Pan nowej Turcji

Premier Turcji Recep Tayyip Erdoğan do listy swych sukcesów może dopisać kolejny: to on zostanie nowym, dwunastym prezydentem Turcji.

11.08.2014

Czyta się kilka minut

Wybory wygrał w minioną niedzielę już w pierwszej turze, zdobywając 52 proc. głosów i łatwo pokonując dwóch przeciwników. A fakt, że Turcy po raz pierwszy wybrali prezydenta w głosowaniu powszechnym, dostarcza mu dodatkowego argumentu, by domagać się znacznego rozszerzenia prerogatyw szefa państwa. Bo obywatele, jak mówi, wybierają nie po to, by mieć człowieka od reprezentacji, lecz po to, by zyskać przywódcę.

Erdoğan chciałby stać się prawdziwym panem swego kraju. Ale jest to kraj podzielony do głębi i można wątpić, czy deklaracja budowania „nowej Turcji” i „pojednania z przeciwnikami” – takie były pierwsze słowa prezydenta-elekta po ogłoszeniu wyników – mogą paść na podatny grunt. Przeciwnicy odrzucają zarówno głoszone przez Erdoğana idee, zwłaszcza te rodem z islamu, jak też jego styl sprawowania władzy: arogancję, pogardę dla myślących inaczej, bezwzględne niszczenie przeciwników, lekceważenie opinii publicznej, gigantomanię (jak kanał wzdłuż Bosforu), nepotyzm, akceptację dla korupcji – o którą, i to na dużą skalę, sam też jest podejrzewany. Za to zwolenników Erdoğana nic nie jest w stanie do niego zrazić.

Wprowadzenie w Turcji systemu prezydenckiego nie będzie łatwe, bo wymaga zmiany konstytucji. To zakreśla pole działania prezydenta na najbliższe miesiące, do przyszłorocznych wyborów parlamentarnych, które – na co liczy Erdoğan – dadzą jego partii AKP upragnione dwie trzecie głosów. A później? Jeśli sprawy rozstrzygną się po myśli prezydenta, nie będzie to dobra wróżba dla Turcji. Wielu Turków boi się o przyszłość demokracji pod rządami człowieka, który chętnie o niej mówi, ale jeszcze chętniej traktuje ją instrumentalnie.

Zwycięstwo Recepa Erdoğana to zwieńczenie długiej drogi – od urzędu burmistrza Stambułu po stanowisko premiera, z przystankiem w więzieniu za propagowanie idei islamskich. Było to w całkiem nieodległych czasach, gdy głoszenie ich było zabronione. Bardzo długą drogę przebyła, jak widać, także Turcja.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarka, współpracowniczka działu „Świat”.

Artykuł pochodzi z numeru TP 33/2014