Palec w oku Putina

Najpopularniejszy rosyjski bloger Aleksiej Nawalny rzucił wyzwanie skorumpowanemu systemowi. Czy w starciu z reżimem jednostka ma szanse?

22.07.2013

Czyta się kilka minut

Przez kilka ostatnich lat wytrwale tropił przekręty przy przetargach, dociekał, gdzie wysocy urzędnicy państwowi lokują cichcem rentę korupcyjną, jak omijają przepisy. Dokumenty publikował na blogu. Wylansował znany slogan: rządząca partia Jedna Rosja to partia oszustów i złodziei; wzywał, by na nią nie głosować, punktował fałszerstwa wyborcze. Był najbardziej wyrazistą twarzą antyputinowskich protestów. W miniony czwartek, 18 lipca, Aleksiej Nawalny został skazany w pokazowym procesie na pięć lat kolonii karnej.


***

Salę sądu w Kirowie Nawalny opuścił w kajdankach. Proces – zdaniem podsądnego i wielu prawników, którzy przeprowadzili szczegółową ekspertyzę akt – został „uszyty”. O politycznych motywach nie mówili tylko usłużni komentatorzy na kremlowskim garnuszku, którzy uważają Nawalnego za agenta Waszyngtonu, wyszkolonego za oceanem w celu wywołania w Rosji kolorowej rewolucji.

Nawalny stanął przed sądem oskarżony o niedozwolone machinacje przy sprzedaży 10 tys. metrów sześciennych drewna należącego do przedsiębiorstwa Kirowles, na łączną sumę 16 milionów rubli (równowartość 1,6 mln złotych). Oskarżenie opierało się na zeznaniach jednego człowieka – dyrektora Kirowlesu, który obciążając Nawalnego (wówczas doradcę gubernatora obwodu kirowskiego, który chciał naprawić upadające przedsiębiorstwo), liczył na złagodzenie własnego wyroku w sprawie o rzeczywiste nadużycia. Podczas trwającego od kwietnia procesu sędzia nie był ciekawy, co mają do powiedzenia świadkowie obrony. Sentencja wyroku jest niemal identyczna w treści z aktem oskarżenia. Ale większość komentatorów nawet nie zadaje pytania, czy to świadczy o niezawisłości sądu. Panuje powszechne przekonanie, że w takich sprawach wyrok zapada poza salą sądową.


Nie bardzo wiadomo, o czym świadczy ciąg dalszy tej ponurej historii w klimacie Franza Kafki. Otóż zdumionym oczom publiczności kilka godzin po ogłoszeniu wyroku ukazał się... Nawalny na wolności. Prokuratura (sic! prokuratura, nie obrona) wystąpiła z wnioskiem o zwolnienie Nawalnego do czasu uprawomocnienia się wyroku. Rzecz to bezprecedensowa. Proszę sobie wyobrazić, że prokurator prosi o wypuszczenie na wolność do czasu uprawomocnienia się wyroku np. Michaiła Chodorkowskiego. Niewyobrażalne.


Czemu władza bawi się z Nawalnym w kotka i myszkę? Internetowe bractwo, burzliwie komentujące wydarzenia w Kirowie, przypuszcza, że Putin otwiera Nawalnemu furteczkę: jak chcesz zwiać za granicę, to masz szansę, inaczej cię wsadzę. A może wypuszczenie Nawalnego na ten krótki czas do uprawomocnienia się wyroku ma związek z jego udziałem w wyborach mera Moskwy? Bo rumieńców historii dodaje jeszcze fakt, że dzień przed ogłoszeniem wyroku Nawalny został oficjalnie zarejestrowany jako kandydat we wrześniowych wyborach mera stolicy. Wyrok sądu rejonowego zostanie zaskarżony do sądu wyższej instancji, teoretycznie więc udział Nawalnego w wyborach jest możliwy, o ile ta wyższa instancja wyrok skazujący uchyli. Ale jeżeli nie uchyli, to wszystko będzie jasne: wtedy Nawalny zgodnie z prawem nie będzie mógł startować w wyborach. Ani tych, ani żadnych innych.


***

Po ogłoszeniu wyroku na ulice Moskwy i wielu innych miast wyszło kilkanaście tysięcy ludzi, by wesprzeć Nawalnego i zaprotestować przeciwko represjom wobec opozycji. Jeden z uczestników ulicznej akcji trzymał niewielki karton z napisem: „Nawalny przeszkadza im spokojnie kraść”.


W skrócie to oddaje istotę rzeczy. Nawalny wsadzał władzy palce w oko. Wykonywał benedyktyńską robotę, analizując dostępne materiały o niegospodarności, korupcji, wreszcie zwyczajnym złodziejstwie putinowskiej „korporacji Federacji”. Inicjatywa Nawalnego Rospil.info pokazywała czarno na białym, jak urzędnicy rozkradają bez żenady państwowe pieniądze, jak omijają przepisy, jak – głosząc patriotyczne frazesy – kupują luksusowe mieszkania na Florydzie, kształcą dzieci i trzymają lewe pieniądze w bankach na opluwanym Zachodzie itd.


Nawalny nadepnął też na odcisk szefowi Komitetu Śledczego, Aleksandrowi Bastrykinowi. Ten główny Sherlock Holmes putinowskiej Rosji zakupił sobie po cichutku mieszkanie w Pradze i zabiegał o prawo stałego pobytu w Czechach, choć przepisy dotyczące urzędników państwowych mu tego zabraniały. Nawalny to wywąchał i podał do publicznej wiadomości. Bastrykin gęsto i nieprzekonująco się tłumaczył.

Gdy sprawę Kirowlesu dwukrotnie umarzano – z powodu braku znamion przestępstwa – na osobiste polecenie Bastrykina śledztwo wznawiano, kierując się starą wypróbowaną zasadą: „Jest człowiek, musi się znaleźć paragraf”. Doprowadzono do procesu, z pogwałceniem procedur i zdrowego rozsądku.


***

Proces Nawalnego to kolejny akord w symfonii represji pod batutą prezydenta. Po zeszłorocznych demonstracjach Putin odwrócił się plecami do protestującej klasy średniej. Wybiórcze procesy uczestników manifestacji, nękanie liderów opozycji, restrykcyjne ustawy dotyczące prawa do zgromadzeń czy działalności NGO – to ma być recepta na uspokojenie sytuacji. Pozornie zapał protestacyjny przygasł, ale powody, które wyprowadziły ludzi na ulice, nie zniknęły.

Jedną z fundamentalnych zasad putinowskiego systemu jest pozbywanie się niewygodnych ludzi: kompromitowanie ich (proces Nawalnego miał pokazać szerokiej publiczności, że ktoś, kto ściga korupcję, sam jest umoczony), wsadzanie do więzienia, przymuszanie do emigracji. Czy tym razem będzie to skuteczne?


Dziennikarka rozgłośni Echo Moskwy Julia Łatynina tak mówiła w ostatniej audycji „Kod dostępu”: „Nie mogę uwolnić się od takiej paraleli: radziecki sąd skazał Josifa Brodskiego i Brodski dostał Nagrodę Nobla, teraz sąd w Kirowie skazuje Nawalnego, być może czyniąc go prezydentem”. Powiedziane na wyrost, z rozmachem. Ale rzeczywiście wyrok zmienia sytuację Nawalnego.

Do tej pory był on odbierany niejednoznacznie nawet w pstrym obozie opozycji pozasystemowej. Liberałowie zarzucali mu flirt z nacjonalistami. Nacjonaliści mieli za złe, że przyczynił się do uwięzienia jednego z ich nieformalnych liderów. Radykałowie mówili, że nie miał dość odwagi, by ruszyć na Kreml i obalić Putina. Umiarkowane skrzydło krytykowało go za to, że jest zbyt radykalny itd. itp. Teraz wszyscy wydają się pogodzeni: Nawalny stał się liderem antyputinistów.


Więcej na blogu Anny Łabuszewskiej: labuszewska.tygodnik.onet.pl

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
W latach 1992-2019 związana z Ośrodkiem Studiów Wschodnich, specjalizuje się w tematyce rosyjskiej, publicystka, tłumaczka, blogerka („17 mgnień Rosji”). Od 1999 r. stale współpracuje z „Tygodnikiem Powszechnym”. Od początku napaści Rosji na Ukrainę na… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 30/2013