Plwocina, czyli narzędzie sprawiedliwości

Satysfakcja, z jaką duża część społeczeństwa przyjęła atak Janusza Korwina-Mikkego na Michała Boniego (podczas spotkania europosłów w MSZ spoliczkował byłego ministra), nie powinna dziwić.

14.07.2014

Czyta się kilka minut

Spoliczkowanie czy naplucie w twarz nie jest, co prawda, gestem równie znaczącym co powieszenie zdrajcy na latarni, ale daje ludowi poczucie sprawiedliwości. Oto przedstawiciel znienawidzonego establishmentu musi ścierać z twarzy plwocinę albo czuć piekące uderzenie. Oto pierwszy sprawiedliwy przeszedł od słów do czynów i wymierza, na razie, najniższy wymiar kary. Oto rewanż. Zawsze miło usłyszeć, że znany polityk został znieważony.

Oczywiście, przykładanie do ataku Korwina-Mikkego narzędzi rodem z kodeksu Boziewicza, próby udowadniania, że plujący wskrzesza na ziemiach polskich zapomniane tradycje honoru, że dotrzymał po prostu słowa kiedyś danego, są diabła warte. Uznaliśmy przecież jako społeczeństwo, że pojedynki na pistolety są idiotyczne i należy ich zabronić, a spory powinno się rozstrzygać na salach sądowych. Formy sprawiedliwości od czasów pojedynków honorowych ewoluowały, czego sam Korwin-Mikke jest niechybnym dowodem: lista środowisk i osób, które mają prawo ustawić się w kolejkę, wymierzyć politykowi siarczysty policzek albo napluć mu w twarz, jest długa. Mimo to bez przeszkód polityk ten obraża kobiety, poniża słabszych, podważa polską rację stanu na Wschodzie czy uprawia negacjonizm i nikt mu za to w twarz nie pluje. Żaden z niego rycerz czy Sarmata – to po prostu głęboko okaleczona pragnieniem władzy i poklasku osobowość, która w końcu, po latach funkcjonowania na politycznym marginesie, trafiła w dobry dla siebie czas.

O Korwinie-Mikkem nie można już powiedzieć, że reprezentuje polityczny folklor. Jest częścią głównego nurtu i na razie nie ma możliwości, by wrócił tam, gdzie jego miejsce. Dlatego bez przeszkód będzie wyznaczał swoje standardy i nadawał ton, wykorzystując spragnione każdej sensacji media. Do władzy wyniosła go frustracja społeczna, więc odpowiada na jej zew. Jeśli ze strony wyborców padnie żądanie, by przeszedł do działań bardziej zdecydowanych, zrobi to z pewnością bez wahania.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz, reportażysta, pisarz, ekolog. Przez wiele lat w „Tygodniku Powszechnym”, obecnie redaktor naczelny krakowskiego oddziału „Gazety Wyborczej”. Laureat Nagrody im. Kapuścińskiego 2015. Za reportaż „Przez dotyk” otrzymał nagrodę w konkursie… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 29/2014