Poetyckie roboty

Mają po 30 lat, są pomysłowi, utalentowani i bezczelni. Nazywają się Rozdzielczość Chleba i tworzą poezję, jakiej Polska nie znała.

04.04.2015

Czyta się kilka minut

Rozdzielczość Chleba: Łukasz Podgórni, Piotr Płucienniczak, Leszek Onak / Fot. Katarzyna Włoch dla „TP”
Rozdzielczość Chleba: Łukasz Podgórni, Piotr Płucienniczak, Leszek Onak / Fot. Katarzyna Włoch dla „TP”

Najgorzej, jak ich ktoś zapyta: „Ale czy to w ogóle jest jeszcze poezja?”. Naprawdę mają tego po dziurki w nosie. Ile razy można wyjaśniać? Lepiej już zacząć np. od ulubionego koloru.

– Zielony – odpowiada Leszek Onak, postawny brodacz, rocznik 1981, absolwent polonistyki. Żyje z projektowania stron internetowych. Sam o sobie pisze: „Wyrazomaszyna, twórca śródmedialny, wydawca, administrator”.

– Żółty – mówi Łukasz Podgórni, wysoki, w okularach, urodzony w 1984 r., też polonista. Na co dzień pracuje w Korporacji Ha!art, jest redaktorem portalu i sekretarzem redakcji. Przedstawia się jako: „Ciało, które dobrze siedzi przed kompem”.

– Czarny – dorzuca Piotr Puldzian Płucienniczak, drobny szatyn, rówieśnik Podgórniego, socjolog. W biogramy wpisuje sobie: „Prowokator, artysta, elektrokomunista, wróg korekty, pracy i narodu”. Należy do Partii Zieloni.

Razem tworzą Hub Wydawniczy Rozdzielczość Chleba.

Piraci Chrystusa

„A co ja mam z tym zrobić?” – pyta ich na dzień dobry jeden z recenzentów. Posłali mu właśnie swoją pierwszą książkę poetycką w formacie PDF. Jest rok 2011, może 2012. Onak i Podgórni rozpoczęli działalność wydawniczą, wkrótce dołączy do nich Puldzian. Mieszkają i tworzą w Krakowie.

– Ale krakowskość zostawiamy Marcinowi Świetlickiemu i jego psu – podkreślają zgodnie.

Skąd się znają? Odpowiedź tonie w mrokach przeszłości. Jakieś mieszkania studenckie, imprezy Ha!artu, wspólni koledzy. A może przez portale, które założył wcześniej Onak: Liternet i Niedoczytania? W każdym razie postanowili zrobić coś wspólnie.

– Marzyło nam się wydawnictwo, które by odbiegało od obowiązującego modelu. Chcieliśmy wydawać książki w internecie na licencjach creative commons i propagować literaturę nowomedialną – wyjaśnia Onak. Współpracują z nimi także Arkadiusz Wierzba (redaktor), Agnieszka Zgud (graficzka) i Julia Girulska (rejestruje występy, o których jeszcze nie teraz).

O nazwie Rozdzielczość Chleba piszą, że „nawiązuje do pierwszego – opisanego już na kartach Nowego Testamentu – aktu piractwa, którego dopuścił się sam Jezus Chrystus, pomnażając chleb na potrzeby zgromadzonej wokół siebie ludności”. Chcą być obrazoburczy? Nie, to jakoś samo tak wychodzi. Mają też manifest. Ale ten zacytować już trudniej, bo jego strona graficzna jest nie mniej ważna od tekstu. Z grubsza mowa w nim o tym, że papier się kończy. Że czas na internet i stwarzane przezeń możliwości.

– Produkowanie manifestów to tradycja ruchu awangardowego – mówi Puldzian. – Jesteśmy dziś w Polsce jedyną awangardą, ktoś to musi robić.

– Kiedy pisaliśmy pierwszy manifest, nie miałem jeszcze poczucia, że to coś archaicznego – dodaje Podgórni. – Mnie się to wtedy wydawało adekwatne. No i bawiliśmy się dobrze przy pisaniu. Ku naszemu zaskoczeniu ten manifest jakoś oddziałuje. Napisaliśmy, zapomniałem o tym trochę – a okazało się to interesować nie tylko badaczy, ale też przeciętnego odbiorcę.

Wydawane przez Rozdzielczość książki mają średnio po 1,5 tys. odczytań (tradycyjnych tomików poetyckich rzadko sprzedaje się w Polsce więcej niż pół tysiąca). Można je pobierać na czytniki i komórki za darmo. Są przygotowywane w formatach MOBI, EPUB i PDF. Ale żeby zaistnieć, oficyna i tak musi je drukować. Ku rozpaczy założycieli – recenzenci i jurorzy konkursów poetyckich nie są zainteresowani wersją elektroniczną, choć każda z wydanych przez Rozdzielczość książek ma numer ISBN.

Dobrze, że są chociaż efekty. Wydrukowany „Clubbing” Kamila Brewińskiego i „repetytorium” Macieja Taranka w 2014 r. trafiają do finału Wrocławskiej Nagrody Poetyckiej Silesius w kategorii debiut.

Dymy, lasery, algorytmy

Ale powiedzieć, że Rozdzielczość jest oficyną, to mało. Nie dość dodać, że poza książkami wydaje pismo „Nośnik”. Rozdzielczość to także grupa artystyczna, która tworzy i występuje (o występach już za chwilę).

Zaczynali z Romanem Bromboszczem od tzw. poezji cybernetycznej. Interesuje ich spotkanie literatury i nowych mediów. Poezja, która obok słowa wykorzystuje obraz i dźwięk, przekształca się w animację, wchodzi w interakcję z odbiorcą; która grafiką posługuje się jak językiem, nie traktuje jej tylko jako ilustracji; opiera się na algorytmach, obiektach, pseudokodach. Onak tworzy np. wideo-wiersz „Poezja cybernetyczna w perspektywie aksjologii VHS-u”, w którym zapętla przenikające się cytaty. Puldzian wydaje album „Marsz na ROM”, gdzie słów jest może kilkadziesiąt, a reszta to ikony, konstrukcje, nowe znaki. Podgórni i Onak robią podobnie w książeczce „wgraa”.

– W swojej twórczości nawet nie potrafię do końca oddzielić, gdzie jestem ja, a gdzie my wszyscy – opowiada Puldzian. – Podpisuję się swoim nazwiskiem, ale interakcja zachodzi bez przerwy. To nasza przewaga nad innymi twórcami, którzy chcieliby coś zrobić, a nie mają takiej sieci wsparcia. Wspólne uczenie się i wymyślanie jest naszą siłą.

– Stereotypowo poezja to domena osobników, którzy żyją każdy osobno – dopowiada Podgórni. – Ciągle pokutuje myślenie, że pisanie wierszy to czynność trochę wstydliwa, a na pewno bardzo indywidualna. Może dlatego poezja stacza się w niebyt? W czasach internetu, gdy zjawiska powstają nie dzięki pomysłom jednego człowieka, tylko są rozwijane wspólnotowo, idea poezji jako twórczości jednostkowej przestaje być atrakcyjna. Trzeba działać razem, bo to ma sens: wychodzą ciekawsze rzeczy.

Od początku działalności Rozdzielczość Chleba występuje przed publicznością (wreszcie o występach). Członków grupy zapraszają głównie festiwale literackie. Postawili stopę w niemal każdym zakątku Polski, byli też w Czechach i na Słowacji.

– Leszek robi wizualizacje, ja robię muzykę, Puldzian jest frontmanem – opowiada Podgórni. – Przez jakiś czas przygotowywaliśmy po prostu taki zwykły występ: siedzimy przed komputerami, pokazują się rzeczy na ekranie, są dźwięki.

– Ale postanowiliśmy wprowadzić trochę performance’u – ożywia się Onak. – Mamy maszyny do dymu i lasery. Robimy show. Chcemy trochę zamazać granice między gatunkami.

I to się na pewno udaje: po występach zazwyczaj muszą zebranym tłumaczyć, co to takiego właściwie było. A woleliby nie. Czasem ironicznie zapowiedzą kolejne show jako „pokaz sztucznych ogni, algorytmów i ludzkiej podłości”.

– Może to kwestia przyzwyczajeń środowiska literackiego – zastanawia się Podgórni. – Trudno po prostu zapoznać się z czymś bez zadawania pytań, spróbować tego doświadczyć. Gdy publikowaliśmy pierwsze utwory cyfrowe, zaraz padało pytanie: „Dlaczego uważacie, że to jest literatura?”. Często odpowiadamy już opryskliwie. W międzyczasie powstało w Polsce zaplecze teoretyczne. Jak nam się bardzo nie chce gadać, odsyłamy do bibliografii. A jak jesteśmy w buńczucznym nastroju, zaczynamy się kłócić.

– To trochę konsekwencja tego, że nazwaliśmy się na początku poetami cybernetycznymi – zauważa Puldzian. – Teraz jesteśmy już robotami wielofunkcyjnymi, działamy multimedialnie, ale tamto się za nami ciągnie.

Dążą do stworzenia takich utworów cyfrowych, które będą działać bez żadnych pytań. Strzał między oczy, po prostu.

Melanż z Miłoszem

A tymczasem – prowokują. Kilka miesięcy temu przeprowadzili na Facebooku akcję „Niektórzy NIE lubią poezji”, będącą parodią kampanii reklamowej Fundacji Wisławy Szymborskiej. Wrzucają też wypowiedzi Adama Zagajewskiego na temat poezji Tomasa Tranströmera, w których nazwisko zmarłego ostatnio szwedzkiego noblisty zostało podmienione na Podgórniego (w efekcie to Podgórni „nie jest łatwym poetą, jeśli go jednak czytać uważnie, odkryje się głęboki humanizm jego pisarstwa”, a Zagajewski „podziwia go od dawna”). A w swoje zdjęcia z imprez wklejają postać Czesława Miłosza. ©


MAŁGORZATA I. NIEMCZYŃSKA jest dziennikarką „Magazynu Świątecznego Gazety Wyborczej”.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 15/2015