Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Gdy przyjrzeć się sprawie uważniej, jest to jedno z najdziwniejszych, najdłużej trwających i najmniej logicznych zjawisk w ogóle. Sądzę, że odwrócenie tej zasady – a mianowicie zażarte śledzenie w szkole, co uczeń umie – przyniosłoby Ojczyźnie naszej efekty niezwykłe w każdej dziedzinie.
Efektem wspomnianej tu metodologii nauczania jest dzisiejsza sytuacja powyborcza, czyli obserwowane przez nas z niesmakiem tumulty i ruchawki uliczne, rozdzierające okupacje, aresztowania i szarpaniny, którym doprawdy brakuje tylko głodówek i mszy koncelebrowanych. Zamętowi towarzyszą przeróżne polityczne krzyki, konferencje prasowe i rzecz jasna analizy Pana Gowina, który – wiemy to świetnie – w żałosnym analizowaniu dawno przegonił Pana Błaszczaka i właśnie dogonił Pana Ziobrę. Prezydent Najjaśniejszej z powodu tych wszystkich wydarzeń odwołał wizytę w Japonii, co najpewniej jest powodem przykrych rozstrząsań w otoczeniu tzw. chryzantemowego tronu. Wszystko to z zaiste błahych, choć nierozpoznanych publicznie przyczyn.
Oto jasne jest chyba, że opóźnienie w podaniu wyników wynikło z tego, że członkowie komisji w Polsce nie umieją rachować, bowiem od rachowania odepchnięto ich w dzieciństwie notorycznym szpiegowaniem. W dorosłość weszli zatem z ulgą, która objawia się niechęcią do zabaw cyferkami. Bądźmy szczerzy: liczenie głosów to podstawowe i gibkie działania na liczbach, które to umiejętności człowiek wynosi z gimnazjum czy też z późnych klas szkoły podstawowej, licząc wedle starego stylu. To jedno. Z drugiej strony stoją wyborcy, którym liczyć nikt na szczęście nie każe, ale niestety ordynacja wymaga umiejętności czytania, w dodatku czytania ze zrozumieniem. I tu naprawdę widać, z jakimi skutkami wiąże się zniechęcanie do lektury zaszczepione w szkołach polskich.
Ogromna liczba nieważnych głosów tłumaczona jest na różne sposoby. Oto część wyborców głosi, że oddała głos nieważny z premedytacją, w pełni świadoma swego czynu. Nie bądźmy dziećmi: specjalne oddanie głosu nieważnego wymaga najdalej posuniętej wiedzy obywatelskiej, o którą w kraju naszym posądzić można promil ludności. Inni rozpaczają, że procedura była zbyt skomplikowana, a reszta, że wybory sfałszowano. Są to wykręty i ucieczka od prawdy. Ludzi skutecznie odepchnięto od składania literek i przewracania stronic w szkole, a przypomnijmy, że karty do głosowania były „zbroszurowane” i łacno przypominały książkę, a zatem musiały w rzeszach wzdymać traumy dzieciństwa. Straszne mozoły edukacyjne to przede wszystkim kanon lektur – nieciekawych, archaicznych i bez błysku. Mnie – tu wtrącę rzecz osobistą – od tych mąk uratowała przypadkiem zupełnym, przez pomyłkę kupiona, a otrzymana od babci w wieku szczenięcym, dająca nadzieję na lepsze jutro, energicznie nakreślona powieść pornograficzna klasy ce pewnego autora brytyjskiego (na okładce była narysowana piłka). Nie muszę chyba dodawać, że nikt nie przepytywał mnie z treści i nie kazał na temat owej powieści psychologizować na tle nieśmiertelnego pytania belfrów: „co autor miał na myśli?”. Uznałem wtedy z refleksem, że zasób literatury nie sprowadza się do książek w typie „Szaraczka”, „Czarnej owieczki”, „Jacka, Wacka i Pankracka”, „Co słonko widziało” i innych tego typu arcycacanych ramot dla ludzi bez fantazji, opisujących świat nie tyle nieistniejący, co nieciekawy. Może się to wydać brawurowe, ale skutkiem tamtej lektury, i rzecz jasna późniejszych, nie lękam się „zbroszurowanych” kart do głosowania, rozumiem, o co w nich idzie, a tym samym potrafię oddać głos zarówno ważny, jak i nieważny, a nic nie dzieje się tu poza mną. Dzięki temu też, a jest to najwyraźniej sukces życiowy na miarę epoki, nie jestem adresatem opinii wszelkiej maści kretynów, że wybory były „za trudne” dla wyborcy.