Poczucie humoru

Jakiś czas temu na okładce „Newsweeka” znalazł się Antoni Macierewicz w stroju taliba; niedawno Tomasz Lis nazwał „talibkiem” Tomasza Terlikowskiego.

17.07.2012

Czyta się kilka minut

1

Te publicystyczne metafory tak bardzo wzburzyły Marka Magierowskiego, że postanowił wytłumaczyć ich użytkownikom, kim naprawdę są talibowie. Jego artykuł, opublikowany w „Rzeczpospolitej” z 12 lipca i przywołujący długi szereg przykładów okrucieństwa afgańskich radykałów, kończy się patetycznym apelem do redaktora „Newsweeka”. Magierowski zachęca Lisa, by pomyślał, czy jego „specyficzne poczucie humoru” będzie zrozumiałe dla ofiar prawdziwych talibów i dopowiada: „Niech się Pan zastanowi, czy rzeczywiście rozumie Pan słowo »talib«, i czy wie Pan, o czym Pan mówi”.

2

Marek Magierowski zakłada, że Tomasz Lis niewiele wie o talibach, i że trzeba mu dostarczyć wiedzy na ten temat. To domniemanie niewiedzy jest niezbyt prawdopodobne i jeszcze mniej eleganckie; zapewne chodziło o zirytowanie przeciwnika i skłonienie go do repliki. Magierowski zakłada również, że publicystyczna metafora powinna być ścisła (czyli, w tym wypadku, zgodna z obiektywną wiedzą o postępowaniu talibów). To przekonanie z kolei można nazwać nieporozumieniem połączonym z naiwnością; przy posługiwaniu się metaforą jako środkiem argumentacji liczy się przede wszystkim skuteczność; słowo „talib” jest skuteczne, bo kojarzy się z postawą skrajną i jest nacechowane negatywnie. Wreszcie: jest oczywiste, że Tomasz Lis nazwał Macierewicza talibem na użytek polskich czytelników; sugerowanie, że ta metafora mogłaby urazić wdowy z Yakaolang i Mazar-i-Szarif trudno nazwać mocnym argumentem.

3

Czy sam nazwałbym Antoniego Macierewicza talibem? Nie jestem pewien, chyba bym się zawahał, chyba miałbym poczucie ryzykowności tej metafory, chyba wolałbym po prostu powiedzieć, że poglądy Macierewicza są w moim odczuciu skrajne i szkodliwe. Z drugiej strony: nie mam wrażenia, by potępiana przez Magierowskiego publicystyczna metafora miała charakter drastyczny, naruszający czyjeś dobra i wymagający interwencji sędziego. W dzisiejszej publicystyce znaleźć można znacznie ostrzejsze słowa. Choćby: „zdrajca” albo „ruski agent”.

4

Mógłbym rzec tak: argumentacja Marka Magierowskiego brzmiałaby dużo mocniej, gdyby nie poprzestał na jednej metaforze, i gdyby tak bardzo nie zależało mu na skompromitowaniu Tomasza Lisa. W istocie bowiem problem „specyficznego poczucia humoru” jest problemem powszechnym; apele o moment zastanowienia należałoby codziennie kierować do licznych polityków i dziennikarzy... o niezliczonych internautach nie mówiąc.

5

Kiedyś mówiono o poczuciu humoru, dzisiaj mówi się o specyficznym poczuciu humoru, jutro albo pojutrze słychać będzie tylko odgłosy towarzyszące okładaniu się cepami. Można to nazwać kolejnymi szczeblami rozwoju politycznej publicystyki.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 30/2012