Poznań nie pustynnieje

„TP” 14/2014

21.04.2014

Czyta się kilka minut

Odnoszę się do publikacji Filipa Springera nie tylko jako urzędnik „od kultury” w poznańskim magistracie, ale jako obserwator, relacjonujący ten aspekt życia miasta przez 20 lat dla „Głosu Wielkopolskiego” – redakcji, w której kilka lat pracowaliśmy wraz z autorem.

Obraz, jaki wyłania się z tekstu, nie jest w pełni prawdziwy. Czasem chodzi o detal, np. gdy mowa o Pawilonie Nowej Gazowni – otóż wbrew słowom Springera obiekt ma zarządcę i program (w obu przypadkach odpowiada za niego Estrada Poznańska), a korzystają z niego liczne organizacje pozarządowe.

Zdumiewa przemilczenie kulturalnych działań dotyczących rzeki Warty. Mobilne centrum kultury KontenerART, które od 6 lat rokrocznie ożywia nabrzeże od maja do września, jest efektem realizacji pomysłu artystów Ewy i Zbigniewa Łowżyłów przy znacznym udziale finansowym miasta i MKiDN. Jak widać, miasto jest otwarte nie tylko na pomysły tworzenia nowych festiwali, ale też na plany działań oddolnych,

Czy „po sezonie Poznań kulturalnie pustynnieje”? W ciągu ostatnich kilku lat dorobiliśmy się m.in. długo oczekiwanych sal koncertowych o światowym standardzie (Sala Ziemi MTP, Sala Wielka CK Zamek), najnowocześniejszej biblioteki w nowym skrzydle historycznej Biblioteki Raczyńskich, a także wielu przedsięwzięć spoza kategorii „inwestycje”, które rezonują na cały kraj: LuxFest to niezwykły festiwal dla fanów rocka i ich... dzieci. Short Waves stał się mekką wielbicieli filmu krótkometrażowego. Cykl „#nie jesteś mi obojętny” wyszedł poza ramy standardowej prezentacji zjawisk teatralnych. KontenerART jest wzorcem kulturalnej interwencji w zaniedbaną przestrzeń nadrzeczną, podobnie jak folkowy Ethno Port w podupadającą przestrzeń śródmiejską.

Jeśli kulturalny Poznań ma problem, to raczej z tym, żeby ktoś zechciał na niego spojrzeć bez uprzedzeń, konfrontując opinie krytyczne z faktami.

Marcin Kostaszuk

AUTOR ODPOWIADA:

W konkursie wieloletnim na „Wzbogacanie życia kulturalnego Poznania poprzez projekty artystyczne” Malta Festival otrzymał od Urzędu Miasta dotację w wysokości 5 mln 920 tys. zł rozdzieloną na dwie części – 2,72 mln w 2014 r. i 3,2 mln w roku 2015, co stanowi odpowiednio 57 proc. i 58 proc. dotacji w tym konkursie spośród wszystkich beneficjentów. Żaden inny podmiot nie zbliżył się nawet do sum, które otrzyma Fundacja Malta na ten festiwal. Warto nadmienić, że Fundacja jest też beneficjentem w konkursie jednorocznym Wydziału Kultury i otrzymała dotację 900 tys. zł na Nostalgia Festival. To również jedna z większych dotacji przyznanych przez Urząd (po Festiwalu Transatlantyk, który z kwotą 2,48 mln zgarnął ponad 62 proc. wszystkich środków). Trudno o lepszy dowód na dominację tych festiwali w rozdziale środków przeznaczonych na „Wzbogacanie życia kulturalnego Poznania poprzez projekty artystyczne”. To właśnie takim praktykom sprzeciwiali się sygnatariusze Żółtej Kartki.

Co do zarzutów Marcina Kostaszuka, pragnę przypomnieć, że w momencie otwarcia Pawilonu Nowej Gazowni obiekt nie miał żadnego programu, a zarząd Estrady Poznańskiej okazał się czystą koniecznością po tym, jak miasto nie umiało wyłonić operatora obiektu, a jego pomysłodawcy ze Stowarzyszenia Nowa Gazownia wycofali się z hukiem ze współpracy z Urzędem. Przywoływanie przykładu KontenerART-u jako formy rewitalizowania Warty przez kulturę ma sens połowiczny. Przez 6 lat działania tego skądinąd ciekawego projektu miasto nie potrafiło zadbać o cywilizowane zejście nad rzekę. Do dziś ci, którzy chcą korzystać z oferty KontenerART-u, a potem posiedzieć nad wodą, muszą ryzykować zsunięcie się po trawie i błocie, albo dłuższy spacer do najbliższych porządnych schodów. KontenerART jest też literalnie jedynym miejscem nad rzeką, gdzie cokolwiek związanego z kulturą się dzieje. Co do kulturalnego pustynnienia Poznania – to oczywiście wspaniale, że Poznań ma nowe skrzydło dużej biblioteki czy kolejny festiwal. To nie mury i sezonowe imprezy stwarzają jednak kulturę: smutną prawdą pozostaje fakt masowego odpływu twórców z Poznania do innych ośrodków. Sam się do nich zaliczam.

Filip Springer

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 17/2014