Operacja czerwona sukienka

Żona premiera, wzorem Danuty Wałęsowej, wydała wspomnienia. Ale drugiego przebudzenia kobiet polskich nie będzie. Książka Małgorzaty Tusk jest próbą przypodobania się. Nieudaną z powodu zaawansowanej inżynierii, która zastąpiła szczerość.

11.11.2013

Czyta się kilka minut

 / Fot. Piotr Porębski / METALUNA / WYDAWNICTWO ZNAK
/ Fot. Piotr Porębski / METALUNA / WYDAWNICTWO ZNAK

Wszystko zaplanowane, zapięte na ostatni guzik. Termin premiery – zsynchronizowany z machiną rynkowo-reklamową, która tuż po Wszystkich Świętych odpala w naszych głowach hasło: „Idą Święta, kupuj więcej”. Tytuł – swojski i ciepły. Działa jak zaklęcie. Ledwie pomyślę „Między nami”, a płyną do mnie obrazy intymności, rodzinności, przyjaźni i zaufania. I już wiem, że z tą książką nie może zdarzyć się nic złego. Miłość zatryumfuje, bohaterowie będą żyć długo i szczęśliwie.

Gdybym miała wątpliwości, patrząca mi w oczy z okładki żona premiera rozwieje je łagodnym uśmiechem. Widujemy się rzadko (Małgorzata Tusk właściwie nie pojawia się w mediach). Jako statystyczna Polka w grupie wiekowej 25–55 pamiętam tylko, że jest drobną blondynką, nie ma jednak ryzyka, że pomylę ją z kimś innym – sfotografowano ją w czerwonej sukience, dzięki czemu nie ja ją, lecz ona odnajdzie mnie w szale świątecznych zakupów, gdy znerwicowana, dźgana łokciami przez innych dociążonych siatami Polaków, przedzierać się będę przez zawalone literacką nadprodukcją księgarnie. I wtedy zadziała impuls: „Między nami” znajdzie się pod choinką w tysiącach polskich domów jako prezent dla mam, żon, sióstr i bratowych – idealny, neutralny, w dobrym tonie. Jeśli należę do klientek wymagających, przejrzę towar przed kupieniem, a wtedy na własnej skórze przekonam się, że warto: gruba, twarda okładka i dużo kolorowych fotografii w środku. To ostatnie z serii marketingowych hokus-pokus. Teraz już się nie wyrwę.

NADZIEJA DANUTY

Małgorzata Tusk jest trzecią – po Danucie Wałęsowej i Jolancie Kwaśniewskiej – żoną znanego polityka, która wydaje książkę. Wałęsowa uprzednio była niewidoczna. Skromna, w tle, nie prezentowała odrębnej osobowości, ale wiele lat później przydarzyło się jej drugie, zaskakujące życie. Jej „Marzenia i tajemnice” są największym przebojem książkowym ostatnich lat – sprzedano ponad 400 tysięcy egzemplarzy, przekłady ukazały się już m.in. w Portugalii, Czechach, Francji. Autorka jeździ na spotkania z czytelniczkami – dowiaduje się tam, że szczerość i bezkompromisowość opublikowanych przez nią wspomnień ma wyzwalającą moc.

Zapotrzebowanie na Danutę Wałęsową – kobietę z nadziei – jest ogromne, ponieważ jej opowieść: niepolerowana, ale szczera, chwilami nudnawa, lecz prawdziwa, chaotyczna, pełna powtórzeń i nieistotnych drobiazgów, za to opowiedziana własnym językiem – jest legendą równie silną, jak niegdysiejszy wizerunek Lecha Wałęsy jako prezydenta z ludu. Premiera książki została przygotowana skrupulatnie, ale autorka nie pozwoliła się uładzić. W środowisku wydawniczym krąży anegdota, że Wałęsowa nie dała w tekście zmienić ani słowa. Gdyby się zgodziła, otrzymalibyśmy historię lepiej zredagowaną, ale może też wygładzoną. Surowość, niemal dokumentalny charakter wywiadu rzeki przyczynił się do czytelniczego sukcesu.

Opowieść Wałęsowej okazała się ważnym przypisem do polskiej transformacji. Po pierwsze przypomniała, że ustrojowo-społeczna rewolucja dotyczyła wszystkich, nie tylko polityków, którzy zawłaszczyli zarówno „polski sukces”, jak i „polską klęskę”, a teraz tłuką (siebie i nas) tymi hasłami bez opamiętania. Rachunek za przemiany przyszedł do każdego domu, płaciły go całe rodziny, także kobiety, o których w tym kontekście mówi się niezwykle rzadko.

Po drugie książka – a raczej reakcja, jaką wzbudziła – pokazuje, że transformacja nie jest skończona. Blisko ćwierć wieku demokracji i rozwoju feminizmu zdziałało niewiele w tworzeniu nowego modelu rodziny: równouprawnionej, partnerskiej. Z przeżyciami byłej prezydentowej, bez ogródek piszącej o patriarchacie, egoizmie i ambicjach męża, spontanicznie utożsamiło się tak wiele kobiet, że warto zadać pytanie, ile spraw pozostało bez zmian. Książka Wałęsowej to symboliczny głos tych, którzy zostali na bocznym torze. Nie przeszli żadnej metamorfozy ze smętnego socjalistycznego „przed” do europejsko-kapitalistycznego „po”. Prowadzą tak samo niewidzialne, niełatwe życie. Sukces znają ze słyszenia i programów lajfstajlowych, i jest ich najwięcej.

Krystyna Janda wyreżyserowała spektakl oparty na książce, „Danutę W.” – gra dla pełnych sal w Teatrze Polonia. Efekt wzmacnia Agnieszka Grochowska w filmie „Wałęsa. Człowiek z nadziei”. Tej roli wcale by nie było albo byłaby epizodyczna, gdyby nie książka, której Janusz Głowacki i Andrzej Wajda pominąć nie mogli. Żona awansowała więc do roli znaczącej, a Grochowska sprawiła, że tych kilka ujęć z życia Danuty W. – szczególnie scena bezgłośnego załamania nad wyżymanym we frani praniem – przejdzie do historii polskiego kina.

LEKCJE JOLANTY

Żona drugiego demokratycznie wybranego prezydenta – Jolanta Kwaśniewska nie trzymała się w tle i kuła żelazo, póki gorące. Tuż po zakończeniu drugiej kadencji męża, gdy na powrót stała się osobą prywatną, publikowała książki i występowała w programach telewizyjnych, udzielając narodowi słynnych „Lekcji stylu”. Były one przedłużeniem akademii, jaką prowadziła już wcześniej.

Kwaśniewska uosabiała marzenia wielu Polek. Ubrana lepiej i bardziej wyraziście niż Wałęsowa, reagująca na mody i flirtująca z protokołem dyplomatycznym, stanowiła symbol polskiego awansu II połowy lat 90. Zaczęła nie najlepiej – od fryzury na Shazzę (gwiazdę disco polo) oraz kilku „trudnych kreacji”, ale błyskawicznie robiła postępy. Salonowym obez­naniem i działalnością charytatywną nie tylko dorosła do międzynarodowych standardów, ale też poprawiała wizerunek męża, którego dręczyły kryzysy polityczne, choroby filipińskie, a czasem zwykły brak taktu. Sympatia i podziw, jaki budziła, zaskarbiały wyborcze wsparcie eksprezydentowi. Polki ufały jego żonie w sprawach gustu i etykiety, a przy okazji wierzyły, że mężczyzna, z którym żyje, musi jednak coś w sobie mieć.

Po zejściu z prezydenckiego piedestału Kwaśniewska przeistoczyła się w instytucję celebrycką – jako nauczycielka stylu została jedną z pierwszych w kraju specjalistek od tego, jak żyć szczęśliwie. Np. jak zjeść ptysia, żeby nie rozpaćkać bitej śmietany po całym talerzyku. Ambicje miała wyższe niż metody składania prześcieradła z gumką i szorowania zlewu – jej porady plasowały się raczej na poziomie kandelabrów i girland.

Swoją drogą fascynacja czyszczeniem podłóg i odkamienianiem czajnika mówi coś gorzkiego o niespełnionych transformacyjnych planach. Czy nie mieliśmy stać się społeczeństwem o szerokich horyzontach, patrzącym śmiało w daleki świat, a nie z zapałem wpatrującym się w plamy na obrusie i chwasty we własnym ogródku?

WIDAĆ SZWY

Na takie właśnie – z jednej strony rozbudzone odwagą Wałęsowej, z drugiej obsiane celebryckim banałem Kwaśniewskiej – pole wkracza w czerwonej sukience Małgorzata Tusk. I stara się balansować między modelami poprzedniczek, jakby jej książce towarzyszył zamiar zadowolenia wszystkich. Między okładkami znajduje się coś w rodzaju kostiumu o popularnym fasonie, w którym każdej kobiecie będzie do twarzy. I od początku lektury jest jasne, że ta opowieść została uszyta bez ryzyka, z poprawnością, która eliminuje swobodę ruchów i autentyczność, o ile to z niej zrodziła się książka.

Premierze towarzyszy atmosfera nieufności – wspomnienia autorki natychmiast skojarzyły się z marketingiem politycznym i staraniem o polepszenie wizerunku „Donka” – jak pisze o nim żona – akurat w czasie pogłębiającego się kryzysu Platformy. O ile jednak sukces sprzedażowy „Między nami” jest murowany, o tyle równie pewne, że Małgorzata Tusk nie zaskarbi sobie solidarności i podziwu porównywalnego z Danutą Wałęsową. A i wyłaniająca się z jej książki ludzka twarz Donalda Tuska nie jest ani nowa, ani na tyle wzruszająca, by rozpalić gasnące sympatie kobiecego elektoratu.

Warto zauważyć, że żona premiera wpadła w pułapkę neoliberalnego, hiperkonsumpcyjnego ładu – jesteśmy coraz bardziej świadomymi i podejrzliwymi konsumentami polityki, usług, produktów. Choć co dzień poddajemy się handlowej inżynierii, nie lubimy wiedzieć o jej istnieniu. W tym przypadku cele wydają się nazbyt oczywiste. W sukience widać tylko szwy.

Pomińmy jednak niezbyt fortunne wejście na publiczną scenę: co ma do opowiedzenia Małgorzata Tusk, dotąd jedynie dyskretnie towarzysząca premierowi? Całe swoje życie. Od dzieciństwa i wakacji na świętokrzyskiej wsi, wśród krów, gęsi i ostrych kłosów, raniących paluszki do krwi – aż po rezydencję rządową przy Parkowej, z której autorka jest gotowa wynieść się w kilka godzin (na wszelki wypadek przygotowała pudła, zaplanowała logistykę wyprowadzki). Na 350 stronach zmieściła się historia podzielona na rubryki, jakby na podobieństwo magazynów kobiecych, i napisana typowym dla nich językiem – wypłukanym z charakteru, pozbawionym ocen czy choćby wyrazistych, definitywnych stwierdzeń. Nikt po lekturze nie będzie miał pretensji, ciepłe słowo znalazło się nawet dla Antoniego Macierewicza.

Płyniemy z chronologicznym prądem przez obszary takie jak: rodzina, praca, miłość, małżeństwo, a także hobby, kulinaria, podróże, krawiectwo oraz wolność. Ta ostatnia wyłącznie w wymiarze prywatnym, bo – co Małgorzata Tusk podkreśla kilkakrotnie – polityka jej nie interesuje, wręcz nudzi. W przeciwieństwie do wspomnień Wałęsowej, żona premiera uważa wychowywanie dzieci za swą drogę do wolności – szkołę samodzielności, zaradności i niezależności od nieobecnego często męża. Drugim przyczółkiem są wieloletnie przyjaciółki.

Jeśli wierzyć lekturze, przekonania polityczne Małgorzata Tusk ma tylko dwa. Jednym podzieliła się z mężem krótko po zwycięskiej kampanii 2007 r. i awanturze o dziadka z Wehr­machtu: była przeciwna tworzeniu koalicji z PiS. „Z ludźmi, którzy przekraczają granice przyzwoitości, a tak traktowałam każdy atak na rodzinę i życie prywatne konkurenta w wyborach, nie powinno się tworzyć politycznej wspólnoty, takiej jak koalicja rządowa”. Drugim jest przekonanie, że obecność Polek w życiu publicznym i politycznym powinny regulować parytety – „kompetencje nie zależą przecież od płci”.

Poza tym przebywamy w sferze prywatnej. Dowiadujemy się, że żona premiera ma – oprócz niego i dzieci – dwie miłości: Sopot po sezonie oraz książki. Odwołuje się m.in. do Balzaca, Rushdiego, Stendhala, Gide’a, Tischnera, Bobkowskiego, Prousta, a także Franzena – ulubionego pisarza Baracka Obamy. Wynotowując kolejne nazwiska, popadałam w coraz większą zadumę o rozbieżności życia polskich mężów i żon. Pan premier bodaj raz tylko cytował publicznie jakiegokolwiek pisarza – Sándora Máraia, nie wybrał się też na arcyważny Kongres Kultury Polskiej do Krakowa w 2009 r., wielokrotnie zaś uświadomił mi swoją miłość do piłki nożnej. Od jego żony wiem, że premier czyta i lubi dobre kino: „Melancholię” von Triera obejrzał, ani razu nie przełączając na mecz. Waham się – gratulować czy współczuć, bo może znaczy to, że Donald Tusk, jak główna bohaterka filmu, popada w depresję, czekając na koniec świata.

DOBRZE JEST!

O premierze jest w „Między nami” sporo i raczej pochlebnie, choć Małgorzata Tusk stara się stworzyć komitywę między sobą a czytelniczkami, nieraz wkurzonymi na partnerów. Puszczając po kobiecemu oko, raz po raz nazywa Tuska facetem niedojrzałym, wygodnym, dopiero uczącym się odpowiedzialności, zajętym sobą. Raz go nawet rzuciła, ale odzyskał miłość, zdobywając sanki dla synka i koczując na śniegu, co było wyczynem rycerskim w mroźnych, komunistycznych czasach.

Ten wypreparowany ton poufałości, ponawiana wielokrotnie próba przerzucania pomostu między własnym życiem a jakąś zbiorową, kobiecą psyche, wydaje się największą słabością książki. Przypomina mi się uczucie z dzieciństwa, gdy na podwórku do naszej grupki próbowała dołączyć nowa koleżanka. Była przesadnie miła i mówiła wyłącznie to, co chciałybyśmy usłyszeć. Bylebyśmy ją polubiły.

W „Między nami” ze zwykłych, a nawet uroczych wspomnień o studenckim zakochaniu, życiu bez pieniędzy na kilkunastu metrach kwadratowych i wyprawach z namiotem, narracja nagle przenosi się w sferę życiowych prawd i siostrzańskich porad. Wśród tych przemyśleń nie ma żadnego, z którym można się całkowicie zgodzić lub całkowicie nie zgodzić. Dwa przykłady: „pozytywne myślenie bardzo podnosi na duchu. Dziwi mnie, że my, kobiety tak szybko z tego rezygnujemy, nie potrafimy wytrwać w przekonaniu, że jesteśmy w czymś świetne”. Albo „od dawna mam podejrzenia, że mężczyzna bez kobiety po prostu nie potrafi sobie znaleźć żadnego zajęcia. Zostaje w domu sam i czuje się bezradny”. Podobne filozofie życia codziennego posłużyły wielu bestsellerowym autorom. Być może niosą jakiś rodzaj otuchy, ale przede wszystkim przypominają wytrych do ludzkich dusz. Zbyt prosty, by otworzył cokolwiek.

Im dalej w opowieści Małgorzaty Tusk, tym więcej placuszków, kotlecików, anegdot o czworonogach, zdjęć z rządowej kuchni, wspomnień z wizyt dyplomatycznych oraz dyplomów świadczących o sukcesach dzieci. Są też – uspokajam wątpiących – opowieści znad stołu wigilijnego.

Książka „Między nami” jest więc wytworem bieżącej rzeczywistości, równie jak ona powierzchownym. Ma zrealizować tak wiele interesów: komercyjnych, wizerunkowych, być może politycznych, że niczym reklama przynosi tylko niespełnioną obietnicę. Istotne jest wszystko, czego w niej nie ma, a być mogło. Świadectwo polskiej historii ostatnich 25 lat, opowiedziane z osobistej perspektywy kobiety wykształconej, oczytanej i będącej blisko ważnych wydarzeń. Małgorzata Tusk zdecydowała się milczeć i dobrze wyglądać.

Dorota Masłowska, która mogłaby być jej córką, już pięć lat temu napisała znakomity dramat o nonsensie i tragedii Polaków uwięzionych między pustką sukcesu w stylu glamour a beznadzieją śmieciowego niby-życia. Dała tej sztuce przewrotny tytuł: „Między nami dobrze jest”. 

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Publicystka, reportażystka i pisarka. Za debiut książkowy „Lalki w ogniu. Opowieści z Indii” (2011) otrzymała w 2012 r. nagrodę Bursztynowego Motyla im. Arkadego Fiedlera. Jej książka była też nominowana do Nagrody Nike, Nagrody Literackiej Angelus oraz… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 46/2013