Pomnik żywy

Magdalena Grochowska: JERZY GIEDROYC - arcytrudne zadanie: portretować legendę. Człowieka, w którym wcześnie dostrzeżono znamię wielkości i który już za młodu trafił do trzech powieści (choć tylko jednej dobrej). Twórcę najważniejszego pisma powojennej emigracji, architekta nowoczesnej polskiej myśli politycznej, akuszera wielkich dzieł naszej literatury - i tak dalej, i tak dalej.

23.06.2009

Czyta się kilka minut

Gdy ukazała się spisana przez Krzysztofa Pomiana "Autobiografia na cztery ręce" Jerzego Giedroycia, Czesław Miłosz zauważył: "Jakby pomnik przemówił". O książce Magdaleny Grochowskiej powiedzieć można: jakby pomnik ożył.

Oczywiście, Jerzego Giedroycia - człowieka, wraz z emocjami, którym czasem ulegał, i słabościami, których nie był pozbawiony, mogliśmy już poznać dzięki reportażom z Maisons-Laffitte i rozmowom z jego mieszkańcami, a przede wszystkim dzięki kolejnym tomom olbrzymiej korespondencji Redaktora. Jego myśl polityczna i miejsce "Kultury" w powojennej historii stały się przedmiotem gruntownych analiz. Dopiero jednak ta książka przynosi próbę całościowego portretu, który oddawałby sprawiedliwość niezwykłej postaci Giedroycia, nie będąc przy tym hagiografią ani nie skupiając się jedynie na jego dziele i roli w polityce i kulturze.

Magdalena Grochowska zastosowała przy tym metodę bardzo płodną i ożywiającą narrację. Przedstawiając w chronologicznym porządku biografię swego bohatera, nieustannie konfrontuje ją z sylwetkami innych. Bliskich i współpracowników, krajowych czytelników "Kultury" i gości z Polski bywających w siedzibie pisma, a także przedstawicieli środowisk, z którymi pismo Giedroycia toczyło polemiki - jak polski Londyn czy grupa Znaku. Wydobywa różnice postaw i poglądów, przypomina bolesne konflikty - z Gustawem Herlingiem-Grudzińskim, Józefem Czapskim, Konstantym Jeleńskim - a także dyskusje czy wręcz kłótnie z Czesławem Miłoszem, Stefanem Kisielewskim, Marią Dąbrowską. Pokazuje stosunek Giedroycia do inteligencji w kraju, do "rewizjonistów" czasu odwilży, do opozycjonistów lat 70., do działaczy Solidarności i współtwórców przełomu roku 1989, do ludzi Kościoła z Prymasem Wyszyńskim na czele. Uwypukla dramatyzm debat tamtego czasu, w których racje rozkładały się rozmaicie, a Redaktor w swojej ostrości widzenia i surowym krytycyzmie nie zawsze bywał nieomylny, choć dalekosiężna intuicja zawodziła go rzadko.

Obraz, który się z tej mozaiki szczegółów wyłania, jest wielobarwny i pełen paradoksów. I dotyczy to zarówno samego Giedroycia, jak i domu w Maisons-Laffitte, owego pałacu królewskiego z poematu Aleksandra Wata. "Dom o wielu planach duchowych nie do rozwikłania, maski, wzajemne sprzeczności, niepisane reguły, nieśmiałość jako odwrotność pychy, pretensje do pierwszeństwa w zabiciu smoka komunizmu, gorycz niespełnienia, genialność tego dzieła i jego znaczenie dla kultury polskiej - każde z tych słów spłaszcza. Jest prawdziwe i nieprawdziwe. I wszystko to wymyka się opisaniu" - stwierdza Magdalena Grochowska.

Można jednak, jak to sama zrobiła, rzucić światło z wielu stron, dać galerię charakterów, zderzyć ze sobą świadectwa. Jak poruszająco, wstrząsająco wręcz rysuje się u niej relacja między Giedroyciem a Czapskim! Tlący się latami i nienazwany do końca spór sięgający pewnie korzeni światopoglądu - a zarazem wspólna im obu, przy skrajnie odmiennych naturach, "bardzo silna reakcja na ludzkie nieszczęście", o której mówi Jacek Krawczyk. Podczas lektury doznajemy wrażenia bliskiego temu, które opisuje w pewnej chwili autorka, wspominając niedawny pobyt w Maisons-Laffitte: "...przestrzeń powoli nasącza się życiem. Papiery niesione niewidzialną ręką wędrują pomiędzy pokojami, książki otwierają się jakby kartkowane wiatrem, słychać kroki na schodach, cichy głos w gabinecie, z kuchni napływa aromat kawy i dym z papierosów"... Czegóż chcieć więcej od biografa? Może tylko książki jeszcze grubszej. (Świat Książki, Warszawa 2009, ss. 686. Na wkładkach ilustracje, po tekście biograficzny klucz do najważniejszych postaci, bogate kalendarium i indeks osób.)

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Tomasz Fiałkowski, ur. 1955 w Krakowie, absolwent prawa i historii sztuki na UJ, w latach 1980-89 w redakcji miesięcznika „Znak”, od 1990 r. w redakcji „TP”, na którego łamach prowadzi od 1987 r. jako Lektor rubrykę recenzyjną. Publikował również m.in. w… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 26/2009