaw. Naprzeciw rośnie zbocze, przypomina Taman Negara: to już park narodowy. Dalej, przy szerokiej polanie na zboczu, rosną jodły i las odbiera swoje.

W tych dolinach miał się ukrywać Łokietek. Pewnie pomagali mu krakowiacy – nigdzie w Polsce lud chłopski nie był tak blisko historii. Świadkowie pogranicza: to tu Kazimierz Wielki stawiał system warowni, wzdłuż ruin którego biegnie dziś Szlak Orlich Gniazd. Ze wzgórz widzieli łunę miasta, ich wsie – niebieskie chaty wciśnięte pod skały – tonęły w sadach. Wtedy jeszcze pejzaż żłobił charaktery.

Pieszo przez piachy

Z Ojcowa zawsze do Racławic Olkuskich (nie te pod Miechowem!). Przeglądam spis inwentarzy sprzed stuleci. Hrabia, Skotniczny, Mirek – te same nazwiska co dziś. Nie oddają łatwo ziemi: inwestor musiał wybudować wyciąg narciarski (750 m!) w pobliskich Paczółtowicach. Wśród zabytkowych lip stoi kościół z 1511 r., kameralny, ciepły. Pan Kazimierz Tomczyk, miejscowy historyk, z pomocą dendrochronologa ustalił ostatnio, że wieża pochodzi jeszcze sprzed bitwy pod Grunwaldem. Jest siedliskiem kruków, które latają nad Powroźnikową Skałą. Koniecznie na nią wejdźcie – to jedna z najpiękniejszych panoram na Jurze.

U jej stóp leży Podskale, (9) przez niektórych zwane „krakowską Toskanią”: siada w nim gorące powietrze. Ostatnio trąba powietrzna, która przeszła przez przełączkę, zerwała gospodarzowi dach; parafia zebrała się na naprawę. W Wielki Piątek o dziewiątej wieczorem spod kościoła wyrusza procesja na Misterium na Kalwarii Czubrowickiej: tutejsi pozazdrościli tej Zebrzydowskiej i zrobili swoją. Na północ zaczynają się jurajskie piachy, w których grzęzną koła, a żar pali w stopy.

Przez pola, na których pasą się krowy, wracam do Doliny Szklarki. Czemu ona tak ściąga wzrok z drogi olkuskiej? Jej głębokie wcięcie jest zawsze ciemniejsze i przyciąga wyobraźnię. Z oddali wabi tajemnicą, która na miejscu okazuje się kompozycją kruchych skał i buków.

Okoliczne jaskinie zamieszkiwali nasi włochaci przodkowie. Jako jedyna z podkrakowskich dolin jest zabudowana. Pozostałe zatrzymują miasto, którego macki próbują się w nie wślizgnąć. Tu czuć pod stopami luft. Gęsta ludzka narracja zostaje w dole, język zwalnia i ustępuje uważności, a intelekt robi miejsce dla intuicji. To pejzaż na ludzką miarę. Warkot silnika jedynie podkreśla jego linię.

Rzadka okoliczność: przestrzeń niewiele wymusza na człowieku, a człowiek na przestrzeni. Leczy z miejskiej miłości wybiórczej: pod Krakowem z radością czeka się też na zimę.


ANDRZEJ MUSZYŃSKI (ur. 1984) jest pisarzem i reporterem; autor zbioru opowiadań „Miedza”, nominowanego do tegorocznej Nagrody Literackiej GDYNIA. Pochodzi z Jury i tam mieszka, jest przewodnikiem po Ojcowskim Parku Narodowym.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 27/2014