Pomiędzy cyferką a literką

Edukacja w Polsce, moim najskromniejszym zdaniem i w największym skrócie, skupiała się (i najpewniej jest to proces trwający i dziś) na dochodzeniu oraz śledzeniu tego, czego uczeń nie umie.

24.11.2014

Czyta się kilka minut

Gdy przyjrzeć się sprawie uważniej, jest to jedno z najdziwniejszych, najdłużej trwających i najmniej logicznych zjawisk w ogóle. Sądzę, że odwrócenie tej zasady – a mianowicie zażarte śledzenie w szkole, co uczeń umie – przyniosłoby Ojczyźnie naszej efekty niezwykłe w każdej dziedzinie.
Efektem wspomnianej tu metodologii nauczania jest dzisiejsza sytuacja powyborcza, czyli obserwowane przez nas z niesmakiem tumulty i ruchawki uliczne, rozdzierające okupacje, aresztowania i szarpaniny, którym doprawdy brakuje tylko głodówek i mszy koncelebrowanych. Zamętowi towarzyszą przeróżne polityczne krzyki, konferencje prasowe i rzecz jasna analizy Pana Gowina, który – wiemy to świetnie – w żałosnym analizowaniu dawno przegonił Pana Błaszczaka i właśnie dogonił Pana Ziobrę. Prezydent Najjaśniejszej z powodu tych wszystkich wydarzeń odwołał wizytę w Japonii, co najpewniej jest powodem przykrych rozstrząsań w otoczeniu tzw. chryzantemowego tronu. Wszystko to z zaiste błahych, choć nierozpoznanych publicznie przyczyn.

Oto jasne jest chyba, że opóźnienie w podaniu wyników wynikło z tego, że członkowie komisji w Polsce nie umieją rachować, bowiem od rachowania odepchnięto ich w dzieciństwie notorycznym szpiegowaniem. W dorosłość weszli zatem z ulgą, która objawia się niechęcią do zabaw cyferkami. Bądźmy szczerzy: liczenie głosów to podstawowe i gibkie działania na liczbach, które to umiejętności człowiek wynosi z gimnazjum czy też z późnych klas szkoły podstawowej, licząc wedle starego stylu. To jedno. Z drugiej strony stoją wyborcy, którym liczyć nikt na szczęście nie każe, ale niestety ordynacja wymaga umiejętności czytania, w dodatku czytania ze zrozumieniem. I tu naprawdę widać, z jakimi skutkami wiąże się zniechęcanie do lektury zaszczepione w szkołach polskich.

Ogromna liczba nieważnych głosów tłumaczona jest na różne sposoby. Oto część wyborców głosi, że oddała głos nieważny z premedytacją, w pełni świadoma swego czynu. Nie bądźmy dziećmi: specjalne oddanie głosu nieważnego wymaga najdalej posuniętej wiedzy obywatelskiej, o którą w kraju naszym posądzić można promil ludności. Inni rozpaczają, że procedura była zbyt skomplikowana, a reszta, że wybory sfałszowano. Są to wykręty i ucieczka od prawdy. Ludzi skutecznie odepchnięto od składania literek i przewracania stronic w szkole, a przypomnijmy, że karty do głosowania były „zbroszurowane” i łacno przypominały książkę, a zatem musiały w rzeszach wzdymać traumy dzieciństwa. Straszne mozoły edukacyjne to przede wszystkim kanon lektur – nieciekawych, archaicznych i bez błysku. Mnie – tu wtrącę rzecz osobistą – od tych mąk uratowała przypadkiem zupełnym, przez pomyłkę kupiona, a otrzymana od babci w wieku szczenięcym, dająca nadzieję na lepsze jutro, energicznie nakreślona powieść pornograficzna klasy ce pewnego autora brytyjskiego (na okładce była narysowana piłka). Nie muszę chyba dodawać, że nikt nie przepytywał mnie z treści i nie kazał na temat owej powieści psychologizować na tle nieśmiertelnego pytania belfrów: „co autor miał na myśli?”. Uznałem wtedy z refleksem, że zasób literatury nie sprowadza się do książek w typie „Szaraczka”, „Czarnej owieczki”, „Jacka, Wacka i Pankracka”, „Co słonko widziało” i innych tego typu arcycacanych ramot dla ludzi bez fantazji, opisujących świat nie tyle nieistniejący, co nieciekawy. Może się to wydać brawurowe, ale skutkiem tamtej lektury, i rzecz jasna późniejszych, nie lękam się „zbroszurowanych” kart do głosowania, rozumiem, o co w nich idzie, a tym samym potrafię oddać głos zarówno ważny, jak i nieważny, a nic nie dzieje się tu poza mną. Dzięki temu też, a jest to najwyraźniej sukces życiowy na miarę epoki, nie jestem adresatem opinii wszelkiej maści kretynów, że wybory były „za trudne” dla wyborcy.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Felietonista „Tygodnika Powszechnego”, pracuje w Instytucie Literackim w Paryżu.

Artykuł pochodzi z numeru TP 48/2014