Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
1
Z rozważań autora wysnuć można różne, niekoniecznie zgodne ze sobą, wnioski. Jedno wszakże wydaje się oczywiste: prezydent Majchrowski musi być tytanem pracy, skoro potrafi pogodzić trudne obowiązki w Urzędzie Miasta z ciężką pracą w Krakowskiej Akademii im. Andrzeja Frycza Modrzewskiego i na Uniwersytecie Jagiellońskim.
2
Nic nie mam przeciw pracowitości; przeciwnie: uważam, iż jest to cnota zasługująca na głęboki szacunek. Ale też: nadmiar obowiązków grozi przemęczeniem, a więc obniżeniem jakości pracy. Pytam więc: czy prezydent wielkiego miasta, mający poczucie ważności sprawowanej funkcji, może być także profesorem dwóch wyższych uczelni wraz z wszystkimi wynikającymi z tego obciążeniami? Albo odwrotnie: czy profesor dwóch uczelni może sobie pozwolić na odpowiedzialne sprawowanie wysokiego publicznego urzędu? Jako prosty profesor, zatrudniony w jednej uczelni na jednym etacie, mam sporo wątpliwości. Być może, by docenić pracowitość prezydenta Majchrowskiego, trzeba samemu być tytanem pracy.
3
Bartłomiej Kuraś ma za złe Jackowi Majchrowskiemu, iż więcej zarabia w dodatkowych miejscach pracy niż w Urzędzie Miejskim. „Można powiedzieć – pisze Kuraś – że w urzędzie dorabia, bo to tylko jedna trzecia jego dochodów”. Mnie niepokoi co innego: narzekania Majchrowskiego na prezydencką pensję. Szczególnie zaś zdanie: „To nie są pieniądze, dla których niezależne osoby porzuciłyby swoją zwykle lepiej płatną pracę”. Może to zdanie jest rozsądne, może nawet jest prawdziwe. Ale wypowiedziane tu i teraz – brzmi fatalnie.
4
Jacek Majchrowski ma prawo porównywać swoje wynagrodzenia jako prezydenta i jako profesora z dochodami ludzi zarabiających znacznie więcej niż on sam. Ale też: byłoby nieźle, gdyby pamiętał, że miasto, którym rządzi, jest także miastem ludzi starych i biednych, ludzi inaczej niż on sam myślących o wartości pieniądza.
5
Nie lubię demagogii, mało wiem o tym, jak Majchrowski sprawuje swój urząd i jakim jest profesorem. Nie mogę jednak oprzeć się wrażeniu, że – jak na zajmowaną pozycję – za dużo mówi o pieniądzach, a za mało o służbie publicznej. Czy byłoby lepiej, gdyby proporcje jego wypowiedzi były odwrotne i gdyby był mniej pracowity? Ot, zagadka.