Ogon

Ogon jest – zważmy – najszczerszym sygnalizatorem emocji. Nie masz emocji, których by za pomocą ruchu lub bezruchu ogona nie dało się wyrazić.

27.04.2015

Czyta się kilka minut

Wielkość ogona – zważmy takoż – nie ma znaczenia, tak jak jego grubość, kształt, kolor czy tworzywo, z którego jest uczyniony. Czy to ogon puszysty, czy łysy, twardy, miękki, prosty czy skręcony, czy to pokryty łuską, piórami, czy włosem, czy elegancki, czy przecudny, czy wstrętny – ogon zdradzi i wyraża zawsze wszystko. Nawet gdy ogon jest mały, a nawet bardzo mały, to owa małość nie jest dla postrzegania ogona kluczowa, bowiem jako rzekł Pascal: „Wyobraźnia powiększa małe przedmioty, tak iż wypełnia nimi naszą duszę”. Nawet bardzo mały ogon zatem u każdego obserwatora ogonów uruchamia wyobraźnię jednako mocno.

Ruch ogona wypełnia naszą duszę, można by rzec. Oto ogony bowiem, w ich absolutnie unikatowym bycie, są końcówką pasma transmisyjnego szczerości, której to początek zagnieżdżony jest w mózgu. Ogon jest jakby ekranem wyświetlającym bez zakłóceń intencje ich właścicieli. Pies, dajmy na to, choćby najinteligentniejszy i najprzebieglejszy, choćby był najskrajniej i zbrodniczo tresowany w kłamaniu, z prawdy ogona swego się nie wyzwoli. Rzec można, że ogon psa utrzymuje go w stanie permanentnego musu najszczerszych i bezustannych zwierzeń.

Nikt nie widział psa machającego ogonem nieszczerze, bądź takoż niemachającego. Koty w swej straszliwej nikczemności – jak rzekł ongiś klasyk – w swej osobliwej endeckości są całkowicie bezradne wobec mechanizmu sterującego ich ogonami, mechanizmu zbudowanego z komórek szczerości przeczystej. Każdy, nawet najzagorzalszy wróg kotów, musi przyznać, że kocura ogon mówi o tych arcyniepoczciwych istotach zawsze najpoczciwszą prawdę.

Można by zasumować się, podsuwając do analizy i obserwacji węże, bądź węgorze, które to organizmy są z gruntu niepoczciwe, nieszczere i pełne wszelkiego fałszu i diabelstwa, można by rzec też, że istoty te są tylko ogonami i niczym więcej, a zatem emocje transmitują ku naszym zmysłom inaczej niźli pierwszy z brzegu czworonóg z ogonem. Otóż jest to złudzenie. Baczniej przyjrzawszy się wężom i węgorzom, widać, że i one mają ogony, którymi sygnalizują nastrój. Trzeba by zresztą uzgodnić, co ruch ogona tu znaczy, najlepiej z psychoofiologami i nielicznymi zapewne psychiatrami pośród ichtiologów.

Zakończywszy tu z sukcesem ten wywód o istotach niższych, popatrzmy teraz na nas. Na istoty z ogromnymi mózgami, które w toku ewolucji ogonów się pozbyły. Oczywiście nie tylko dlatego, że ogon uznaliśmy za nieprzydatny, że odrzuciliśmy ogony uznawszy, że są one niezdatne w zalotach i w walce o etaty, bo nie da się podważyć domniemania, iż ogon byłby łacno idealny jako urozmaicenie życia rodzinnego, służbowego i towarzyskiego, oraz rzecz jasna erotycznego (tu warto powtórzyć ową wspomnianą myśl Pascala).

Nie ulega kwestii, że człowiek z ogonem byłby nie tyle piękniejszy, co lepszy, byłby żywszy i prawdziwszy. Byłby sobą po prostu. Oto jednak ogonów nie mamy tak naprawdę, by bezkarnie móc kłamać, sztucznie się uśmiechać, obiecywać i podpisywać czeki bez pokrycia. Wyobraźmy sobie dowolnego polityka polskiego z ogonem, którego ruchu ów nie kontroluje, jak – za przeproszeniem – pies. Ktoś głęboko wątpiący mógłby podważyć tę fantazję, głosząc że kampanie wyborcze, jak i dziś, byłyby okresem żniw dla wszelkiego rodzaju speców od manipulacji i treningów, że przemysł na pewno wypuściłby na rynek najbardziej przemyślane pokrowce na ogony, maskujące ich prawdziwy ruch. Możliwe, ale tu wystarczyłby dobry obyczaj, że kandydat pokrowca publicznie nie zakłada. Publiczność na wiecu słuchałaby takiego polityka – owszem jak dziś – piąte przez dziesiąte, z tą drobną różnicą, że najbaczniej przyglądałaby się jego ogonowi, że w istocie kamery byłyby skierowane nie na twarz jego, a na ogon właśnie, a termin „mowa ciała” zyskałby zaiste najgłębszy sens. ©℗

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Felietonista „Tygodnika Powszechnego”, pracuje w Instytucie Literackim w Paryżu.

Artykuł pochodzi z numeru TP 18/2015